Wokół katastrofy smoleńskiej panuje „zmowa milczenia”
—pisze meganarodowa „Gazeta Warszawska”.
Nikt nie pyta Antoniego Macierewicza, dlaczego podległe mu służby, zwłaszcza Służba Kontrwywiadu Wojskowego, ukrywają kluczowe dowody w sprawie katastrofy. Milczą również „niepokorni” dziennikarze
—mówi rozmówca „Warszawskiej”, Leszek Misiak, przedstawiany jako „ekspert ws. katastrofy smoleńskiej” .
Dla tysięcy Polaków, którzy zapalali po katastrofie znicze pod Pałacem Prezydenckim, jak również dla tych, którzy śledzili te wydarzenia, a teraz obserwują kolejne smoleńskie miesięcznice oraz organizowane w całej Polsce rocznicowe marsze pamięci, jest to całkowicie niezrozumiałe, a nawet wręcz szokujące. Nie tak bowiem wyobrażali sobie „dobrą zmianę”. Byli przekonani, że po dojściu PiS-u do władzy poznamy całą prawdę na temat katastrofy w Smoleńsku, gdyż tak obiecywano. A jednak po prawie półtora roku rządów PiS-u prawdy tej nie znamy”.
Najbardziej rozmówcę „Gazety Warszawskiej” dziwi „ukrywanie kluczowych dowodów. Jednak najbardziej zdumiewa mnie milczenie samego Jarosława Kaczyńskiego, dopuszczanie przez niego do całkowitego zastoju w śledztwie smoleńskim…”
A przecież „jest jasne, że milczenie i ukrywanie kluczowych dowodów ze śledztwa oznacza po prostu osłanianie sprawców”. Władza „zastępczo koncentruje emocje Polaków w sprawie Smoleńska budując pomniki ofiar… a jednocześnie ta sama władza pozostawia wyjaśnienie przyczyn ich śmierci jako sprawę wciąż otwartą. To już nawet nie kabaret, to tragifarsa”.
Brak zgody Jarosława Kaczyńskiego na powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie Smoleńska demaskuje Kaczyńskiego. Dlaczego Jarosław Kaczyński nie chciał, by publicznie, tak jak w aferze Rywina, przyciśnięto do muru dziesiątki, a nawet setki polskich świadków, w tym ludzi rządu Tuska, których sam obwiniał w sprawie katastrof
—czytamy.
Zastanawiam się, jakie racje spowodowały, że człowiek, tak boleśnie doświadczony przez tragedię smoleńską, milczy? (…) Ten dystans Jarosława Kaczyńskiego jest naprawdę zdumiewający. Tak jakby poznał już prawdę o katastrofie smoleńskiej i ta prawda na tyle go przeraziła, że całkowicie zamknęła mu usta. Jak straszna musiała być ta prawda? Na pewno tą prawdą nie było poznanie szczegółów, w jaki sposób ludzie Putina dokonali zamachu na polską delegację lecącą do Smoleńska. Bo wówczas mówiłby o tym głośno na cały świat. Tą prawdą nie były również związane z katastrofą zaniechania i zaniedbania ekipy Donalda Tuska. Bo gdyby tak było, Jarosław Kaczyński od razu obwieściłby to opinii publicznej
—pisze Misiak.
Cóż więc się stało na Siewiernym? Misiak nie wyklucza, że wszystko zostało zainscenizowane, być może żadnej katastrofy po prostu nie było, wie przecież na pewno że przed katastrofą z tupolewa wymontowano lokalizatory, pozwalające ustalić miejsce w którym znajduje się samolot. Jego zasadnicze podejrzenia są jednak inne. Został dokonany zamach, tylko że nie przez Rosjan, którzy nie mieliby w tym żadnego interesu. A kto miałby interes?
Interes miałyby potężne a nienazwane siły międzynarodowe. Tak potężne, że były w stanie nie tylko przeprowadzić w 2010 roku tę operację (być może posługując się przy tym jakąś skorumpowaną przez siebie częścią rosyjskich specsłużb, ale tylko częścią i tylko jako narzędziem, a bardzo możliwe że i bez takiego nawet udziału jakichkolwiek Rosjan się obeszło), ale i skutecznie aż do teraz blokować próby wyjaśnienia katastrofy.
