Więc co z tym Tuskiem? Nic. Krzywda mu się nie dzieje, z głodu nie umrze, na nowy garnitur ma, angielskiego się poduczył, ma z kim pogadać, nie cierpi. Ma gdzie przeczekać, bo to wiadomo, co się jeszcze zdarzy? Po akcji zagranicy, jego szorstki przyjaciel Schetyna myśli w kraju o kolejnych rozgrywkach na ulicy, z niewielką pomocą przyjaciół z Nowoczesnej oraz lewicy. Nie wiadomo, może „Grzegorz” sam się zapętli i kupony od przygotowywanej rewolty oderwie nie on, lecz Tusk, i to jego partia wezwie, wodzu prowadź…?!
Poza tym, w roli gastarbeitera w Brukseli też może zbijać punkty na dokładaniu pisowcom. Tylko te komisje, prokuratura… - na nich akurat Schetyna mógłby zyskać, jednak wielkiego pola do działania nie ma - nie może przecież podpowiadać przesłuchującym, o co pytać i co mogliby wydobyć od Tuska. Przeciwnie, musi go jeszcze bronić, że „Polak na tak wysokim stanowisku w Brukseli” jest w kraju szykanowany, prześladowany, upokarzany, szkalowany itd. itp. Nie ma lekko nasz były premier na uchodźstwie: tu go nie lubią, tu z nim walczą, tu go nie chcą, na dodatek te teksty o miernocie w niemieckich mediach, jak żyć, no jak żyć…?!
Przede wszystkim myśleć pozytywnie, po niemiecku: positiv denken! Toż Tusk ma za sobą jedno wielkie pasmo sukcesów. Urzędował w kraju? Urzędował! Uciekł w odpowiednim momencie? Uciekł! Wylądował w Brukseli? Wylądował! Ma gabinet? Ma! Wygrał wojnę z własnym krajem? Wygrał! Został na stanowisku? Został! Ma pole do po/pisu z akcentem na drugą sylabę? Ma! Więc źle Donaldowi Tuskowi nie będzie. Pochodzi trochę jeszcze do biura, a już za dwa i pół roku - laba! Wróci do Gdańska, jeśli wróci, zasłużony dla wielu, z nieporównywalnym stanem konta sprzed wyjazdu i będzie przebierał w zaproszeniach z zagranicy jak w ulęgałkach. Tu referacik, tam przemówionko, ówdzie laudatio, kieliszek szampana, small-talkcik, może jakaś fucha w roli konsultanta, doradcy, czy lobbysty… - żyć nie umierać!
Gdańszczanin Wałęsa Lech wie coś o tym, zna już prawie wszystkie zbiorniki wodne i pływalnie świata, i ma czas wrzucać zdjęcia do internetu. A przy tym języka obcego nie zna, więc nasz były pan premier, nadal przewodniczący, w porównaniu z byłym prezydentem będzie miał łatwiej przy zawieraniu nowych znajomości i robieniu zakupów. I tu muszę wyznać, że mam ambiwalentne odczucia, cieszyć się, czy martwić…
-
Nasz wojownik w Unii – Zaremba na łamach „wSieci” o Saryusz-Wolskim. Przeczytaj koniecznie!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Więc co z tym Tuskiem? Nic. Krzywda mu się nie dzieje, z głodu nie umrze, na nowy garnitur ma, angielskiego się poduczył, ma z kim pogadać, nie cierpi. Ma gdzie przeczekać, bo to wiadomo, co się jeszcze zdarzy? Po akcji zagranicy, jego szorstki przyjaciel Schetyna myśli w kraju o kolejnych rozgrywkach na ulicy, z niewielką pomocą przyjaciół z Nowoczesnej oraz lewicy. Nie wiadomo, może „Grzegorz” sam się zapętli i kupony od przygotowywanej rewolty oderwie nie on, lecz Tusk, i to jego partia wezwie, wodzu prowadź…?!
Poza tym, w roli gastarbeitera w Brukseli też może zbijać punkty na dokładaniu pisowcom. Tylko te komisje, prokuratura… - na nich akurat Schetyna mógłby zyskać, jednak wielkiego pola do działania nie ma - nie może przecież podpowiadać przesłuchującym, o co pytać i co mogliby wydobyć od Tuska. Przeciwnie, musi go jeszcze bronić, że „Polak na tak wysokim stanowisku w Brukseli” jest w kraju szykanowany, prześladowany, upokarzany, szkalowany itd. itp. Nie ma lekko nasz były premier na uchodźstwie: tu go nie lubią, tu z nim walczą, tu go nie chcą, na dodatek te teksty o miernocie w niemieckich mediach, jak żyć, no jak żyć…?!
Przede wszystkim myśleć pozytywnie, po niemiecku: positiv denken! Toż Tusk ma za sobą jedno wielkie pasmo sukcesów. Urzędował w kraju? Urzędował! Uciekł w odpowiednim momencie? Uciekł! Wylądował w Brukseli? Wylądował! Ma gabinet? Ma! Wygrał wojnę z własnym krajem? Wygrał! Został na stanowisku? Został! Ma pole do po/pisu z akcentem na drugą sylabę? Ma! Więc źle Donaldowi Tuskowi nie będzie. Pochodzi trochę jeszcze do biura, a już za dwa i pół roku - laba! Wróci do Gdańska, jeśli wróci, zasłużony dla wielu, z nieporównywalnym stanem konta sprzed wyjazdu i będzie przebierał w zaproszeniach z zagranicy jak w ulęgałkach. Tu referacik, tam przemówionko, ówdzie laudatio, kieliszek szampana, small-talkcik, może jakaś fucha w roli konsultanta, doradcy, czy lobbysty… - żyć nie umierać!
Gdańszczanin Wałęsa Lech wie coś o tym, zna już prawie wszystkie zbiorniki wodne i pływalnie świata, i ma czas wrzucać zdjęcia do internetu. A przy tym języka obcego nie zna, więc nasz były pan premier, nadal przewodniczący, w porównaniu z byłym prezydentem będzie miał łatwiej przy zawieraniu nowych znajomości i robieniu zakupów. I tu muszę wyznać, że mam ambiwalentne odczucia, cieszyć się, czy martwić…
-
Nasz wojownik w Unii – Zaremba na łamach „wSieci” o Saryusz-Wolskim. Przeczytaj koniecznie!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/331460-co-z-tym-tuskiem-nie-ma-lekko-tu-go-nie-lubia-tu-nie-chca-na-dodatek-dowiedzial-sie-od-swych-protektorow-ze-jest-miernota?strona=2