Czy Donald Tusk stoi ponad prawem? Czy wolno mu więcej niż zwykłemu Polakowi? Czy ma jakiś specjalny immunitet, stawiający go ponad 38 milionami pozostałych Polaków? Oczywiście nie – o co więc ten jazgot po jego wezwaniu przez prokuraturę? Przecież to dopiero początek.
Sprawa jest banalnie prosta: prokuratura prowadzi śledztwo, w którym były premier jest ważnym świadkiem, dysponującym kluczową wiedzą. Podkreślmy: świadkiem! A świadek ma obowiązek stawić się na przesłuchanie i swoją wiedzą podzielić się z prokuratorem. Nikt i nic nigdy nie zwolni Tuska z tego obowiązku.
Ustawa o SKW i SWW mówi w art. 9. jasno, że służby te nie mogą podjąć współpracy ze służbami innych państw bez zgody premiera. Tusk musi więc wyjaśnić: wydał zgodę (jak twierdzi podejrzany b. szef SKW gen. Janusz Nosek), czy nie (jak wynika z dokumentów). Dodatkowo pomiędzy 11 stycznia 2008 r. (dymisja Pawła Grasia) a 24 listopada 2011 r. (powołanie Jacka Cichockiego) pełnił funkcję koordynatora ds. służb specjalnych. Kogo więc jeśli nie jego pytać o współpracę Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa?
I co z tego, że jest byłym premierem, a dziś szefem Rady Europejskiej? Dlaczego miałaby to być jakakolwiek przeszkoda we wzywaniu go na przesłuchania? Dlaczego jego osobista kariera w brukselskiej machinie biurokratycznej (bo przecież nie praca w interesie Polski) ma utrudniać działania prokuratury egzekwującej od urzędników dbałość o bezpieczeństwo państwa?
Pamiętają Państwo ile razy w latach 2007-2015 był wzywany do prokuratury w charakterze świadka były premier Jarosław Kaczyński? By wymienić tylko kilka spraw: rok 2008 – Łódź, śledztwo ws. samobójstwa Barbary Blidy (kilkakrotne przesłuchania), rok 2009 – Zielona Góra, śledztwo ws. rzekomego nielegalnego podsłuchiwania dziennikarzy; rok 2010 – Warszawa, śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej; rok 2011 – Warszawa, śledztwo rzeszowskiej prokuratury ws. afery gruntowej. I tak dalej…
Jeszcze częściej świadkiem (a czasem i podejrzanym) w prokuratorskich postępowaniach był w tym okresie b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Na przesłuchania przyjeżdżał zarówno jako poseł na Sejm RP i jako poseł do Parlamentu Europejskiego. Ten był chyba rekordzistą. Warszawa, Zielona Góra, Łódź, Rzeszów, Płock – to tylko kilka z miast, w których musiał odpowiadać na pytania śledczych. Skąd więc to zdziwienie, że i Donald Tusk ma być świadkiem – w sprawie dotyczącej bezpieczeństwa państwa? Takie są procedury.
Donald Tusk rządził blisko 7 lat. Przez ten czas Polską wstrząsnęło kilka głośnych i wiele mniejszych afer, o których sporą wiedzę mógł mieć szef rządu. Umowa SKW z FSB to przy nich klasyczny „pikuś”… Katastrofa smoleńska, Amber Gold, afera taśmowa i działania służb wobec dziennikarzy – to początek długiej listy.
Nie ma innego wyjścia – dokumenty podpisane przez Donalda Tuska (oraz te niepodpisane, przy sprawach załatwianych „na gębę”), informacje, które poza nim posiadało niewielu zmuszają śledczych do stawiania obecnemu szefowi Rady Europejskiej mnóstwa pytań.
Nie dziwmy się, że wybrańca brukselskich elit czeka nad Wisłą swoiste Tour de Procureur.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/331442-smieszy-wzburzenie-wezwaniem-tuska-na-przesluchanie-bo-przeciez-jego-zasadniczy-tour-de-procureur-dopiero-przed-nami