Rafał Ziemkiewicz napisał na Twitterze, że pierwszy raz od dawna taksówkarze narzekają na PiS. Nie dlatego, że przekonują ich ludzie z KOD czy opozycja. Tzw. prosty lud wciąż traktuje to środowisko jako wyperfumowanych krzykaczy oderwanych od koryta. Pierwsze pęknięcie w relacjach władza-lud ma bardziej przyziemną przyczynę i odbija się w sondażach. Te wyraźnie spadają, co przyznał sam Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla wSieci. Robił to w trochę bagatelizującym tonie, co jest akurat zrozumiałe dla lidera dbającego o morale swoich żołnierzy. Niemniej jednak minister Jarosław Gowin wyraził się wprost o dzwonku alarmowym. Moim zdaniem jest to nie tyle dzwonek, ale nawet dzwon, który na dodatek dzwoni z bardzo konkretnych powodów. Ziemkiewicz widzi je w postaci Misiewicza i porażce rządu w Brukseli.
Pierwszą ludzie odbierają prosto: pan minister ma ulubieńca, ulubieniec nie ma studiów, jest, relata refero, zwykłym gówniarzem, któremu odbija, każe sobie salutować, rozbija sie służbowym wozem po knajpach, a minister go usadza na różnych synekurach, nawet łamiąc prawo – i nie ma ani na gówniarza, ani na ministra siły. Ergo – jak się pisowcy dorwali, to okazują się niewiele lepsi niż kolesie od ośmiorniczek. (…) Z kolei w sprawie Tuska rząd kompletnie nie potrafił swojego postępowania ludziom racjonalnie wytłumaczyć. Nie twierdze zresztą, że takie wytłumaczenie w ogóle jest – ja go prawdę mówiąc nie widzę. W każdym razie narracja „pokazaliśmy, że umiemy sie postawić, że UE jest niesprawiedliwa, Niemcy nie liczą się z głosem mniejszych państw” byłaby może do sprzedania, gdyby rząd postawił się w jakiejkolwiek innej sprawie. Wciskania nam „uchodźców” (to najlepiej), limitów CO2, czegokolwiek zrozumiałego.
pisze na portalu społecznościowym publicysta. Na Ziemkiewicza ruszyła lawina krytyki ze strony twardego elektoratu PiS. Nieraz butna krytyka przypominała słowa Donalda Tuska, że „nie ma z kim przegrać”. PiS na pewno nie miał z kim przegrać wyborów jeszcze kilka miesięcy temu. Rozbita, gryząca się opozycja, bankructwo KOD i kompromitacja Ryszarda Petru, który zamiast nowym Tuskiem okazał się być kieszonkowym Don Juanem- wszystko to wgniatało opozycje w glebę i wprowadzało w błogostan rządzących. Teraz jednak sytuacja się zmieniła.
Grzegorz Schetyna najwyraźniej wygrał walkę w opozycji. Może niebawem wszystkie siły przerzucać na walkę z rządem. Ten robi dobrą minę do złej gry po brukselskiej porażce, która może przynieść jedynie jakieś pozytywy w długofalowej walce z Donaldem Tuskiem. Nijak jednak nie przysporzy sympatii PiS w najbliższych sondażach. A one naprawdę działają na percepcję wyborców. Nie zapominajmy, że gdyby nie zwycięstwo Andrzeja Dudy z Bronisławem Komorowskim i przebicie szklanego sufitu, partia Kaczyńskiego nie miałaby pełnej władzy. Niemal od razu po wyborach prezydenckich sondaże PiS poszybowały w górę.
We wrześniu (bez względu na rzeczywistą jakość przygotowanej reformy edukacji) dotknie Polaków jakiś rodzaj chaosu związanego z likwidacją gimnazjów. Nawet w najlepiej przygotowanej reformie zamieszanie musi się pojawić. Rząd musi liczyć się z czasowym spadkiem poparcia. Zawsze ma ono miejsce, gdy jakakolwiek reforma utrudnia czasowo przyziemne czynności zwykłych ludzi. Nie daj Bóg rząd wpadnie na pomysł zamykania w niedzielę galerii handlowych, które szczególnie tego dnia są oblegane przez Polaków. Węgierski rząd po roku wycofał się z zakazu handlu w niedzielę. Przez gniew społeczny. Inne kraje w ostatniej dekadzie też rozluźniały ten zakaz.
Do tego dochodzi słaby pijar obozu rządzącego, który odszedł w zapomnienie wraz z wygranymi wyborami. Najlepszym tego przykładem jest wczorajszy dzień, który mógł być triumfem polityki gospodarczej rządu po prognozach Moody’s. Aleksander Majewski zauważył przytomnie, że zamiast tego energia poszła na prostowanie absurdalnych słów Witolda Waszczykowskiego o rzekomych ekspertyzach dowodzących fałszerstwa wyboru Donald Tuska.
