To się musiało tak skończyć. Najpierw Jan Wróbel na antenie Radia TokFM skrytykował „Klątwę” w Teatrze Powszechnym, a w piątek na falach tej samej stacji niezawodny Jacek Żakowski przypuścił atak na swojego kolegę.
Jan Wróbel jest dorosłym człowiekiem, wie, co robi. Kilka lat temu znalazł swoją niszę, jako „koncesjonowany konserwatysta” występujący w liberalnych mediach, takich jak TokFM czy TVN. Podpisał w ten sposób rodzaj cyrografu, został zaakceptowany przez liberalny salon w zamian za nieprzekraczanie wyznaczonych granic, a te – o czym Janek doskonale wie – nakreśla redakcja przy Czerskiej. Aż w końcu nadszedł moment, w którym dostępna przestrzeń stała się nieznośnie mała, co groziło już nie tylko utratą tchu, ale i twarzy. I Janek nie wytrzymał. Jednak krytykując słusznie spektakl w Teatrze Powszechnym jako wybryk obłąkanych z nienawiści ludzi, przekroczył tym samym wyznaczoną mu granicę.
Ostrzeżenia udzielił mu w piątek niezastąpiony Jacek Żakowski. Tradycyjnie już zarzucił mu – tak jak wszystkim swoim oponentom – koniunkturalizm i chęć podłączenia się do koryta z pisowskimi konfiturami. Żakowski, który od dawna podgrzewa atmosferę amoku panującą w środowiskach antypisowskich mediów, z bolszewicką czujnością tropi wszelkie przejawy niesubordynacji.
Potrafi nawet posuwać się do denuncjacji nieprawomyślnych autorów. Niezadowolony z moich felietonów publikowanych w „Rzeczpospolitej”, zapytywał publicznie moją ówczesną redakcję, jak długo „poważna gazeta” będzie udzielać mi miejsca na swoich łamach.
Dlatego muszę stanąć po stronie Janka Wróbla, choć nie pojmuję jakie licho podkusiło go, aby antyszambrować w szeregach tak hermetycznej sekty. Jeśli liczył na jej nawrócenie, to była to misja skazana od początku na niepowodzenie, jeśli miał nadzieję na konfitury, to kompletnie się nie opłaciło. Koszt okazał się zbyt wysoki.
A co do Jacka Żakowskiego… Mam wrażenie, że nieustanne oskarżenia o koniunkturalizm, które wysuwa pod adresem oponentów, mają jakiś związek z jego osobistym doświadczeniem. Komentarze ekonomiczne i społeczne pisze czasem niezłe, bywa, że wbrew obowiązującym w jego środowisku poglądom. Może to cena, jaką musi płacić za odrobinę wolności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/330029-nie-moze-byc-tak-aby-w-liberalnych-mediach-publicysta-mowil-to-co-naprawde-mysli