Tymczasem przy pomocy najgorliwszych komentatorów odegrano widowisko pod tytułem: pani premier pięknie walczyła i pięknie poległa. Rozumiem, że zrobiono to na użytek wewnętrzny – po to aby naznaczyć Tuska i jego dawną partię stygmatem „formacji zewnętrznej”. Ale przy okazji dano opozycji szansę wielotygodniowego rozdrapywania ran porażki. A na dokładkę umacnia się w prawicowych wyborcach stygmat pięknego umierania, nowej Jałty itd. To czysta propaganda, po tej stronie też jej pełno, ale na dokładkę propaganda szkodliwa.
Asertywna polityka zagraniczna nie jest celem samym w sobie. Ma przynosić Polakom korzyści. Łączy się ona z ryzykiem porażki na tym czym innym froncie i ja nie mam o to pretensji.
Ale wtedy, powiadam, takie porażki się pomniejsza. A nie rozdmuchuje – próbując nazywać „moralnym zwycięstwem”. A przy okazji pośrednio zachęca do tak irracjonalnych zachowań jak grad obelg internautów spadający na premiera Węgier. Wiele razy tłumaczyłem, że Orban nie jest klonem Kaczyńskiego, a Węgry mają swoje interesy i priorytety. Dziś ludzie prawicy padają ofiarą własnej propagandy.
Oczywiście opinie internautów to jeszcze nie głos rządu. Ale w Polsce przynajmniej wielu polityków prawicy uznaje internetowe kampanie za „głos ludu”, choć trudno ocenić ich reprezentatywność.
Nie stał się żaden dramat, nie wierzcie antypisowskim hejterom. Ale też nie nabzdyczajcie się tak, bo staniecie się nieskuteczni, także na krajowym podwórku. Na koniec podziękowania dla Jacka Saryusz-Wolskiego, że zgodził się dać twarz przegranej sprawie – w imię najwyższych patriotycznych pobudek. Ten człowiek więcej ryzykuje niż wygra. Piszę o tym w najbliższym numerze tygodnika „wSieci”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tymczasem przy pomocy najgorliwszych komentatorów odegrano widowisko pod tytułem: pani premier pięknie walczyła i pięknie poległa. Rozumiem, że zrobiono to na użytek wewnętrzny – po to aby naznaczyć Tuska i jego dawną partię stygmatem „formacji zewnętrznej”. Ale przy okazji dano opozycji szansę wielotygodniowego rozdrapywania ran porażki. A na dokładkę umacnia się w prawicowych wyborcach stygmat pięknego umierania, nowej Jałty itd. To czysta propaganda, po tej stronie też jej pełno, ale na dokładkę propaganda szkodliwa.
Asertywna polityka zagraniczna nie jest celem samym w sobie. Ma przynosić Polakom korzyści. Łączy się ona z ryzykiem porażki na tym czym innym froncie i ja nie mam o to pretensji.
Ale wtedy, powiadam, takie porażki się pomniejsza. A nie rozdmuchuje – próbując nazywać „moralnym zwycięstwem”. A przy okazji pośrednio zachęca do tak irracjonalnych zachowań jak grad obelg internautów spadający na premiera Węgier. Wiele razy tłumaczyłem, że Orban nie jest klonem Kaczyńskiego, a Węgry mają swoje interesy i priorytety. Dziś ludzie prawicy padają ofiarą własnej propagandy.
Oczywiście opinie internautów to jeszcze nie głos rządu. Ale w Polsce przynajmniej wielu polityków prawicy uznaje internetowe kampanie za „głos ludu”, choć trudno ocenić ich reprezentatywność.
Nie stał się żaden dramat, nie wierzcie antypisowskim hejterom. Ale też nie nabzdyczajcie się tak, bo staniecie się nieskuteczni, także na krajowym podwórku. Na koniec podziękowania dla Jacka Saryusz-Wolskiego, że zgodził się dać twarz przegranej sprawie – w imię najwyższych patriotycznych pobudek. Ten człowiek więcej ryzykuje niż wygra. Piszę o tym w najbliższym numerze tygodnika „wSieci”.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/331082-na-miejscu-pis-bagatelizowalbym-a-nie-odgrywal-spektakl-pieknej-smierci-to-naprawde-epizod?strona=2