Nie mam absolutnie nic przeciwko temu, żeby „kochać Europę”, a nawet obnosić się z tym uczuciem po ulicach. Tak jak obnosili się z nim kochankowie (i kochanki) Europy 25 marca 2017 r., szczególnie w Warszawie, czego byłem naocznym świadkiem. Istnieje jednak miłość dojrzała i uczucie szczeniackie, pensjonarskie. Miłość szczeniacka jest pełna egzaltacji i pretensjonalności, co często przeradza się w nieznośny kicz.
Ale i to można zrozumieć. Przecież w końcu każde gorące uczucie jest rodzajem zaczadzenia umysłu, co wiąże się z bardzo konkretną chemią wydzielaną przez organizm i działającą na mózg. W gruncie rzeczy takie gorące uczucie, a tym bardziej pensjonarskie, jest rodzajem zatrucia umysłu, a wręcz całego organizmu. Kiedy więc w okolicach Nowego Światu miałem okazję posłuchać kochanków Europy, najpierw rzucił mi się na uszy nieznośny kicz, ale zaraz uświadomiłem sobie, że przecież kochankowie są bezradni wobec chemii działającej na ich mózgi, więc to nie ich wina, że popadają w kicz i pretensjonalność.
Biorąc pod uwagę chemiczne uwarunkowania głębokiego uczucia do Europy, jakie Polacy mogli obserwować 25 marca 2017 r., łatwiej zrozumieć wypowiedzi osób przemawiających podczas miłosnych seansów. Najbardziej chemia uderzyła chyba panią Krystynę Jandę. Do tego stopnia, że nie była ona w stanie opowiedzieć o swoim gorącym uczuciu do Europy własnymi słowami, więc tylko z głęboką miłością odczytała przemówienie wygłoszone w Rzymie przez Donalda Tuska. W miłosnych deklaracjach tak bywa, że czasem trzeba zacytować Adama Asnyka czy Halinę Poświatowską, żeby najszczerzej i najgłębiej wyrazić swoje uczucia. Donald Tusk odegrał więc w wyznaniu pani Jandy rolę zwykle przypisaną Halinie Poświatowskiej. A wszystko to zapewne przez wywoływanie w sobie wielkich wzruszeń, z czego pani Krystyna jest znana od lat.
Mniej wzruszył się były prezydent Bronisław Komorowski, co nie znaczy, że jego akt miłosny był gorszy czy mniej gorliwy. Bronisław Komorowski po prostu przestrzegał przed wrogami miłości, czyhającymi, by szczere uczucie zdeptać. Dlatego były prezydent mówił: „Nie damy wyprowadzić Polski z projektu, który jest gwarantem naszego bezpieczeństwa, rozwoju i postępu cywilizacyjnego”.
Nie było zaskoczeniem, że patos zdominował miłosną deklarację ex-szefa MSZ Radosława Sikorskiego, choć wypowiedzianą nie na ulicy, lecz w TVN24. To zrozumiałe, bo akurat ta telewizja wręcz schnie z miłości do Europy. Sikorski prawie lewitował podczas swego werbalnego aktu miłosnego: „Ludzie ginęli za to, żeby Polska była wolna, demokratyczna i żeby była częścią europejskiej rodziny. Dzisiejsza tłumna manifestacja to także wyraz strachu, żebyśmy tego nie stracili. Wielu ludziom może się wydawać, że bycie w Europie jest jak oddychanie. Tymczasem to było marzenie mojego pokolenia. Dzisiaj Europy trzeba bronić - przed nacjonalistami, demagogami”.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie mam absolutnie nic przeciwko temu, żeby „kochać Europę”, a nawet obnosić się z tym uczuciem po ulicach. Tak jak obnosili się z nim kochankowie (i kochanki) Europy 25 marca 2017 r., szczególnie w Warszawie, czego byłem naocznym świadkiem. Istnieje jednak miłość dojrzała i uczucie szczeniackie, pensjonarskie. Miłość szczeniacka jest pełna egzaltacji i pretensjonalności, co często przeradza się w nieznośny kicz.
Ale i to można zrozumieć. Przecież w końcu każde gorące uczucie jest rodzajem zaczadzenia umysłu, co wiąże się z bardzo konkretną chemią wydzielaną przez organizm i działającą na mózg. W gruncie rzeczy takie gorące uczucie, a tym bardziej pensjonarskie, jest rodzajem zatrucia umysłu, a wręcz całego organizmu. Kiedy więc w okolicach Nowego Światu miałem okazję posłuchać kochanków Europy, najpierw rzucił mi się na uszy nieznośny kicz, ale zaraz uświadomiłem sobie, że przecież kochankowie są bezradni wobec chemii działającej na ich mózgi, więc to nie ich wina, że popadają w kicz i pretensjonalność.
Biorąc pod uwagę chemiczne uwarunkowania głębokiego uczucia do Europy, jakie Polacy mogli obserwować 25 marca 2017 r., łatwiej zrozumieć wypowiedzi osób przemawiających podczas miłosnych seansów. Najbardziej chemia uderzyła chyba panią Krystynę Jandę. Do tego stopnia, że nie była ona w stanie opowiedzieć o swoim gorącym uczuciu do Europy własnymi słowami, więc tylko z głęboką miłością odczytała przemówienie wygłoszone w Rzymie przez Donalda Tuska. W miłosnych deklaracjach tak bywa, że czasem trzeba zacytować Adama Asnyka czy Halinę Poświatowską, żeby najszczerzej i najgłębiej wyrazić swoje uczucia. Donald Tusk odegrał więc w wyznaniu pani Jandy rolę zwykle przypisaną Halinie Poświatowskiej. A wszystko to zapewne przez wywoływanie w sobie wielkich wzruszeń, z czego pani Krystyna jest znana od lat.
Mniej wzruszył się były prezydent Bronisław Komorowski, co nie znaczy, że jego akt miłosny był gorszy czy mniej gorliwy. Bronisław Komorowski po prostu przestrzegał przed wrogami miłości, czyhającymi, by szczere uczucie zdeptać. Dlatego były prezydent mówił: „Nie damy wyprowadzić Polski z projektu, który jest gwarantem naszego bezpieczeństwa, rozwoju i postępu cywilizacyjnego”.
Nie było zaskoczeniem, że patos zdominował miłosną deklarację ex-szefa MSZ Radosława Sikorskiego, choć wypowiedzianą nie na ulicy, lecz w TVN24. To zrozumiałe, bo akurat ta telewizja wręcz schnie z miłości do Europy. Sikorski prawie lewitował podczas swego werbalnego aktu miłosnego: „Ludzie ginęli za to, żeby Polska była wolna, demokratyczna i żeby była częścią europejskiej rodziny. Dzisiejsza tłumna manifestacja to także wyraz strachu, żebyśmy tego nie stracili. Wielu ludziom może się wydawać, że bycie w Europie jest jak oddychanie. Tymczasem to było marzenie mojego pokolenia. Dzisiaj Europy trzeba bronić - przed nacjonalistami, demagogami”.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/333065-kochankowie-europy-antologia-aktow-milosnych-z-25-marca-2017-r-komorowski-holland-janda-thun-petru