Osiem agencji ratingowych podniosło w ostatnim czasie swoje prognozy, mamy najniższy deficyt sektora finansów publicznych od dekady, spada bezrobocie, rekordowe zyski odnotowuje Narodowy Bank Polski i kolejne spółki Skarbu Państwa. Te osiągnięcia mają różne przyczyny. Wśród nich i Program 500+
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS.
wPolityce.pl: Panie pośle, rozmawiamy w przededniu debaty i głosowania nad wotum nieufności dla rządu premier Beaty Szydło. Wszystko wskazuje na to, że scenariusz jest znany i dość przewidywalny, ale może widzi Pan jakieś inne efekty, które przyniesie piątkowe głosowanie?
Bartłomiej Wróblewski, PiS: Jeśli chodzi o mniej istotne efekty, to z pewnością wniosek będzie miał znaczenie, jeśli chodzi o stan opozycji. W zamierzeniach Platformy Obywatelskiej głównym powodem do zgłoszenia wotum była chęć wypromowania Grzegorza Schetyny i wyeliminowania konkurencji w ramach opozycji.
To się chyba udało, patrząc na lecące w dół notowania Nowoczesnej – właśnie kosztem Platformy.
To fenomen polityczny, że kolejne ugrupowanie opozycyjne nie wyciągnęło wniosków z losu SLD. Sojusz w pewnym momencie przejął ciężar głównego atakującego PiS – co przyniosło taki efekt, że korzyści polityczne zebrała wyłącznie Platforma. Nowoczesna zrobiła to samo, powieliła ten sam polityczny błąd, a w konsekwencji sens istnienia tego ugrupowania wydaje się wyczerpywać.
Wracając do głosowania – klub PiS stoi murem za rządem premier Beaty Szydło i dlatego nie ma żadnych wątpliwości, jak skończy się to piątkowe głosowanie.
Klub stoi murem, ale czy nie zanosi się na pewne wyłomy w tej ścianie? Ot, choćby plotki dotyczące rekonstrukcji rządu.
Kompetencje do kształtowania gabinetu należą do pani premier. To jej należy zostawić ocenę i ewentualne zmiany.
O te ewentualne zmiany dopytuję. Widać co najmniej lekką zadyszkę ekipy rządowej, jeśli nie większą chorobę.
Dobry lekarz regularnie bada stan zdrowia, a tym bardziej nigdy nie lekceważy objawów osłabienia czy choroby. Lekarzem w tej metaforze jest oczywiście pani premier i to ona będzie dokonywać oceny, czy organizm funkcjonuje jak trzeba. Zmiany personalne należą do spraw trudnych, w pewnym sensie i delikatnych, bo dotyczą konkretnych ludzi. Muszą być dokonywane w sposób roztropny. Mniej mówić, a jeśli trzeba, po prostu ich dokonać.
A wymianę kolejnych pism między Pałacem a MON odbiera Pan jako coś naturalnego? Widać i tam, że coś zgrzyta – przynajmniej na poziomie komunikacji.
Korespondencja wskazuje, że istnieje potrzeba intensywnych kontaktów między prezydentem a ministrem obrony narodowej. Konstytucja z 1997 roku jest pod tym względem mało szczęśliwym aktem, ponieważ powierza odpowiedzialność za sprawy bezpieczeństwa i obronności państwa i prezydentowi i szefowi MON. W naturalny sposób dochodzi do nakładania się kompetencji, co w konsekwencji często zapewne prowadzi do różnic zdań. Pod rządami obecnej Konstytucji, a nawet od czasów tzw. Małej Konstytucji z 1992 r., regularnie dochodziło nie tylko do różnic zdań, ale wręcz do sporów kompetencyjnych między prezydentem, a premierem i jego ministrami właśnie w obszarze obronności państwa, ale także spraw zagranicznych. Myślę, że wszyscy chcielibyśmy, żeby ewentualne różnice zdań dotyczące obronności były szybko wyjaśniane i zapadały decyzje z korzyścią dla Polski.
Niektórzy obserwatorzy wskazują, że prezydent próbuje wybić się na niepodległość – właśnie kosztem obozu rządowego. Wyobraża Pan sobie scenariusz, w którym – popuśćmy wodze fantazji – PiS nie popiera Andrzeja Dudę w jego staraniach o drugą kadencję
Nie wyobrażam sobie takiego scenariusza. W fakt, że o tym rozmawiamy wydaje mi się odnosić do jakiejś abstrakcyjnej sytuacji.
Konstytucyjna pozycja głowy państwa czyni go szczególnie odpowiedzialnym za sprawy obronności i spraw zagranicznych. To prezydent jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej i zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. Trudno sobie wyobrazić, by nie miał realnego wpływu na te dwa obszary polityki. Jednocześnie na co dzień politykę tę prowadzi i za nią odpowiada minister obrony narodowej.
Za nami też rok 500+. Jak Pan odnajduje się w dyskusji nad efektami tego programu?
Jak widać, także w tym przypadku nadzieje opozycji były płonne. Program 500+ okazuje się wielkim sukcesem, a zarazem sytuacja gospodarcza Polski się poprawia. Osiem agencji ratingowych podniosło w ostatnim czasie swoje prognozy, mamy najniższy deficyt sektora finansów publicznych od dekady, spada bezrobocie, rekordowe zyski odnotowuje Narodowy Bank Polski i kolejne spółki Skarbu Państwa. Te osiągnięcia mają różne przyczyny. Wśród nich i Program 500+, który nie tylko jest programem godnościowym i prodemograficznym, ale i takim, który wzmacnia nasz rozwój gospodarczy.
Not. Marcin Fijołek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/334641-nasz-wywiad-bartlomiej-wroblewski-zadyszka-rzadu-dobry-lekarz-nigdy-nie-lekcewazy-objawow-oslabienia-czy-choroby