Przez całe miesiące gorącego sporu o Trybunał Konstytucyjny grupa trzymająca władzę w środowisku sędziowskim przekonywała Polaków, że nie ma państwa prawa bez Trybunału Konstytucyjnego. Że to rdzeń i świątynia systemu. Trybunał był wtedy w pełni przez bliskie im środowiska polityczne kontrolowany, a wskutek platformerskich sztuczek miał być kontrolowany na zawsze. Snuto nawet poważne rozważania o podwójnym systemie prawnym mającym sparaliżować Polskę w przypadku gdyby Trybunał został tknięty. Bo wtedy - planowano - sędziowie mieli nie uznawać ustaw, które przez Trybunał nie przeszły. Jakżeby bowiem mieli sami konstytucyjność oceniać? Nie na ich to rozumy, tu trzeba mędrców. Słowem: bez Trybunału nie ma ustaw, a bez ustaw nie ma prawa.
W imię tej sprawy maszerowano, dla niej próbowano też rozpalić „polski Majdan”.
Operacja jednak się nie udała. W Trybunale przywrócono pluralizm, nie pozwalając jednej ze stron go zawłaszczyć, broniąc konstytucyjnych uprawnień każdej kolejnej kadencji parlamentu do wyboru sędziów. A prezes Trybunału pani sędzia Julia Przyłębska zabrała się energicznie do pracy.
I nagle dokonała się przemiana. Ci sami ludzie, na podstawie tej samej konstytucji, bez mrugnięcia okiem, dowodzą teraz, że w państwie prawa doskonale można się bez Trybunału Konstytucyjnego obejść. Że sami sędziowie sądów powszechnych mogą dokonywać oceny konstytucyjności ustaw. A Trybunał mogą pomijać, jest on właściwie zbędny. Bo już nie jest wyłącznie „ich”, bo już nie jest sterowalny, bo już nie ten prezes nim kieruje.
Elastyczność podejścia godna podziwu. Naprawdę, tylko najlepsi polityczni macherzy tak potrafią odwrócić kota ogonem.
-
Książka, którą trzeba przeczytać:„Matrix III Rzeczypospolitej. Pozory wolności”. Do kupienia „wSklepiku.pl”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/332449-trybunal-do-niedawna-byl-dla-nich-rdzeniem-systemu-dzis-nie-jest-juz-im-potrzebny-bo-juz-nie-jest-wylacznie-ich