Czytaj dalej na drugiej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rafał Ziemkiewicz napisał na Twitterze, że pierwszy raz od dawna taksówkarze narzekają na PiS. Nie dlatego, że przekonują ich ludzie z KOD czy opozycja. Tzw. prosty lud wciąż traktuje to środowisko jako wyperfumowanych krzykaczy oderwanych od koryta. Pierwsze pęknięcie w relacjach władza-lud ma bardziej przyziemną przyczynę i odbija się w sondażach. Te wyraźnie spadają, co przyznał sam Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla wSieci. Robił to w trochę bagatelizującym tonie, co jest akurat zrozumiałe dla lidera dbającego o morale swoich żołnierzy. Niemniej jednak minister Jarosław Gowin wyraził się wprost o dzwonku alarmowym. Moim zdaniem jest to nie tyle dzwonek, ale nawet dzwon, który na dodatek dzwoni z bardzo konkretnych powodów. Ziemkiewicz widzi je w postaci Misiewicza i porażce rządu w Brukseli.
Pierwszą ludzie odbierają prosto: pan minister ma ulubieńca, ulubieniec nie ma studiów, jest, relata refero, zwykłym gówniarzem, któremu odbija, każe sobie salutować, rozbija sie służbowym wozem po knajpach, a minister go usadza na różnych synekurach, nawet łamiąc prawo – i nie ma ani na gówniarza, ani na ministra siły. Ergo – jak się pisowcy dorwali, to okazują się niewiele lepsi niż kolesie od ośmiorniczek. (…) Z kolei w sprawie Tuska rząd kompletnie nie potrafił swojego postępowania ludziom racjonalnie wytłumaczyć. Nie twierdze zresztą, że takie wytłumaczenie w ogóle jest – ja go prawdę mówiąc nie widzę. W każdym razie narracja „pokazaliśmy, że umiemy sie postawić, że UE jest niesprawiedliwa, Niemcy nie liczą się z głosem mniejszych państw” byłaby może do sprzedania, gdyby rząd postawił się w jakiejkolwiek innej sprawie. Wciskania nam „uchodźców” (to najlepiej), limitów CO2, czegokolwiek zrozumiałego.
pisze na portalu społecznościowym publicysta. Na Ziemkiewicza ruszyła lawina krytyki ze strony twardego elektoratu PiS. Nieraz butna krytyka przypominała słowa Donalda Tuska, że „nie ma z kim przegrać”. PiS na pewno nie miał z kim przegrać wyborów jeszcze kilka miesięcy temu. Rozbita, gryząca się opozycja, bankructwo KOD i kompromitacja Ryszarda Petru, który zamiast nowym Tuskiem okazał się być kieszonkowym Don Juanem- wszystko to wgniatało opozycje w glebę i wprowadzało w błogostan rządzących. Teraz jednak sytuacja się zmieniła.
Grzegorz Schetyna najwyraźniej wygrał walkę w opozycji. Może niebawem wszystkie siły przerzucać na walkę z rządem. Ten robi dobrą minę do złej gry po brukselskiej porażce, która może przynieść jedynie jakieś pozytywy w długofalowej walce z Donaldem Tuskiem. Nijak jednak nie przysporzy sympatii PiS w najbliższych sondażach. A one naprawdę działają na percepcję wyborców. Nie zapominajmy, że gdyby nie zwycięstwo Andrzeja Dudy z Bronisławem Komorowskim i przebicie szklanego sufitu, partia Kaczyńskiego nie miałaby pełnej władzy. Niemal od razu po wyborach prezydenckich sondaże PiS poszybowały w górę.
We wrześniu (bez względu na rzeczywistą jakość przygotowanej reformy edukacji) dotknie Polaków jakiś rodzaj chaosu związanego z likwidacją gimnazjów. Nawet w najlepiej przygotowanej reformie zamieszanie musi się pojawić. Rząd musi liczyć się z czasowym spadkiem poparcia. Zawsze ma ono miejsce, gdy jakakolwiek reforma utrudnia czasowo przyziemne czynności zwykłych ludzi. Nie daj Bóg rząd wpadnie na pomysł zamykania w niedzielę galerii handlowych, które szczególnie tego dnia są oblegane przez Polaków. Węgierski rząd po roku wycofał się z zakazu handlu w niedzielę. Przez gniew społeczny. Inne kraje w ostatniej dekadzie też rozluźniały ten zakaz.
Do tego dochodzi słaby pijar obozu rządzącego, który odszedł w zapomnienie wraz z wygranymi wyborami. Najlepszym tego przykładem jest wczorajszy dzień, który mógł być triumfem polityki gospodarczej rządu po prognozach Moody’s. Aleksander Majewski zauważył przytomnie, że zamiast tego energia poszła na prostowanie absurdalnych słów Witolda Waszczykowskiego o rzekomych ekspertyzach dowodzących fałszerstwa wyboru Donald Tuska.
Czytaj dalej na drugiej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/333238-nie-mamy-z-kim-przegrac-taka-filozofia-zmiotla-po-ostatnie-tygodnie-powinny-byc-dzwonem-ostrzegawczym-dla-rzadu