O co tym siłom chodziło?
Być może w grę wchodziła kalkulacja, że zamach taki wywoła nastroje antyrosyjskie w Polsce, ale to jakby efekt dodatkowy. Być może liczono na wywołanie w ten sposób określonych skutków międzynarodowych
—czytamy.
Szło o storpedowanie ówczesnego, realizowanego przez ekipę Obamy, resetu z Rosją. Którego elementem było wstrzymanie dostarczania przez Moskwę systemu obrony przeciwlotniczej Iranowi, co groziło zwolnieniem obrotów „intratnej dla tych sił ponadnarodowych spirali zbrojeniowej, obliczonej na zaostrzenie sytuacji na Bliskim Wschodzie”. Poza tym to wszystko mogło owym siłom nie podobać się „z przyczyn światopoglądowych”.
Misiak nie stawia kropki nad „i”, ale jak rozumiem wyłania się z tego jakiś New World Order, czy przynajmniej koalicja neokonserwatystów ze światową finansjerą. No i – dopowiedzmy - zapewne z Żydami, bo przecież bez nich nigdzie się w takich razach nie obejdzie, a zresztą i neokonserwatyści, i światowa finansjera to Żydzi przecież. Spiskowcy przeprowadzili więc zamach na Lecha Kaczyńskiego, licząc na to że uda się obciążyć odpowiedzialnością Putina, co rozbiłoby w pył plany resetu. Ale chytrzy Rosjanie przejrzeli ten plan, przejęli śledztwo i mimo ewidentnych wskazań, że katastrofa była zamachem doprowadzili do przyjęcia wersji winy pilotów. I reset trwał dalej, rozsypał się dopiero kiedy „wyżej wymienione siły” doprowadziły do Majdanu.
Nic dziwnego, że poznawszy taką prawdę Kaczyński milczy i godzi się na blokowanie śledztwa. Konfliktu z rządzącą całym Zachodem konspiracją Polska by przecież nie wytrzymała…
**
Przepraszam Czytelników, że przez chwilę zamęczałem ich tym bełkotem. Ale tekst z „Warszawskiej” warto odnotować. A to z dwóch przyczyn.
Po pierwsze wpisuje się on w nastroje, naprawdę narastające wśród najtwardszej części elektoratu prawicy. Elektoratu, rzeczywiście przekonanego, że w Smoleńsku miał miejsce zamach, że to jest „oczywista oczywistość”. Gdy Misiak mówi, że ludzie ci „byli przekonani, że po dojściu PiS-u do władzy poznamy całą prawdę na temat katastrofy w Smoleńsku, gdyż tak obiecywano”, ma w sposób oczywisty rację, choć oczywiście fraza „poznamy prawdę” w tym kontekście oznacza „zostanie w sposób jednoznaczny i urzędowy potwierdzona prawda, którą i tak znamy”.
Tak się nie dzieje. I dla tej części zaplecza władzy zaczyna to stanowić problem. Ostra a tocząca się na innych płaszczyznach wojna z opozycją zmniejsza bieżące zainteresowanie tej grupy Smoleńskiem, i amortyzuje złe dla partii Kaczyńskiego skutki tej sytuacji. Ale tylko je zmniejsza, a one narastają. PiS, które w okresie opozycyjnym częściowo samo stosowało, a częściowo milcząco żyrowało narrację zamachową, powoli zaczyna znajdować się w sytuacji ucznia czarnoksiężnika, któremu zaczynają może nie zagrażać, ale na pewno sprawiać silne kłopoty rozpętane przez samego siebie siły.
Po drugie zaś – ostatni okres to wprost festiwal różnego rodzaju informacji, dotyczących wszelakich niejawnych moskiewskich ingerencji i inspiracji w zachodnie i konkretnie w polskie życie publiczne. Czy pojawienie się w naszym kraju tez, mówiących że polskiego prezydenta zamordowano na rozkaz sił, w sposób tajny rządzących Zachodem, by nieprawdziwie oskarżyć o to Rosjan, można rozpatrywać poza tym kontekstem? Ze wszech miar ciekawe pytanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/333818-to-zachodnia-konspiracja-dokonala-zamachu-w-smolensku-belkot-ale-niestety-znamienny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.