W najnowszym numerze „Wpisu” ukazała się niezwykle ciekawa rozmowa z wicepremierem prof. PIOTREM GLIŃSKIM, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego. Zamieszczamy jej obszerne fragmenty.
Leszek Sosnowski: Panie premierze, czy to jest w porządku, że kablówki i platformy satelitarne dostają bogaty zestaw kilkunastu kanałów telewizji publicznej za darmo? Przecież zarabiają na tym olbrzymie pieniądze.
Prof. Piotr Gliński: Ok. 13 milionów osób uiszcza „abonament” na telewizję płatną. Jest to jednak opłata z tytułu umowy cywilnoprawnej za usługi świadczone przez dostawców telewizji płatnej. Czym innym jest opłata abonamentowa, która jest daniną publicznoprawną uiszczaną przez każdego posiadacza odbiornika radiowego lub telewizyjnego. Ewentualne „przerzucenie” tego obowiązku na dostawców telewizji płatnej doprowadziłoby do podwyższenia przez nich opłat, które uiszczają im ich klienci. Jeśli nawet tak by się stało, to wtedy oni by wprowadzali opłaty, a nie państwo. Nie ma żadnego najmarniejszego pakietu – ani w Polsacie, ani w nc+, ani w kablówkach – bez programów telewizji publicznej. Gdyby chcieli usunąć TVP ze swoich zestawów, to upadną, gdyż większość abonentów szybko ich wtedy opuści.
Nie ma takiego pakietu, bo zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji istnieje obowiązek rozprowadzania programów TVP. Gdyby takiego obowiązku nie było, jest prawdopodobne, że dostawcy oferowaliby pakiety bez TVP.
Ludzie płacą prywatnym nadawcom za pakiety programowe od ok. 80 do nawet 300 zł. W każdym z tych pakietów jest telewizja publiczna, która nic z tego nie ma. Czemu nie zażądać od nich, żeby zapłacili państwu polskiemu za otrzymywany od niego towar? Towar w postaci kilkunastu kanałów TVP nadawanych 24 godziny na dobę.
Rozumiem Pana logikę. Łatwo to jednak powiedzieć. Niewiele w świecie jest takich rozwiązań.
Oni zarabiają grube miliony m.in. na państwowym produkcie, podczas gdy państwowa firma żebrze o pieniądze… To na pewno nie jest w porządku.
Niech Pan sobie przypomni, jak było z opodatkowaniem banków, jak się gwałtownie broniły, jak walczyły przeciwko polskiemu rządowi. Ostatecznie podatek działa. Ze sklepami wielkopowierzchniowymi sytuacja jest bardziej skomplikowana, a z dostawcami kablowymi i satelitarnymi byłoby to jeszcze trudniejsze, praktycznie, prawnie i politycznie niemożliwe.
To, że się będą bronić, to oczywiste. Kto chciałby bez walki pozbawić się darmowego złotego jaja?
Oferta operatorów obejmuje bardzo wiele stacji i programów, a telewizja publiczna jest z ich punktu widzenia bezpłatna. (…) Prasa regionalna, niegdyś ukazująca się w piątki w nakładzie 2 mln egzemplarzy, została całkowicie zdewastowana przez niemieckich właścicieli – merytorycznie, objętościowo, nakładowo, pozwalniano też masę ludzi. To chyba powód, żeby pociągnąć ich za to do odpowiedzialności, bo oni nie takie umowy podpisywali nabywając prawa własności, obiecywali wielki rozwój.
Dobrze wiemy, że przez ostatnie lata państwo było rozszarpywane nie tylko w tym zakresie. Ale lex retro non agit – prawo nie działa wstecz.
Zmierzam do tego, żeby nie wykupywać od nich udziałów, tylko zmusić ich do sprzedaży różnym polskim podmiotom, np. spółdzielniom dziennikarskim. Kiedy pojawi się ustawa mówiąca, że podmioty zagraniczne muszą w przeciągu np. sześciu miesięcy pozbyć się powiedzmy 80 proc. lub całości swoich udziałów, to oni sami będą szukać sobie kupca. Niech ogłoszą np. przetargi lub licytacje, zobaczymy, jakie ceny osiągną.
Nasza ustawa dekoncentrująca będzie pewnie miała takie zapisy, ale ja Państwu w tej chwili nie powiem, jak ostatecznie będzie ona wyglądać. Jest kilka modeli, do których się przymierzamy. Bierzemy pod uwagę np. model francuski, który jest bardziej restrykcyjny i model niemiecki, który jest mniej restrykcyjny, ale też stanowi pewną formę regulacji. Wciąż jesteśmy w sferze debaty. Wiem, co Pan ma na myśli, ale proszę wziąć pod uwagę, że my musimy kalkulować tę ustawę także pod względem politycznym, bo rozwiązanie, które przyjmiemy, będzie skutkowało reakcją różnych partnerów – i biznesowych, i politycznych w Europie.
