Myślę, że to jest tylko publiczne zasygnalizowanie problemu, z nadzieją na to, że przy zmianach w rządzie, a sądzę, że w tym roku kalendarzowym dojdzie do zmian w rządzie, choć one zapewne nie dotkną MON-u, głos prezydenta i jego środowiska będzie w większym stopniu uwzględniany
— mówi prof. Rafał Chwedoruk,w rozmowie z portalem wPolityce.pl, komentując wymianę listów pomiędzy szefem MON a prezydentem Andrzejem Dudą.
wPolityce.pl: Wymiana listów pomiędzy prezydentem, a ministrem obrony narodowej ma niewątpliwie wymiar polityczny. Jak pan ją interpretuje?
Prof. Rafał Chwedoruk: Zbiegają się tutaj dwie kwestie. Pierwsza – strukturalna , niezależna od tego kto rządzi. Nasza konstytucja, jeśli chodzi o funkcjonowanie państwa, generalnie się sprawdziła. Nie mamy problemów z wyłanianiem większości sejmowej itp., natomiast słabym jej punktem jest dziedzictwo lat 90. i silna rola prezydenta, krzyżująca się początkowo z MSZ-em i MON-em, a obecnie głównie z Ministerstwem Obrony Narodowej. Takie napięcia mogą się pojawić wcześniej, czy później, bez względu na konfiguracje partyjne na szczytach władzy. Takie zawirowanie było moim zdaniem nieuchronne.
Druga sprawa to są skutki ostatnich wydarzeń na scenie międzynarodowej i świadomość tego, że w obozie rządzącym powinno dojść do jakichś zmian, jeśli chce powrócić do hegemonii i przewagi sondażowej nad opozycją. Coś musi się zmienić, żeby to co najważniejsze zostało po staremu. I myślę, że ośrodek prezydencki, który nie deklarował do tej pory zbyt daleko idących ambicji samodzielności, czy separowania się od rządu, chyba poczuł się uprawniony do zabrania głosu i wskazania tego, co nie funkcjonuje…
O konflikcie między Pałacem Prezydenckim, a MON-em mówiło się już wcześniej, choć nie miał on do tej pory tak spektakularnej formy. Co zdecydowało, że tym razem prezydent, mówiąc metaforycznie, zdecydował się „uderzyć pięścią w stół”?
To się wiąże z osłabieniem rządu po głosowaniu ws. Donalda Tuska.
Naprawdę? To skutek porażki w Brukseli? Nie konfliktu wokół samej armii?
O sytuacji w samej armii wszystkiego nie wiemy. Bo rzeczywista sytuacja nie może w pełni docierać do opinii publicznej. To jest specyficzny resort… Myślę, że ośrodek prezydencki jest świadomy, że ten balans sił całego obozu rządzącego ulegnie teraz zmianie. I jest to moment, w którym się należy do całej tej nowej rzeczywistości odnieść. Także po to, by wzmocnić swoje możliwości oddziaływania. Siłą rzeczy więcej można uzyskać, gdy słabszy jest jeden z polemistów, bo słabszy jest cały podmiot. I to jest głównym determinantem momentu, w którym ten list się ukazuje. A także jego formy. Bo można się domyślać, że ten list dotarł do opinii publicznej nie bez woli piszącego. Nie widziałbym jednak jakiegoś istotnego strukturalnego kryzysu we wzajemnych relacjach. To raczej element procesu negocjacyjnego.
A może prezydent postanowił zawalczyć o elektorat centrowy, który być po zamieszaniu w Brukseli zaczął od PiS-u – odpływać?
Oczywiście obóz rządzący musi pamiętać, że wygrać wybory można jedynie szerokim elektoratem, szczególnie drugą turę wyborów prezydenckich. Najwierniejsi wyborcy PiS-u wystarczą do tego, żeby przejść do drugiej tury, ale reszta już zależy od takich działań. Zwłaszcza, że elektorat w drugiej turze jest z reguły bardzo zróżnicowany. Ja bym w tym widział jeszcze jeden aspekt. Z wielu historycznych powodów w środowiskach wojskowych PiS-owi nigdy nie było łatwo zyskiwać poparcia. Czynniki historyczne spowodowały, że potęgą było tam SLD, potem część jego poparcia przejęła Platforma Obywatelska. To, co jest dla obozu władzy niebezpieczne, to konsolidacja i mobilizacja środowisk wojskowych przeciwko rządzącym. Na kanwie różnych interesów, zmian personalnych itp.
