Wiem, że od czasów kwiatów na Okęciu opiewamy – zwłaszcza na tym portalu – Wielki Brukselski Sukces i z nieskrywaną satysfakcją odnotowujemy Klęskę Tuska, ale zostawmy baśnie dzieciom i partyjnym propagandystom. Fakty, co przyznał w rozmowie z wPolityce.pl min. Witold Waszczykowski, są jednak cokolwiek inne. Rząd, a właściwie szerzej PiS i Jarosław Kaczyński poniósł porażkę. Nie jakąś dojmującą klęskę, nie przerażającą kompromitację, ale dość dotkliwą, prestiżową porażkę. Być może dyplomatyczne uprzejmości Merkel i Orbana wzięto za twarde deklaracje, z pewnością do batalii o utrącenie Tuska wzięto się za późno – to już teraz nie ma większego znaczenia. I mogę się nawet zgodzić, że może z tego wyrosnąć coś dobrego, ale na razie jest jak jest.
To co zdumiewa, to fakt, że tej porażki w najmniejszym stopniu nie potrafiła zdyskontować opozycja. To właśnie teraz mogła rozdzierać szaty i wzywać pod siedzibę rządu „wszystkich obrońców wolności i Polski w Europie” na błękitny, europejski protest.
Kaczyński oszalał, chce wyprowadzić nas z Unii, nie będzie autostrad i basenów, podróży bez granic, dopłat dla rolników, niczego nie będzie!
- tak by to mniej więcej szło.
Oni by krzyczeli, prawica by z nich kpiła, ale miałoby to szanse powodzenia. Po raz pierwszy bowiem konflikt rząd – opozycja dałoby się rozrysować jako taki, który dotyczy nas wszystkich. Bo sorry, ale kto ma ochotę umierać za Trybunał Konstytucyjny i prezesa Rzeplińskiego? Kto ma ochotę odmrażać sobie uszy w obronie histeryzującego posła Szczerby? Naprawdę trzeba mieć sporo wyobraźni i zerowy kontakt ze światem, by wierzyć, że rozpali to emocje rolnika z Podlasia i sprzedawczyni z Gorzowa.
Ale Europa to co innego. Rolnik z Podlasia ma dopłaty do mleka, mąż sprzedawczyni z Gorzowa legalnie pracuje w Niemczech, córka pracuje i studiuje w Anglii. I co, to wszystko mielibyśmy stracić, bo ten Kaczyński oszalał i nienawidzi Tuska? O nie, basta!
Dlaczego więc opozycja tego nie wykorzystała? Po pierwsze dlatego, że jest nieudolna i brak jej wyobraźni. Po drugie jednak – i to wydaje mi się ważniejsze – nie mogła, bo zaszkodził jej groteskowy „pucz kanapkowy”. Jeśli w obronie wykluczonego z obrad posła sięgnięto po argumenty o zamachu na demokrację i ograniczeniu podstawowych swobód obywatelskich, to co właściwie mieliby powiedzieć teraz? Że Hitler zmartwychwstał i piekło zamarzło?
Okupowali Sejm w czasie Bożego Narodzenia i śpiewali swe świeckie kolędy w rodzaju „Nie pucz kiedy odjadę” z powodów, których nawet oni sami nie rozumieli. Dziś byłoby jak znalazł. Jasne, okupację Sejmu, kancelarii premiera etc bym sobie ba ich miejscu odpuścił, ale teraz opozycja miała szanse pokazać Polakom, że walczy w ich imieniu, że nie chodzi im tylko o stołki, których żal. Jednak Platforma tę szansę straciła. Ryszard Petru może oczywiście wychodzić na mównicę i żądać dymisji premier Szydło, ale towarzyszy mu tylko śmiech i okrzyki „Na Maderę!”.
Na miejscu PiS nie cieszyłbym się jednak zbyt długo. W końcu kiedyś nawet opozycja będzie się musiała jakoś ogarnąć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/331044-pol-porcji-mazurka-na-porazce-pis-mogl-bardzo-wiele-stracic-uratowala-go-nieudolnosc-opozycji