To był ważny politycznie dzień. Kilka wniosków zasługuje na szczególne wyeksponowanie.
—1. Kolejny raz przekonaliśmy się, że Beata Szydło to bardzo ważny atut obozu Jarosława Kaczyńskiego. Nie zlekceważyła Schetyny, więcej niż dobrze odrobiła pracę domową, przygotowując świetne, przemyślane i dopracowane przemówienie, zarówno merytoryczne, jak i czysto polityczne, w odpowiednich proporcjach. Kolejny już raz pani premier udźwignęła presję trudnej debaty. Tak jak w Strasburgu, gdy pierwszy raz Parlament Europejski debatował o Polsce.
—2. Przemówienie pani premier pokazało, jak wieloma sprawami rząd mógłby się chwalić. Starczyłoby tych punktów na dziesiątki ważnych wystąpień. Te atuty jednak giną w codziennej młócce o drobnostki. Można winić media, ale można też apelować do rządu i jego zaplecza o więcej dyscypliny i rozwagi w działaniach, tak, by pretekstów było jak najmniej.
—3. Grzegorz Schetyna wygłosił przeciętne przemówienie, i tym samym egzaminu nie zdał. Bo to było pytanie dnia: czy lider PO zdobędzie „premierowskie papiery”? Czy błyśnie, zachwyci, oczaruje, pokaże się w nowy sposób? Nic takiego się nie zdarzyło, choć - zaznaczmy - widać też pracę, która trwa na zapleczu. Schetyna z pewnością nie zrezygnuje, i liderzy PiS powinni o tym pamiętać również w przyszłości. Bo może być jeszcze różnie.
-4. O ile Grzegorz Schetyna wypadł kiepsko, to Ryszard Petru fatalnie: bezbarwnie, blado, niskoenergetycznie, rytualnie. Nowoczesna wciąż jest psychicznie rozbita, a sam lider sprawia wrażenie mentalnie nieobecnego. Jeśli nic się nie zmieni, partia Ryszarda Petru niedługo zejdzie ze sceny jako istotny byt polityczny.
—5. Z przemówienia Schetyny dowiedzieliśmy się, jak atakowany będzie rząd. Linie ataku są cztery: rzekomy Polexit, rzekomy chaos, rzekome „dygnitarstwo” i licytacja na obietnice. Ten ostatni element to nowość na taką skalę: Schetyna obiecał nie tylko 500 + również na pierwsze dziecko (co z punktu widzenia demografii jest bez sensu, bo liczba rodzin z jednym dzieckiem wcale nie spada) ale i „trzynastkę” emerytom. Dziś wiarygodność tych obietnic jest zerowa, ale obóz PiS, jeśli nie chce żałować, już dziś powinien myśleć jak odnieść się do tej bezpardonowej licytacji. Warto pamiętać, że w 2007-ym roku w PiS śmiano się z obietnicy „cudu gospodarczego”, którą składał Tusk. Po wyborach śmiesznie nie było.
—6. Jeśli wygra Platforma, z Polski rzeczywiście wiele nie zostanie. Skoro Schetyna obiecuje likwidację urzędów wojewódzkich, a tym samym oddanie władzy w terenie wyłącznie samorządom, to znaczy, że gotów jest naprawdę ryzykować polską przyszłością. W sytuacji narastających presji zewnętrznych podminowywanie i tak często iluzorycznej spójności naszego państwa jest dowodem wielkiej nieodpowiedzialności. Albo złej woli.
—7. W przemówieniach liderów opozycji kilkukrotnie padało: „wybory za dwa i pół roku”. Ta debata ostatecznie zamknęła okres w którym PO i Nowoczesna grały na szybkie wywrócenie rządu z pomocą ulicy i zagranicy. Teraz horyzontem stają się terminowe wybory. To dobra wiadomość dla Polski, choć niestety, nie towarzyszy jej rezygnacja z postawy totalnie opozycyjnej.
Dobre dla Prawa i Sprawiedliwości sondaże oraz jednoznacznie wygrana debata w Sejmie zamykają okres dołka tego obozu, wywołany porażką w Brukseli. Sytuacja wróciła w jakiejś mierze do punktu wyjścia. Teraz najważniejsze pytanie brzmi: kto przejmie inicjatywę w kolejnej odsłonie sporu politycznego?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/334849-siedem-wnioskow-po-debacie-w-sejmie-jesli-wygra-platforma-z-polski-rzeczywiscie-wiele-nie-zostanie