Jutrzejszy strajk nauczycieli, który organizuje ZNP może okazać się niewypałem. Weźmie w nim udział jedynie 40 - 45 proc. szkół, a nie jak zapowiadali związkowcy „większość”. W rozmowie z RMF.FM, prezes ZNP Sławomir Broniarz, nie był w stanie dokładnie powiedzieć ile dokładnie szkół będzie w nim uczestniczyło. Szef ZNP już szuka więc usprawiedliwienia i zrzuca winę za ewentualną porażkę strajku na policję i władzę.
Broniarz przyznał, że do strajku zamierza dołączyć jedynie ok. 40 - 45 proc. szkół, a nie jak zapowiadali związkowcy „większość”. Prezes ZNP, dopytywany przez dziennikarza radia RMF.FM wił się jak piskorz i mętnie odpowiadał na pytania o powody takiej frekwencji strajkowej.
Choćby wydarzenia z ostatnich dwóch godzin, kiedy nauczyciele dwóch szkół zasygnalizowali, że nie są pewni czy dojdzie do strajku, zważywszy na to, że odbywały się telefony do dyrekcji, nawet dzwoniła policja, czy będzie tam opieka nad dziećmi zapewniona. Sami się boją.
– stwierdził Broniarz, dla którego tel. od policjantów, którzy chcą mieć pewność, ie bezpieczeństwo dzieci w objętej strajkiem szkole, to „groźby”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ;MEN przypomina: „Dyrektorzy przedszkoli, szkół i innych placówek mają prawny obowiązek zapewnić uczniom opiekę”
Szef ZNP znalazł tez innych „winnych”, którzy maja rzekomo wywoływać presję na związkowcach.
(…) tego rodzaju działania podejmowane przez ministerstwo, przez kuratorów, przez władze publiczne, tudzież przez - niestety - moich kolegów z pozostałych dwóch związków zawodowych, w szkołach, które mają 5, 8, 10 nauczycieli niestety robią swoje. Ta bojaźń przed utratą pracy - bo takie sygnały docierały także ze strony samorządów - powodują, że tutaj mamy w szczególności w tych małych szkołach pewne wątpliwości, czy będzie ta faktyczna gotowość. Co nie zmienia stanu rzeczy, że nawet gdyby jedna szkoła strajkowała, jeden nauczyciel, to też warto, abyśmy powiedzieli, że nie godzimy się z tymi zmianami, które są nam serwowane.
– mówił dziś Broniarz w RMF.FM.
Kto ma więc wziąć odpowiedzialność za dzieci w szkołach, które mają jutro uczestniczyć w strajku? Zdaniem Broniarza to sprawa rodziców i dyrekcji szkół, a nie związkowców.
Ale tutaj są dzieci, tutaj są młodzi ludzie, jak piszą znów internauci - to do pana - „bierzesz nasze dzieci jako zakładników”.
– pytał dziennikarz radia.
Nie, zawracam uwagę na to, że dyrektor szkoły ma obowiązek zająć się tymi dziećmi, ma także obowiązek zagospodarowania czas spędzony przez dziecko w szkole. Żadne dziecko nie zostaje bez opieki. Mówienie o tym, że ktoś tutaj bierze dzieci jako zakładników jest niezrozumieniem sytuacji. Na szczęście bardzo duża grupa rodziców, także w internecie, wyraża poparcie dla naszego protestu. (…)Rodzice nie mają prawa czuć się zagubieni. Od 24 marca rodzice byli powiadamiani o strajku.
– odpowiedział.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:W Kaliszu nauczyciele nie będą strajkować! Lekcje zgodnie z planem
Broniarz utyskuje, że strajk spowodowany jest groźbą utraty pracy przez nauczycieli. Ten argument, bez trudu, rozbił dziennikarz, który przeprowadzał dziś wywiad z Broniarzem.
Panie prezesie, związek domaga się deklaracji od ministerstwa edukacji, że do 2022 roku nie będzie w szkołach zwolnień. Takie deklaracje już padały, padały także w tym studiu, minister Zalewska zapewniała, że będzie nie mniej, ale więcej miejsc pracy - 5 000 miejsc pracy. To was nie zadowala?
– pytał, ale Broniarz stwierdził, że w deklaracje resortu edukacji nie wierzy.
Pan prezes tak bardzo zaplątał się już w politykę, że wydaje się nie zważać na oczywiste argumenty. Strajk nauczycieli z ZNP to kapitulacja Broniarza i przykład na to, że związkowcy nie byli w stanie inaczej niż siłowo załatwić swoich spraw w MEN. Będą więc strajkować na przekór rodzicom i dużej części swoich własnych kolegów.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/333692-broniarz-juz-wie-ze-strajk-moze-byc-niewypalem-i-juz-szuka-usprawiedliwienia-dzwonila-policja-a-nauczyciele-boja-sie-utraty-pracy