Tyle się działo w ostatnich dniach, prezydent Gdańska udekorował całe miasto flagami UE, uczestnicy manifestacji KOD na Krakowskim Przedmieściu odśpiewali „Odę do radości” (i poszli wychylić głębszego z okazji triumfu Donalda Tuska), a „Gazeta Wyborcza” opublikowała portret nowego/starego przewodniczącego Rady Europejskiej, którym demonstranci radośnie wymachiwali podczas wieców.
Przez ten czas radości nikt jednak nie zadał podstawowego pytania: za jaką właściwie Europą opowiada się Donald Tusk i wspierająca go w Polsce opozycja? Z punktu widzenia przeciwników PiS odpowiedź na to pytanie nie ma znaczenia. Europa może być pewnie jakakolwiek: islamska, komunistyczna, liberalna, zjednoczona, rozpadająca się – byleby tylko była nieprzyjazna obecnemu rządowi. To tyle jeśli chodzi o merytoryczne uzasadnienie wyboru Tuska w oczach „obrońców demokracji”.
Pytanie jednak pozostaje i jest dość istotne. Jeżeli Donald Tusk został wybrany dzięki decyzji państw tzw. rdzenia Unii z Niemcami na czele, to oznacza to, że z ich punktu widzenia jest politycznie użyteczny. Gdyby było inaczej, nikt nie wspierałby reelekcji Tuska, którego publicysta „Die Welt” Christoph B. Schiltz określił niedawno mianem „miernego przewodniczącego”.
W miniony poniedziałek Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania ogłosiły w Wersalu deklarację powstania Europy dwóch prędkości. To odpowiedź tych krajów na postępujący kryzys Unii. Ta deklaracja – jeśli zostanie wdrożona w życie – z pewnością zostanie oprotestowana przez te państwa, którym nie spieszy się wchodzić pod kuratelę Berlina i Paryża. Z pewnością jest ona również całkowicie sprzeczna z interesem Polski. Jak w tym sporze zachowa się Donald Tusk? Czy będzie na tyle niezależny, aby stanąć wbrew interesom rządów, którym najbardziej zawdzięcza reelekcję? Czy wspierająca go w Polsce opozycja będzie upierać się, że Polska musi zrezygnować z części swojej suwerenności w imię ratowania projektu ściśle zintegrowanej Unii Europejskiej?
Można się spodziewać, że Donald Tusk nie zdoła przeszkodzić realizacji szkodliwej dla Polski koncepcji Europy dwóch prędkości. Bo gdyby miał wystarczająco dużo charyzmy politycznej, gdyby rzeczywiście miał własną wizję Europy, to nie uzyskałby poparcia ze strony najważniejszych państw Unii. Samodzielny gracz nie jest dziś eurokratom do niczego potrzebny. Zwłaszcza taki, który ma autorskie koncepcje reformy Unii.
Nie da się wykluczyć, że Tusk w obliczu alternatywy – otwarcie opowiedzieć się przeciw interesom Polski lub stanąć w poprzek niemieckiemu dążeniu do dominacji w Europie – będzie próbował lawirować, mając na uwadze, że w 2020 roku odbędą się w Polsce wybory prezydenckie, w których zapewne zechce wystartować. Jednak dziś trudno przesądzić, czy jego reelekcja na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej ułatwi mu to zadanie czy wręcz przeciwnie.
Nikt bowiem nie jest dziś w stanie przewidzieć, przed jakimi dramatycznymi wyborami może wkrótce stanąć cała Europa.
Nasz wojownik w Unii – Zaremba na łamach „wSieci” o Saryusz-Wolskim. Przeczytaj koniecznie!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/331196-minelo-kilka-dni-od-szczytu-w-brukseli-a-nadal-nikt-nie-wie-jakiej-unii-chcialby-donald-tusk