Rzadko w naszej politycznej młócce zdarza się, by dzięki współpracy wielu instytucji udało się wypracować coś dobrego, ponad codziennymi podziałami. Tym bardziej trzeba odnotowywać te momenty, gdy coś się udaje.
A tak właśnie jest z wyjątkowym albumem wydanym we wspólnym wysiłku Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Kancelarii Prezydenta RP, Muzeum Historii Żydów Polskich Polin oraz Instytutu Pamięci Narodowej. Album ukazuje sylwetki Polaków, którzy ratowali Żydów podczas II wojny światowej - to cisi, codzienni bohaterowie, którzy w momencie wielkiego wyzwania potrafili wznieść się na wyżyny człowieczeństwa, patriotyzmu.
Pięknie wydany album - ze wzruszającymi przedmowami napisanymi przez prezydenta Andrzeja Dudy i Szewacha Weissa - dobrze wpisuje się w rozrastającym się zjawisku odkrywania Sprawiedliwych Polaków, z których możemy być dumni. A że dziś - 6 marca - obchodzimy Europejski Dzień Pamięci o Sprawiedliwych, to warto poświęcić im chwilę.
Spośród 26,5 tys. osób, które otrzymały tytuł „Sprawiedliwych wśród narodów świata” Polacy stanowią największą grupę narodową (ok. 6,7 tys.), mimo iż w okupowanej przez Niemcy Polsce za udzielenie jakiekolwiek pomocy lub schronienia Żydom groziła śmierć
— można przeczytać w wysyłanych materiałach prasowych.
A przecież wielu Polaków nie zostało wyróżnionych tym tytułem. Jak pan Eugeniusz Szylar, który pojawił się w poniedziałek w Przystanku Historia Instytutu Pamięci Narodowej. Miał 12 lat, gdy jego rodzice przez siedemnaście długich miesięcy ukrywali sześcioosobową rodzinę Weltzów. Nosił im żywność, zaprzyjaźnił się.
W poniedziałek wspominał to ze łzami w oczach:
Jestem członkiem rodziny Szylarów, która przechowała siedmioro Żydów. Przebywali u nas siedemnaście miesięcy. (…) Wtedy schronili się w stodole, na drugi dzień tatuś poszedł do stodoły, patrzy - w kącie siedzi rodzina żydowska, zmarznięta, w kącie… Wszyscy przygarnęli się do taty. Całowali po nogach, by przyjąć ich, by choć dzień-dwa ich przetrzymać…
Tatuś przyniósł im koce, jedzenie. Przez kilka dni byli w stodole, a później tatuś porozmawiał z mamą i powiedział: „Nie mamy wyjścia, trzeba coś zrobić, bo to są ludzie”…
— wspominał początki pomocy.
Mieliśmy dużą rodzinę, a wziąć na siebie taki obowiązek… To było bardzo ryzykowne. Ale mimo wszystko tato dawał sobie radę. Mówił: „Może jakoś przetrwamy”. A dlatego mówił, że to byli nasi sąsiedzi. Tato z matką tych Weltów, którzy byli przechowywani, chodził do szkoły… Z tego powodu chyba ona zaufała tacie, że przyjdzie i nie odprawi jej…
— dodawał Szylar.
Jak opowiadał, przez siedemnaście miesięcy rodzina żydowska zżyła się z Szylarami, a kontakt był utrzymywany jeszcze długo później.
Nikt o tej historii nie wiedział. Tatuś powiedział: „Nikomu się nie chwalić, nie mówić”. Z całej rodziny nikt o tym nie mówił. Dopiero po pewnym czasie, gdy czasy się zmieniły, jak już został wybrany nowy rząd, wtedy zaczęli więcej rozmawiać na te tematy. Mówili o powstaniu muzeum w Markowej… Z tego wszystkiego byłem zadowolony, bo to mogło upamiętnić moich rodziców - za taki wyczyn. By w takim czasie przetrzymać tyle ludzi i swoją rodzinę…
— opowiadał.
