Wraz z upływem czasu dowiadujemy się o kolejnych ważnych szczegółach operacji „Saryusz”, czyli próby zablokowania kolejnej kadencji Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej przez polski rząd.
Z informacji uzyskanych przez reporterów portalu wPolityce.pl wyłania się następujący obraz sytuacji:
— 1. Jacek Saryusz-Wolski wyrażał gotowość współpracy z rządem i wystąpienia z PO już od grudnia zeszłego roku. Sprawa utknęła jednak na poziomie rozmów z europosłami Prawa i Sprawiedliwości. Zdaniem naszych rozmówców był w tym element rywalizacji o pozycję w delegacji PiS do PE.
— 2. Przed wizytą Angeli Merkel w Warszawie rząd i kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości uznały, że możliwe jest powstrzymanie się od ostrego sprzeciwu wobec przedłużenia kadencji Donalda Tuska. Warunkiem było jednak uzyskanie konkretnych ustępstw ze strony niemieckiej.
— 3. W rozmowach z kanclerz Merkel padł konkretny postulat: chodziło o wyhamowanie ataków na Polskę ze strony unijnego centrum, zwłaszcza związanych z procedurą sprawdzania praworządności. Strona niemiecka przyjęła ten postulat do wiadomości, ale w ciągu następnych tygodni nie udzieliła żadnych odpowiedzi.
— 4. W czasie wizyty w Warszawie Angela Merkel mówiła, że jest gotowa do rozmowy o nowym szefie Rady Europejskiej, pod warunkiem, że nie będzie to polityk z frakcji socjalistycznej. Sygnał był jasny: czy to będzie Tusk, czy ktoś inny, ma drugorzędne znaczenie, ważne, by był to polityk związany z chadekami (EPL). Te warunki spełniał Jacek Saryusz-Wolski.
— 5. Wówczas, kilka tygodni temu, rząd rozpoczął testowanie kandydatury Jacka Saryusz-Wolskiego. Premier Szydło poinformowała o polskiej kandydaturze państwa grupy wyszehradzkiej i kanclerz Niemiec. Reakcja rozmówców była dość stonowana. Nie jest jednak prawdą, że byli oni zaskoczeni polską propozycją.
— 6. Sprawa nabrała przyspieszenia w sobotę poprzedzającą unijny szczyt. Jacek Saryusz-Wolski został wówczas zaproszony na spotkanie z prezesem Kaczyńskim, premier Szydło i szefem MSZ. Polityk w trakcie rozmowy pierwszy raz jednoznacznie powiedział, że jeśli zostanie oficjalnie zgłoszony notą dyplomatyczną, potwierdzi swoje kandydowanie.
— 7. Gdy jednak polski rząd wystosował notę dyplomatyczną, Jacek Saryusz-Wolski nieco się wycofał. Nasi rozmówcy tłumaczą to wielką falą „hejtu”, która na niego spadła, a której wcześniej nigdy nie doświadczył. Wypowiadał się tylko na Twitterze, nie doszły do skutku planowane konferencje prasowe ani wystąpienia prezentujące program.
— 8. Rząd zdawał sobie sprawę, że szanse na zablokowanie Tuska nie były wielkie. Podjęto jednak decyzję, że nie można się wycofać, ponieważ osłabiłoby to powagę przyszłych polskich zabiegów o reformę Unii Europejskiej. „Musieliśmy pokazać pazury, i je pokazaliśmy” - mówi nasz informator, zaznaczając: nasz nieformalny prestiż jest dziś większy, niż był przed szczytem.
Operacja „Saryusz” była więc prowadzona zależnie od okoliczności i otrzymywanych sygnałów. Przedstawianie jej jako szaleńczej, nieprzemyślanej akcji podszytej emocjami nie ma nic wspólnego z prawdą.
Kleb
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/331338-tylko-u-nas-kulisy-operacji-saryusz-8-najwazniejszych-punktow-musielismy-pokazac-pazury-i-je-pokazalismy