To nawet zabawne, iż zakochana w sobie opozycja zmienia się na naszych oczach z „totalnej” w „totalnie przewidywalną”. Wie to już każde dziecko, że jeśli któregoś dnia PiS, z wielką pompą (jak to u nich bywa), ogłosi, iż najnowsze badania ministrów Gowina i Macierewicza dowodzą niezbicie, że Ziemia jest okrągła, Platforma natychmiast pośle posłów Budkę i Nitrasa, by dowodzili, że jednak płaska, jak ich czoła, a Ryszard Petru oznajmi, że nasza planeta to typowy sześciopak (choć będzie mu chodziło o sześcian).
Nie ma zatem większego znaczenia fakt, iż kandydat Polski na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, Jacek Saryusz-Wolski jeszcze kilka dni temu był członkiem PO. Każdy, kogo zgłosiłaby Warszawa na miejsce Tuska, zostałby przez opozycję totalną zlinczowany, poddany torturom, a na koniec rozstrzelany na oczach lemingowej gawiedzi. Po prostu – nic, co dzisiaj polskie (PO z Nowoczesną wolą mówić: „pisowskie”), nie może być dobre. Stek pomyj, kopniaków, splunięć, wyzwisk, jakie niedawni znajomi Saryusz-Wolskiego ślą pod jego adresem, to jednak strumień nie tylko pogardy, ale i tradycyjnej już bezsilności. I rys charakterystyczny tej formacji. Znacznie częściej bowiem niż z Platformy znani politycy wychodzili wcześniej z PiS. Owszem, słyszeliśmy wtedy pomruki niezadowolenia i drwiny, ale dopóki taki pisowski „dezerter” nie zaczynał walić w byłą partię ogniem ciągłym, nikt z pisowskich polityków błotem go nie obrzucał. W Platformie jest inaczej. Czy wynika to z faktu, że Saryusz-Wolski jest jednym z najpoważniejszych polskich polityków osadzonych w Brukseli i Schetyna wie, iż żadnym Januszem „Aleppo” Lewandowskim go nie zastąpi? Pewnie po części – tak.
Ale największy powód tej fali hejtu i nienawiści jest inny. Oto poważny (jeszcze przed chwilą) polityk, ba, polityk (jeszcze przed chwilą) znany w Europie nie zastosował się do Najważniejszej Zasady totalnej opozycji. Nie potraktował PiS jak grupy trędowatych faszystów, którym odmawiać trzeba już nie tylko dobrego programu politycznego (choć swojego „totale” wciąż się nie dorobili), ale i szerzej – człowieczeństwa. Których trzeba wysyłać do psychiatrów (oficjalne przekazy), a nawet na cmentarz (głosy anonimowe).
Dlatego znawca polityki europejskiej, Jacek Saryusz-Wolski przestaje być dla takich „fachowców” jak Pitera czy Thun znawcą. Jeszcze niedawno był poważnym politykiem, ale dziś dla Schetyny staje się „śmieszny”. Nie chcę się pastwić nad tym ostatnim, ale jeśli mu się wydaje, iż ludzie w Polsce nie wiedzą, z jakiego powodu wysyła swoją medialną sforę, by utrzymała Tuska z daleka od Polski, to sam jest śmieszny. Czego by nie powiedzieć o królu Europy, Donaldzie I Lepszym, i jakich by nie snuć wizji jego przesłuchań, a może i aresztowań – jeśli chodzi o możliwość utrzymania władzy w PO przez Schetynę po jego powrocie – jest ona mniej więcej taka, jak klasa ich partyjnych towarzyszy przy osikiwaniu Saryusz-Wolskiemu nogawek. Nawet nie zauważyli że dawno sobie poszedł. Ale wciąż cisną na oczach publiczności. Ot, taki teatr. Nowoczesny platformerski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/330326-polityka-milosci-na-uslugach-tuska-zlinczowac-opluc-rozstrzelac-obelgami