Pan Eugeniusz jest ostatnim żyjącym świadkiem tamtej historii. Mimo swoich osiemdziesięciu kilku lat nie traci dobrego samopoczucia. Jak przekonywał, Bóg dał mu tak długo żyć, by dał świadectwo o tamtych czasach. Więc to robi.
Ostatnio dostałem zaproszenie do trzeciej klasy. Mój wnuk tam chodzi do szkoły i nauczycielka poprosiła mnie, bym powiedział parę słów o historii sprzed lat. Cała klasa była oniemiała. Jak oni słuchali… Oczy im powychodziły na wierzch!
— opowiadał mi po dzisiejszej konferencji.
Trochę szkoda, że taki album poświęcony Sprawiedliwym nie został wydany w większej liczbie egzemplarzy. To akurat można łatwo nadrobić i zrobić duży dodruk - polskie państwo musi być stać na materiały, które dotrą do szkół, nauczycieli historii, placówek edukacyjnych. Jeśli na poważnie myślimy o tym, by z historiami Sprawiedliwych dotrzeć „pod strzechy”, to nie można zamykać takich publikacji w tylko szufladach, archiwach i placówkach dyplomatycznych (chwała polskiemu MSZ, że to zrobiło!).
Wiele z tych historii jest wciąż nieznanych. Ludzie albo boją się o tym opowiadać, albo nie wiedzą, że mogą, że powinni to zrobić. A przecież tych sprawiedliwych, polskich bohaterów, którzy mogą opowiedzieć te historie jest z roku na rok coraz mniej. Biologia robi swoje.
Rzadko kto mówi o tym aspekcie działalności Radia Maryja (nie pasuje bowiem do tezy o „antysemickim” ponoć radiu), ale od kilku lat o. Tadeusz Rydzyk apeluje do słuchaczy i ich znajomych, by zgłaszali takie relacje i opowieści. Te apele nieustannie są ponawiane - ostatnio trafiłem na niego przy okazji słuchania porannych godzinek.
Dzięki osobom, które telefonują lub nadsyłają relacje, udało się dotrzeć do nieznanych dotąd dokumentów. Ponadto sprostowano pisownię wielu nazwisk i miejscowości, które błędnie są powielane w literaturze tematu. Niezwykle cenne są przesyłane dokumenty i zdjęcia, wśród nich świadectwa pomocy napisane po wojnie przez uratowane rodziny żydowskie
— pisał ks. prof. Paweł Rytel-Andrianik (dzisiejszy rzecznik KEP).
Pamięć o Sprawiedliwych, naszych wielkich, codziennych bohaterach to jeden z elementów, które powinny łączyć niezależnie od poglądów na lustrację, Trybunał Konstytucyjny czy kandydaturę Donalda Tuska. Jak państwo widzą, do jednej bramki grają i Radio Maryja, i Muzeum POLIN, i IPN, i instytucje państwa.
Byłoby pięknie, gdyby za kilka lat historie Sprawiedliwych, ich nazwiska i postawy zapisały się wyraźnie w polskiej opinii publicznej. Udało się przebić do zbiorowej świadomości z Powstaniem Warszawskim, udało się z Żołnierzami Wyklętymi, powinno udać się i w tym zakresie. Jak mówił prezydent Duda, to tacy sami bohaterowie II wojny, jak ci, którzy stawali z bronią w ręku przeciw niemieckiemu okupantowi.
Jak naród nie ma historii, to nie istnieje. Jestem wdzięczny rządowi, prezydentowi, wszystkim ministrom - by te historie poszły na cały świat
— mówił dziś wzruszony pan Eugeniusz.
Niech te historie idą jak najdalej. Wszyscy powinniśmy grać tutaj do jednej bramki. Cieszy, że coraz częściej to się dzieje. Ale trzeba jeszcze wyraźniej przyspieszyć.
1 marca to wielki sukces polityki historycznej, ale trzeba iść dalej. Co po MPW i Wyklętych?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/330295-ponad-podzialami-gramy-do-jednej-bramki-odkrywanie-historii-polskich-sprawiedliwych-idzie-coraz-lepiej-jest-sie-z-czego-cieszyc