No i się nasłuchaliśmy. Przedstawiciele najgłośniejszej ostatnio kasty w państwie, kasty z własnego nadania, spotkali się w Katowicach, by wyrazić oburzenie z powodu bezprzykładnego ostatnio ataku na demokratyczne państwo – jak określono – prawa. Atak ten, co oczywiste, wymaga należytego odporu, a dać go może wyłącznie zespolony wysiłek wszystkich prawników. Nie całe społeczeństwo, to też podkreślono, zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Należy zatem tej nieoświeconej części obywateli umożliwić niezbędną iluminację. Niech wreszcie te nienależące do kasty szeregi zrozumieją o jak wielką stawkę toczy się ta brudna szarża, która przynieść może jedynie pożogę.
Nieoświecone tępaki wciąż bowiem czepiają się bzdurnych drobiazgów. Nieprzerwanie przypominają jakiegoś sędziego, który otrzymywał i wykonywał bez zająknienia polecenia z kancelarii byłego premiera. Wazeliniarstwo i przynależność do kasty tak bardzo zaćmiła mu umysł, że nawet nie zdołał rozpoznać jakiegoś redaktorka podszywającego się pod urząd premiera. I w końcu redaktorek był ścigany, a nie sędzia. Dodajmy prezes Sądu Okręgowego z Gdańska. Tego samego, co leży tuż koło Sopotu. Najwyżsi przedstawiciele kasty milczeli wówczas, jak wryci. Takie to zrobiło na nich wrażenie. Nie ruszyła ich także seria idiotycznych wyroków w warszawskiej aferze gruntowej. Przedstawiciele tej samej kasty udawali niedorozwiniętych podpisując migiem dokumenty wartości wielu milionów, choć podstawą do prawnej diagnozy były pisma osób mających po 120 lat! Ileż śmierdzących afer było w Polsce nierozpoznanych na skutek opieszałości sędziów! Z czego ta opieszałość wynikała? Niech sobie kasta sama odpowie. Tu żadnej iluminacji nie trzeba. Sprawa FOZZ może tu być sztandarowym przykładem. Ale istnieje wiele innych. Ponoć sędziów z czasów PRL jest już bardzo mało. Może i tak. Ale dziś sądzący praktykowali u nich właśnie, a wielu z nich doskonaliło swój warsztat pod kierunkiem i nadzorem rodziców. Przez 24 godziny na dobę.
Idol obecnych iluminatorów, nadsędzia, nadprezes i nadprzykład układał wraz politykami PO przepis o przejęciu przez nich Trybunału Konstytucyjnego, aby potem uznać nowelizującą normę za niewłaściwą. Nie było innego wyjścia. Kaście owe zabiegi bardzo się podobały i jest pewne, że ów stan trwa nadal.
Co napisawszy przywołuję kastę, by – stosując muzyczne obyczaje – kierowała się raczej terminem adagio. Agitato jest tu mało przydatne, bo w końcu wychodzi burlesco.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/330007-najwyzsza-polka-kasty-powinna-raczej-adagio-a-nie-agitato-bo-wychodzi-burlesco