Prezydent Petro Poroszenko „zdecydowanie potępił ostrzał polskiego Konsulatu Generalnego w Łucku” i polecił służbom „natychmiastowe użycie wszelkich środków dla wyjaśnienia tego incydentu”, napisał rzecznik Swiatosław Cehołko w internecie.
Takie czasy! Kiedyś zwoływało się konferencje prasowe z udziałem wszystkich odpowiedzialnych, dziś wystukuje się kilka zdań na Facebooku lub na Twitterze… Zamach, bo powiedzmy otwarcie, to był zamach, potępił też szef ukraińskiej dyplomacji Pawło Klimkin i inni. Który to już raz i ile jeszcze takich „razów” mamy się spodziewać?
Ambasada RP w Kijowie wystosowała notę… - brzmią kolejne komunikaty, tym razem z naszej strony. Prezydent Poroszenko kazał wzmocnić ochronę placówek dyplomatycznych w swoim kraju. A to Ciekawostka, Ukraina znajduje się w stanie wojny z Rosją, zaś jej prezydent dopiero odkrył, że może należałoby coś „wzmocić”? Tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności nie doszło w polskiej placówce do tragedii. Jak ustalono, zamachowcy strzelali z granatnika przeciwpancernego.
Być może była to rosyjska prowokacja. Z kremlowskiego punktu widzenia miałoby to sens. Być może jednak nie była to akcja przeprowadzona z inspiracji Moskwy. To tylko speklulacje. Nie da się zaprzeczyć, że Rosjanom byłoby na rękę pogorszenie stosunków polsko-ukraińskich. Nie dlatego, że aż tak jesteśmy ważni, nie uczestniczymy nawet w negocjacjach w tzw. formacie normandzkim (Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji), poza „wstawiennictwem” za Ukrainą tu i ówdzie i nie mamy wiele do gadania, nie spowodujemy, że Rosjanie wycofają się ze wschodu Ukrainy i Krymu jej nie oddadzą.
Wciąganie Polski w konflikt z Rosją może być natomiast testem, na ile nasi zachodni sojusznicy okażą się solidarni z naszym krajem. Jaka jest solidarność Zachodu z samą Ukrainą? - wiadomo, ograniczona. Unia Europejska niby jest otwarta dla tych, którzy chcą do niej przystąpić, co półgębkiem ujęto w deklaracji na jubileuszowej fecie w Rzymie, lecz w rzeczywistości rozszerzenie wspólnoty jest obecnie wykluczone. Po pierwsze dlatego, że unia akurat się kurczy z powodu tzw. brexitu i targają nią własne problemy o znaczeniu wręcz egzystencjalnym, a po drugie i ważniejsze dla Kijowa, że zwłaszcza dla Ukrainy nie ma w niej miejsca. Kraje UE wolą bowiem robić geszefty z Rosją i nie być stroną w jej konfliktach, a już w ogóle w zbrojnych. Integracja Ukrainy z unią stanowiłaby zaprogramowanie kłopotów w relacjach wspólnoty z Rosją, również z uwagi na wielką mniejszość rosyjską w kraju Poroszenki i społeczne podziały.
Jest wszakże jeszcze jeden istotny aspekt, o którym dziś nikt nie mówi, a mianowicie ponowne zwrócenie się dryfującego Kijowa w stronę Moskwy. Choć w obecnej sytuacji jest to trudne do wyobrażenia, taki scenariusz jest w przyszłości jak najbardziej możliwy. A to znów implikuje pytanie, czy nasza polityka zagraniczna uwzględnia taki rozwój zdarzeń? Obawiam się, że nie. Tymczasem mamy z Ukrainą inny problem: niedokonany przez nią rozrachunek z przeszłością, co rykoszetem obnażyło podziurawienie z granatnika fasady polskiego konsulatu w Łucku. Nawet jeśli ów zamach nastąpił z rosyjskiej inspiracji, nie była to pierwsza prowokacja i nie ma co udawać, że my, Polacy, niezależnie od naszego wstawiennictwa za Ukrainą w Europie, jesteśmy uwielbiani przez Ukraińców.
Przykładów tego „uwielbienia” mamy całe mnóstwo. Ledwo odrestaurowano sprowanowane w marcu, dwa polskie pomniki, znów zostały pobazgrane obraźliwymi napisami. I jak w wielu innych tego rodzaju zdarzeniach, minister Klimkin potępił – a jakże, na… Twitterze - te „dewastacje”, że były to „zaplanowane prowokacje”, dokonane przez „trzecią stronę”. Tylko w ostatnich tygodniach antypolskie „akty wandalizmu” mieliśmy w Hucie Pieniackiej, gdzie zrujnowano pomnik naszych rodaków wymordowanych w 1944r., zbezczeszczenie polskich grobów na cmentarzu w Bykowni, profanacje w Podkamieniu, gdzie upamiętniono dokonane na Polakach zbrodnie UPA i ukraińskiej formacji SS Galizien, czy np. we Lwowie, gdzie zdewastowano pomnik wymordowanych profesorów lwowskich. To jacyś „nieznani sprawcy” namalują: „śmierć Lachom!”, to znów zawieszą - jak niedawno na płocie rzekomo chronionej polskiej ambasady w Kijowie - podobiznę Stepana Bandery, współtwórcy formacji OUN-B, odpowiedzialnej m.in. za rzeź na wołyńskich Polakach… Jeśli szef ukraińskiej dyplomacji Klimkin wskazuje na „trzecią siłę”, pytam:
czy to „trzecia siła” organizuje rajdy rowerowe imienia Bandery, drukuje panegiryki na cześć tego zbrodniarza, któremu prezydent Wiktor Juszczenko nadał tytuł „Bohatera Ukrainy” za… „niezłomność ducha w obronie idei narodowej”, a co skrytykował zarówno prezydent Lech Kaczyński jak i Parlament Europejski w specjalnej rezolucji…? Nawiasem mówiąc, spora część posłów Rady Najwyższej Ukrainy (w tym z partii Julii Tymoszenko) wystosowała wówczas pismo protestacyjne do PE, w którym wychwalała Banderę , jako „symbol patriotyzmu”. Nie ma dziś większego miasta na Ukrainie, którego rady nie nadałyby Banderze „honorowego obywatelstwa”, ma około 50 pomników, jego imieniem nazywane są ulice, place i skwery, ma też wiele poświęconych mu muzeów, doczekał się nawet znaczka pocztowego, wydanego w rocznicę jego urodzin… „Trzecia siła”? Wymieniać dalej…?
Jeśli teraz polscy politycy nie zareagują stanowczo ponad podziałami partyjnymi na takie przejawy ukraińskiego „patriotyzmu”, jeśli na takim fundamencie mają być budowane przyszłe stosunki polsko-ukraińskie, to dobrej nocy. Jeśli nie teraz mamy oczekiwać, żądać i egzekwować od Ukraińców dokonania historycznej wiwisekcji, to kiedy…?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/333624-co-z-ta-ukraina-podziurawienie-fasady-polskiego-konsulatu-w-lucku-obnazylo-iluzje-naszego-dobrosasiedztwa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.