Takie myślenie zdaje się przyświecać ministrowi Macierewiczowi, który decyduje się na tak szerokie zmiany w dowództwie i jak się można domyślać „rozbijanie układów”… A co chce zyskać prezydent?
Prezydentowi zapewne nie chodzi o obsadzanie jednego czy drugiego ataszatu. Generalnie chodzi o sygnał, że w obrębie obozu władzy pamięta się też o tych, którzy nie są najbliżej. Nawet nie tyle z nadzieją przyciągnięcia różnych wyższych oficerów, ale po to, by nie można ich było jakiejś tak łatwo zmobilizować przeciwko rządzącym. Mówiąc krótko chodzi o pokazanie, że jeśli nawet ktoś nie jest z nami, to nie oznacza, że jest przeciwko nam. Bo my też mamy podobne wątpliwości. W tym przypadku, co do resortu ministra Macierewicza. Nie jest to sytuacja zupełnie nieoczekiwana, natomiast sądzę, że jej potencjał rozwojowy nie jest tak wielki, jakby się można było spodziewać.
Wątpi pan, że Andrzej Duda wejdzie na stałe do gry na krajowej scenie politycznej?
Myślę, że to jest tylko publiczne zasygnalizowanie problemu, z nadzieją na to, że przy zmianach w rządzie, a sądzę, że w tym roku kalendarzowym dojdzie do zmian w rządzie, choć one zapewne nie dotkną MON-u, głos prezydenta i jego środowiska będzie w większym stopniu uwzględniany. A także, że w obrębie zmian znajdą się te związane z funkcjonowaniem MON-u. To jest taki moment, w którym można przedstawić na agendzie przetargu w obozie władzy - swoje racje. I pewnie finał tego będzie taki, którego nie dostrzeżemy, że w polityce ministerstwa coś tam ulegnie zmianie po myśli ośrodka prezydenckiego. Być może też jest to pierwsza jaskółka zapowiadająca zmiany personalne w rządzie, skoro ośrodek prezydencki uznał, że można coś takiego w tym momencie publicznie powiedzieć. Natomiast nie sądzę, by prezydent miał ambicję tworzenia jakiegoś własnego ośrodka politycznego, bo od czasu prezydentury Lecha Wałęsy politycy już chyba z tego wyrośli. I Aleksander Kwaśniewski i Lech Kaczyński tego unikali. Nie sądzę, też by Andrzej Duda wzorem Bronisława Komorowskiego chciał w obrębie swoich partii ogrywać rolę, wspierając niektóre frakcje czy polityków… Traktowałbym to wystąpienie prezydenta w kategoriach przetargowo-negocjacyjnych…
W negocjacjach o kształt nowego rządu?
O kształt nowego rządu, o relacje prezydent – rząd, o uwzględnianie racji prezydenta w tych dziedzinach, w których on uznaje je za szczególnie istotne.
A na ile to mogła być odpowiedź prezydenta na zarzuty o bierność, w kontekście sytuacji w armii?
Nie sądzę, by one miały znaczenie. Bo gdy popatrzymy na sondaże zaufania, to zarzuty formułowane przez część liberalnej sceny politycznej chyba nie wpływają na opinie obywateli. Nie reaguje się na takie głosy, gdy ma się wysokie notowania. Dlatego ja bym wiązał to wystąpienie bardziej z sytuacją w obozie władzy po zamieszaniu, jakie zapanowało po wydarzeniach brukselskich.
Rozmawiała Anna Sarzyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/332407-nasz-wywiad-prof-chwedoruk-o-listach-prezydenta-do-szefa-mon-byc-moze-jest-to-pierwsza-jaskolka-zapowiadajaca-zmiany-personalne-w-rzadzie