W Rzymie podczas audiencji przywódców 27 państw członkowskich UE z u papieża Franciszka podziwialiśmy występ wesołego facecika Jean-Claude Juncekra. Ten polityk pełni funkcję przewodniczącego Komisji Europejskiej, najwyższej władzy wykonawczej wspólnoty.
Mniej śmiesznie było patrzeć jak potrząsa ramionami papieża z zamiarem poklepania go po policzkach lub nawet obsypania całusami. Papież z determinacją trzymał Junckera na odległość i do skandalu nie doszło. Tak wygląda Unia Europejska i jej establishment w 60 rocznicę podpisania Traktatów Rzymskich.
Cała ta Komisja Europejska zachowuje się „jak pijane dzieci we mgle”. Juncker już dawno powinien zostać usunięty ze swojej funkcji za ekscesy po alkoholu i niezborne deklaracje, których już nikt nie bierze poważnie. To właśnie Juncker zapowiedział, że UE będzie istnieć następne 60 lat. Niepoprawny optymista. Erich Honecker zapewniał swoich obywateli, że NRD będzie istnieć następne 100 lat i za chwilę ta jego komunistyczna „rzesza” upadła wraz z murem berlińskim. Przyszłość UE bez głębokich reform rysuje się mgliście i niepewnie, na razie udało się symbolicznie zażegnać konflikty wewnątrz wspólnoty, ale nie dało się powstrzymać fali zamachów terrorystycznych i najazdu muzułmanów na kontynent. Ten kryzys pogłębia się i zagraża tożsamości europejskiej i europejskiej cywilizacji.
Jaka jest na to rada? Elity i ich zwolennicy zdają się akceptować imigrację muzułmańską, radzą się z nią pogodzić, co podziela lewactwo i tysiące wypranych z odwagi, w tym cywilnej, młodych zwolenników „demokracji liberalnej”. A w Londynie, w reakcji na zamach pod parlamentem mieszkańcy miasta, którego burmistrzem jest muzułmanin pakistańskiego pochodzenia, Sadiq Khan, „kredki zostały rzucone”. Jak przedtem, po zamachach w Paryżu, Brukseli i Nicei. Dzieci dobrobytu przybyły na miejsce zamachu i kolorowymi kredkami wyraziły swój sprzeciw wobec okrutnych, niedobrych islamistów, którzy nie chcą zrozumieć, że obywatele Europy są multikulturalni i gotowi nieba przychylić braciom muzułmanom, a oni niewdzięcznicy, zabijają gościnnych gospodarzy. Oj, nieładnie! Dlatego nasze europejskie pijane dzieci we mgle, pokojowo nastawione dzięki hasłu amerykańskich „dzieci kwiatów” - „Make Love not War”, demonstrowały wiarę w poprawność polityczną następująco: ” We are not afraid” ( „Nie boimy się”) i „Hope not Hate” („Nadzieja zamiast Nienawiści”), a byli też naiwniacy, którzy zachęcali do modlitwy za Londyn - „Pray for London”. Brakowało tylko Junckera, malującego na ulicy swoją „białą księgę” przyszłości UE kredkami szkolnymi, poklepującego przy tym po główkach „młodych wykształconych” na lewackim Oxfordzie.
Następnie wszyscy udali się do swoich klubów na zasłużoną rozrywkę. Wiadomo - weekend ma swoje prawa. A politycy swoje. Domagają się solidarnego rozwiązania problemu imigracji, co podkreśliła w swoim wystąpieniu kanclerz Merkel. No właśnie, bo jeśli się go nie rozwiąże, zabraknie w Europie kredek, a macherzy z Państwa Islamskiego będą nadal napuszczać wyznawców Allacha na pełnych nadziei obywateli kontynentu, pełnych nadziei, że kolejny zamach nie będzie ich dotyczył. Tylko tych innych, a inni po prostu mieli pecha. Modlitwa za Londyn nie wystarczy, za Europę również, najwyższy czas na modlitwę za jej elity, aby przejrzały na oczy i uwierzyły, że najważniejsze wartości gwarantujące jedność wspólnoty, które należy przywrócić narodom, to wartości chrześcijańskie. A wartości liberalne można sobie malować kredą na chodniku, tam gdzie ich miejsce. Pod stopami przechodniów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/332974-inni-po-prostu-mieli-pecha-modlitwa-za-londyn-nie-wystarczy-za-europe-rowniez-najwyzszy-czas-na-modlitwe-za-jej-elity