Może powinniśmy przejmować się nimi tak samo, jak oni nami… Niemieckie media i tak będą atakować polski obóz patriotyczny, choćby nie wiem jak był układny i grzeczny. Nas po prostu ma nie być, w żadnej postaci – taka jest koncepcja, to widać już jak na dłoni. A jeśli chodzi o modele funkcjonowania mediów, to może warto wypracować nowy polski model?
Ostatecznie tak pewnie będzie. Chcemy wprowadzić cywilizowane reguły na rynku mediów, ponieważ polska transformacja po 1989 roku miała niestety to do siebie, że byliśmy traktowani jak kraj podległy, który można rozszarpywać. Pan się opowiada za tym, żeby zmusić ich do sprzedaży udziałów. Tymczasem w grę będzie wchodziło prawo i procesy, będą nas zaskarżali za skutki, które ustawa wywoła, za pogorszenie ich sytuacji finansowej.
Panie premierze, dziwię się, że do tej pory nikt nie zaskarżył niemieckich koncernów o to, że pogorszyli, i to jak!, sytuację finansową mediów w Polsce. Tam już gorzej być nie może – prasa regionalna ma obecnie nakłady na poziomie 15-35 tys. sprzedawanych egzemplarzy. Niemieccy właściciele prowadzą ten interes fatalnie, utrzymują go tylko po to, żeby na rynku nie było miejsca dla polskich podmiotów. Oni chcą oduczyć Polaków czytania. Spadki sprzedaży notowane są permanentnie od wielu lat – u nas, nie w Niemczech. Ta ustawa będzie ratunkiem pod każdym względem.
Bardziej zajmuję się tym, w jakim kierunku idziemy. Jest kilka pomysłów. Do końca nie było wiadomo, kto jest gospodarzem tej ustawy dekoncentracyjnej. Znów przypomnę, że także tym tematem zajęliśmy się w zasadzie dopiero w styczniu tego roku. Tyle mogę powiedzieć dziś. To jest kwestia wielu uzgodnień i nad tym teraz pracuje specjalny zespół.
Czy można wiedzieć, kto jest w tym zespole?
Są przedstawiciele Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, UOKiK, z ramienia ministerstwa wiceminister Jarosław Sellin, który będzie reprezentował ustawę w parlamencie jako poseł, a roboczo sprawą zajmuje się też nowy wiceminister Paweł Lewandowski. Oczywiście i ja w tym uczestniczę, choć siłą rzeczy na razie w ograniczonym zakresie.
cd na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W najnowszym numerze „Wpisu” ukazała się niezwykle ciekawa rozmowa z wicepremierem prof. PIOTREM GLIŃSKIM, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego. Zamieszczamy jej obszerne fragmenty.
Leszek Sosnowski: Panie premierze, czy to jest w porządku, że kablówki i platformy satelitarne dostają bogaty zestaw kilkunastu kanałów telewizji publicznej za darmo? Przecież zarabiają na tym olbrzymie pieniądze.
Prof. Piotr Gliński: Ok. 13 milionów osób uiszcza „abonament” na telewizję płatną. Jest to jednak opłata z tytułu umowy cywilnoprawnej za usługi świadczone przez dostawców telewizji płatnej. Czym innym jest opłata abonamentowa, która jest daniną publicznoprawną uiszczaną przez każdego posiadacza odbiornika radiowego lub telewizyjnego. Ewentualne „przerzucenie” tego obowiązku na dostawców telewizji płatnej doprowadziłoby do podwyższenia przez nich opłat, które uiszczają im ich klienci. Jeśli nawet tak by się stało, to wtedy oni by wprowadzali opłaty, a nie państwo. Nie ma żadnego najmarniejszego pakietu – ani w Polsacie, ani w nc+, ani w kablówkach – bez programów telewizji publicznej. Gdyby chcieli usunąć TVP ze swoich zestawów, to upadną, gdyż większość abonentów szybko ich wtedy opuści.
Nie ma takiego pakietu, bo zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji istnieje obowiązek rozprowadzania programów TVP. Gdyby takiego obowiązku nie było, jest prawdopodobne, że dostawcy oferowaliby pakiety bez TVP.
Ludzie płacą prywatnym nadawcom za pakiety programowe od ok. 80 do nawet 300 zł. W każdym z tych pakietów jest telewizja publiczna, która nic z tego nie ma. Czemu nie zażądać od nich, żeby zapłacili państwu polskiemu za otrzymywany od niego towar? Towar w postaci kilkunastu kanałów TVP nadawanych 24 godziny na dobę.
Rozumiem Pana logikę. Łatwo to jednak powiedzieć. Niewiele w świecie jest takich rozwiązań.
Oni zarabiają grube miliony m.in. na państwowym produkcie, podczas gdy państwowa firma żebrze o pieniądze… To na pewno nie jest w porządku.
Niech Pan sobie przypomni, jak było z opodatkowaniem banków, jak się gwałtownie broniły, jak walczyły przeciwko polskiemu rządowi. Ostatecznie podatek działa. Ze sklepami wielkopowierzchniowymi sytuacja jest bardziej skomplikowana, a z dostawcami kablowymi i satelitarnymi byłoby to jeszcze trudniejsze, praktycznie, prawnie i politycznie niemożliwe.
