Szef MON sam się wystawił na ten atak. Postrzegam jednak ten problem jako bardziej złożony
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl dr Jarosław Flis, polski socjolog, publicysta i komentator polityczny.
wPolityce.pl: Jak w pańskiej ocenie na wizerunek PiS wpłynie sprawa Bartłomieja Misiewicza?
Dr Jarosław Flis: Generalnie jest to sprawa żenująca, coraz trudniej traktować ją na poważnie. Sprawa, która już dawno powinna zostać rozstrzygnięta i podobno kilka razy była już rozstrzygnięta, a wróciła ponownie. Sprawa ma dwa aspekty – wiardygodności ogólnej obietnicy PiS i sposobu radzenia sobie z takim kryzysem. Generalnie, jeżeli potępiało się rządy Platformy Obywatelskiej za obsadę stanowisk swoimi aparatczykami, to przez takie same działania podważa się własną legitymację do rządzenia. W końcu to nie PO czyniła swoim głównym atutem program uzdrowienia państwa, tylko raczej mówiła o sprawnym rządzeniu, więc wszystkie tego typu sytuacje, dotyczące ludzi bez kompetencji, były najmocniej atakowane zarzutem braku profesjonalizmu. W przypadku PiS to wygląda inaczej, bo ta partia miała hasło walki z kolesiostwem na sztandarach, obiecywała, że tego typu rzeczy nie będzie, a dalej się dzieją. Na początku to było oburzające, teraz jest upokarzające dla jej kierownictwa. Rzecz pogłębiają błędy w komunikowaniu. Np. oświadczenie Polskiej Grupy Zbrojeniowej mówi, że wynagrodzenia w spółce „nie sięgają kwoty 50 tysięcy złotych”. Nie wiem, czy mamy rozumieć, że zarabia się tam 49 tysięcy złotych?
Polska Grupa Zbrojeniowa nie podała wysokości zarobków Bartłomieja Misiewicza.
Nie podali, zaś niedopowiedzenia zostawiają pole dla najgorszych dywagacji.
Co pan sądzi o powołaniu komisji w sprawie Bartłomieja Misiewicza?
Dziwi mnie, że zaangażowano do komisji najważniejsze osoby w państwie, żeby pozbyć się człowieka bez żadnej pozycji. Bartłomiej Misiewicz nie ma żadnego dorobku w porównaniu ze Schetyną, Nowakiem, Czumą czy Gowinem, których Tusk bez żadnej komisji „spuścił po brzytwie”. O Misiewiczu po raz pierwszy usłyszeliśmy dopiero ponad rok temu. Pamiętajmy, że władzy bardziej niż ataki szkodzi śmieszność. A tu mamy do czynienia z wysokim poziomem śmieszności.
Niektórzy obserwatorzy sceny politycznej twierdzą, że uderzenie w Bartłomieja Misiewicza jest uderzeniem w Antoniego Macierewicza. Co pan o tym sądzi?
Szef MON sam się wystawił na ten atak. Postrzegam jednak ten problem jako bardziej złożony. Dawniej Macierewicz byłby broniony przed atakami opozycji za zajmowanie się sprawą smoleńską. Jednak jeżeli w pakiecie z prezentacją podkomisji smoleńskiej, załatwił awans Misiewiczowi w departamencie komunikacji społecznej PGZ, to uderza nie tylko w ogólnie przyjęty standardy, ale i w sprawę katastrofy smoleńskiej. Jeżeli wiarygodność i profesjonalizm ministerstwa obrony narodowej w tej ostatniej sprawie są takie, jak w przypadku Misiewicza, to problem znacznie wykracza poza sam nepotyzm i zatrudnianie osób bez kompetencji – uderza w świętość najtwardszego elektoratu. Wracając do pana pytania – to na pewno nie jest pretekst, sprawa ma wystarczającą dużą wagę i próba przeczekania jej zupełnie nie rokuje.
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/335615-nasz-wywiad-dr-jaroslaw-flis-w-sprawie-misiewicza-minister-macierewicz-sam-wystawil-sie-na-atak-problem-jest-jednak-bardziej-zlozony