Nasze myślenie polityczne ukształtowało szczególnie mocno doświadczenie dwóch obozów politycznych, które po okresie wielkiej potęgi zawaliły się i spadły w nicość. Mam na myśli oczywiście AWS i SLD. I teraz, często podświadomie, wiele osób spodziewa się podobnego scenariusza w przypadku każdej partii, której udało się zdobyć władzę.
A przecież ostatnie lata wskazują zasadniczo na stabilność konstrukcji politycznej. Prawo i Sprawiedliwość straciło władzę w 2007-ym roku, ale przechodząc do opozycji miało wyraźnie wyższe poparcie niż w chwili obejmowania rządów. Później władzę objęła Platforma, i nie tylko zdołała politycznie przeżyć wielkie afery i tragedię smoleńską, ale także wywalczyła reelekcję w 2011 roku. I dziś znów się odbudowuje, z wyraźną pomocą Ryszarda Petru.
Nastroje paniki, które gdzieniegdzie towarzyszą ostatnim kłopotom obozu rządzącego, są zdecydowanie przesadzone. W dniu wyborów sprawa reelekcji Donalda Tuska będzie mglistym wspomnieniem. Natomiast dobre dane gospodarcze, które do nas spływają, w połączeniu z wypełnionymi obietnicami socjalnymi, będą mocnym argumentem w czasie kampanii wyborczej.
Powyższe nie oznacza jednak, że problemu nie ma. Jest, ale pasuje do niego raczej angielskie określenie na kłopoty środkowej części kadencji: midterm blues. Rozczarowanie i frustracja części wyborców w środkowym okresie cyklu politycznego uważane są za rzecz naturalną. Oczywiście, nigdy nie ma pewności, jak poważna okaże się owa chandra, i czy zniknie przed głosowaniem, czy też zapowiada stały trend spadkowy i utratą władzy. Możliwe są oba rozwiązania, jak zawsze w prawdziwej demokracji.
Dlatego trzeba reagować. Przede wszystkim na niebezpieczne procesy. A te da się sprowadzić do trzech punktów:
— 1. Szwankuje kontrola nad aktywnością medialną, legislacyjną i polityczną poszczególnych ministerstw i środowisk w PiS. Szwankuje i w Sejmie, i w rządzie. W zachodnich demokracjach jest to element polityki szczególnie starannie nadzorowany przez kierownictwa partii. U nas tymczasem poszczególne grupy zbyt często produkują i ogłaszają pomysły nieprzemyślane, zarówno gdy chodzi o ich samoistny sens, jak i skutki dla całego obozu. Całe tygodnie debatujemy o pomysłach i działaniach, których sensowność jest więcej niż wątpliwa, a stosunek kosztów do zysków wyjątkowo niekorzystny (ustawa warszawska, ustawa o stałej cenie książek, ustawa o wycince lasów).
— 2. Zbyt często poszczególne środowiska polityczne tworzące obóz rządzący nie oglądają się na dobro całości, dążąc do realizacji własnych celów. Często słusznych, ambitnych i potrzebnych, ale których niedopracowanie i pospieszna, wręcz gwałtowna realizacja wprawiają całą konstrukcję w drgawki. Zasada wydaje się być przy tym prosta: im mocniejsza pozycja ministra, im bardziej czuje się on nieformalnym „koalicjantem” lidera, a nie podwładnym, tym kłopotów więcej (choć nie jest to reguła zamykająca w sobie wszystkie kłopoty). Niepokojąca jest też obojętność, z jaką niektórzy ministrowie podchodzą do kreowanych przez siebie kłopotów wizerunkowych. Zdają się mówić, że to właściwie nie jest ich problem.
— 3. Mijają kolejne miesiące, a zmiana reguł gry III RP wciąż odkładana jest na potem. Zwłaszcza gdy chodzi o system medialny. Coś zaczyna się w tej sprawie dziać, media publiczne mają zostać wreszcie dofinansowane, mówi się o dekoncentracji, ale to wciąż za mało. Wbrew mediom można wygrać wybory, ale rządzenie przy stałej kanonadzie o tak wielkiej intensywności i tak wielkiej „gęstości” jest na dłuższą metę niemal niemożliwe. A już dziś można zasadnie pytać, czy nie jest za późno na poważną korektę, do której rząd miał pełny mandat po wyborach.
Kolejne wpadki, które przynosi brak samodyscypliny i niechęć do gry zespołowej, nie tylko osłabiają poparcie dla obozu reformy Rzeczpospolitej. Ich skutkiem jest także narastające zwątpienie tak wśród zwolenników reform, jak i części osób zaangażowanych w zmiany. A bez dobrej pewności siebie (nie mylić z pychą) trudnych reform nie da się przeprowadzić.
Łatwej drogi do odbudowy ducha drużyny nie ma, bo większość sejmowa PiS jest minimalna. Ale moim zdaniem bez choćby częściowego powrotu do gry zespołowej chandra szybko nie zniknie.
Droga do drugiej kadencji wiedzie przez stabilność i spokój wszędzie tam, gdzie jest to możliwe - czyli poza obszarem przemyślanych i koniecznych reform. Chaos oznacza oddanie władzy opozycji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/333512-klopoty-pis-nie-znikna-bez-powrotu-do-gry-zespolowej-zadania-taktyczne-musza-obowiazywac-wszystkich
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.