To, że się będą bronić, to oczywiste. Kto chciałby bez walki pozbawić się darmowego złotego jaja?
Oferta operatorów obejmuje bardzo wiele stacji i programów, a telewizja publiczna jest z ich punktu widzenia bezpłatna. (…) Prasa regionalna, niegdyś ukazująca się w piątki w nakładzie 2 mln egzemplarzy, została całkowicie zdewastowana przez niemieckich właścicieli – merytorycznie, objętościowo, nakładowo, pozwalniano też masę ludzi. To chyba powód, żeby pociągnąć ich za to do odpowiedzialności, bo oni nie takie umowy podpisywali nabywając prawa własności, obiecywali wielki rozwój.
Dobrze wiemy, że przez ostatnie lata państwo było rozszarpywane nie tylko w tym zakresie. Ale lex retro non agit – prawo nie działa wstecz.
Zmierzam do tego, żeby nie wykupywać od nich udziałów, tylko zmusić ich do sprzedaży różnym polskim podmiotom, np. spółdzielniom dziennikarskim. Kiedy pojawi się ustawa mówiąca, że podmioty zagraniczne muszą w przeciągu np. sześciu miesięcy pozbyć się powiedzmy 80 proc. lub całości swoich udziałów, to oni sami będą szukać sobie kupca. Niech ogłoszą np. przetargi lub licytacje, zobaczymy, jakie ceny osiągną.
Nasza ustawa dekoncentrująca będzie pewnie miała takie zapisy, ale ja Państwu w tej chwili nie powiem, jak ostatecznie będzie ona wyglądać. Jest kilka modeli, do których się przymierzamy. Bierzemy pod uwagę np. model francuski, który jest bardziej restrykcyjny i model niemiecki, który jest mniej restrykcyjny, ale też stanowi pewną formę regulacji. Wciąż jesteśmy w sferze debaty. Wiem, co Pan ma na myśli, ale proszę wziąć pod uwagę, że my musimy kalkulować tę ustawę także pod względem politycznym, bo rozwiązanie, które przyjmiemy, będzie skutkowało reakcją różnych partnerów – i biznesowych, i politycznych w Europie.
Może powinniśmy przejmować się nimi tak samo, jak oni nami… Niemieckie media i tak będą atakować polski obóz patriotyczny, choćby nie wiem jak był układny i grzeczny. Nas po prostu ma nie być, w żadnej postaci – taka jest koncepcja, to widać już jak na dłoni. A jeśli chodzi o modele funkcjonowania mediów, to może warto wypracować nowy polski model?
Ostatecznie tak pewnie będzie. Chcemy wprowadzić cywilizowane reguły na rynku mediów, ponieważ polska transformacja po 1989 roku miała niestety to do siebie, że byliśmy traktowani jak kraj podległy, który można rozszarpywać. Pan się opowiada za tym, żeby zmusić ich do sprzedaży udziałów. Tymczasem w grę będzie wchodziło prawo i procesy, będą nas zaskarżali za skutki, które ustawa wywoła, za pogorszenie ich sytuacji finansowej.
Panie premierze, dziwię się, że do tej pory nikt nie zaskarżył niemieckich koncernów o to, że pogorszyli, i to jak!, sytuację finansową mediów w Polsce. Tam już gorzej być nie może – prasa regionalna ma obecnie nakłady na poziomie 15-35 tys. sprzedawanych egzemplarzy. Niemieccy właściciele prowadzą ten interes fatalnie, utrzymują go tylko po to, żeby na rynku nie było miejsca dla polskich podmiotów. Oni chcą oduczyć Polaków czytania. Spadki sprzedaży notowane są permanentnie od wielu lat – u nas, nie w Niemczech. Ta ustawa będzie ratunkiem pod każdym względem.
Bardziej zajmuję się tym, w jakim kierunku idziemy. Jest kilka pomysłów. Do końca nie było wiadomo, kto jest gospodarzem tej ustawy dekoncentracyjnej. Znów przypomnę, że także tym tematem zajęliśmy się w zasadzie dopiero w styczniu tego roku. Tyle mogę powiedzieć dziś. To jest kwestia wielu uzgodnień i nad tym teraz pracuje specjalny zespół.
Czy można wiedzieć, kto jest w tym zespole?
Są przedstawiciele Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, UOKiK, z ramienia ministerstwa wiceminister Jarosław Sellin, który będzie reprezentował ustawę w parlamencie jako poseł, a roboczo sprawą zajmuje się też nowy wiceminister Paweł Lewandowski. Oczywiście i ja w tym uczestniczę, choć siłą rzeczy na razie w ograniczonym zakresie.
cd na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/334211-prof-piotr-glinski-jestem-zdecydowany-nie-dac-tych-pieniedzy-skoro-prowokator-ma-byc-szefem-malty?strona=1