Celne uderzenie prokuratorów, którzy badają, kto naprawdę stał za aferą Amber Gold. Wywołali popłoch, przesłuchując wczoraj i dziś szefa Amber Gold Marcina P. i jego żonę Katarzynę. Reakcja była natychmiastowa – atak na prokuraturę. W jaki czuły punkt uderzyli śledczy? Portal wPolityce.pl dotarł do informacji, które rzucają nowe światło na dzisiejsze „rewelacje” medialne w sprawie Marcina P. To szeroko zakrojona akcja, która ma na celu osłabienie działań śledczych, którzy są o krok od wyjaśnienia jednej z największych afer z czasów rządów Donalda Tuska.
Prokuratorzy są niemal pewni, że za małżeństwem P. stał ktoś inny. Gigantyczne oszustwo, w wyniku którego prawie 20 tysięcy Polaków straciło ponad 850 mln zł oszczędności, wymagało misternego przygotowania. A małżonkowie P. – jak mówią nieoficjalnie śledczy – nie byliby w stanie podołać takiemu wyzwaniu.
To nie są ludzie na takim poziomie. Ani pod względem intelektualnym, ani z racji dość ubogiej wiedzy na temat mechanizmów w świecie finansowym.
– tłumaczą śledczy zajmujacy się piramidą finansową Marcina P.
CZYTAJ TAKŻE:Marcin P. nie chce zeznawać przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Jako powód podaje niespodziewane przesłuchanie
Biorąc pod uwagę intelektualne ograniczenia prezesa Amber Gold i jego żony, ich przesłuchanie w prokuraturze mogło wywołać popłoch. I wywołało! Obrońca Marcina P. poskarżył się radiu RMF, że nie wziął udziału w tym przesłuchaniu, sugerując złą wolę prokuratury.
Jaka jest prawda? Adwokaci nie musieli uczestniczyć w przesłuchaniu, ponieważ w prowadzonym przez łódzką prokuraturę śledztwie szef Amber Gold i jego żona występują jako świadkowie, a nie jako podejrzani. Co więcej, żadne z nich nie prosiło o obecność swoich obrońców.
Przesłuchanie w charakterze świadków Marcina P. i Katarzyny P. w tej sprawie nie wymagało uczestniczenia w nim obrońców (…). Zarówno Marcin P., jak i Katarzyna P. nie złożyli wniosków o dopuszczenie do udziału w przesłuchaniach ich adwokatów (…). Nie zgłosili do protokołu żadnych zastrzeżeń co do przebiegu przesłuchań z ich udziałem.
– napisała w komunikacie Prokuratura Krajowa.
Jak twierdzi radio RMF, aferzysta – mimo początkowej zgody – nie chce już zeznawać przed sejmową komisją śledczą badającą aferę. Powodem jest fakt, że prokuratorzy… ośmielili się go wezwać na „zaskakujące dla niego przesłuchanie”. Skąd radio wie o rzekomej decyzji Marcina P., skoro dziennikarze nie mają do niego dostępu? Czy rozpuszczanie takich informacji, być może przez adwokata, jest metodą wywierania presji na szefa Amber Gold, by nie zgadzał się więcej na rozmowy z prokuratorami bez „kurateli” prawnika?
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Celne uderzenie prokuratorów, którzy badają, kto naprawdę stał za aferą Amber Gold. Wywołali popłoch, przesłuchując wczoraj i dziś szefa Amber Gold Marcina P. i jego żonę Katarzynę. Reakcja była natychmiastowa – atak na prokuraturę. W jaki czuły punkt uderzyli śledczy? Portal wPolityce.pl dotarł do informacji, które rzucają nowe światło na dzisiejsze „rewelacje” medialne w sprawie Marcina P. To szeroko zakrojona akcja, która ma na celu osłabienie działań śledczych, którzy są o krok od wyjaśnienia jednej z największych afer z czasów rządów Donalda Tuska.
Prokuratorzy są niemal pewni, że za małżeństwem P. stał ktoś inny. Gigantyczne oszustwo, w wyniku którego prawie 20 tysięcy Polaków straciło ponad 850 mln zł oszczędności, wymagało misternego przygotowania. A małżonkowie P. – jak mówią nieoficjalnie śledczy – nie byliby w stanie podołać takiemu wyzwaniu.
To nie są ludzie na takim poziomie. Ani pod względem intelektualnym, ani z racji dość ubogiej wiedzy na temat mechanizmów w świecie finansowym.
– tłumaczą śledczy zajmujacy się piramidą finansową Marcina P.
CZYTAJ TAKŻE:Marcin P. nie chce zeznawać przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Jako powód podaje niespodziewane przesłuchanie
Biorąc pod uwagę intelektualne ograniczenia prezesa Amber Gold i jego żony, ich przesłuchanie w prokuraturze mogło wywołać popłoch. I wywołało! Obrońca Marcina P. poskarżył się radiu RMF, że nie wziął udziału w tym przesłuchaniu, sugerując złą wolę prokuratury.
Jaka jest prawda? Adwokaci nie musieli uczestniczyć w przesłuchaniu, ponieważ w prowadzonym przez łódzką prokuraturę śledztwie szef Amber Gold i jego żona występują jako świadkowie, a nie jako podejrzani. Co więcej, żadne z nich nie prosiło o obecność swoich obrońców.
Przesłuchanie w charakterze świadków Marcina P. i Katarzyny P. w tej sprawie nie wymagało uczestniczenia w nim obrońców (…). Zarówno Marcin P., jak i Katarzyna P. nie złożyli wniosków o dopuszczenie do udziału w przesłuchaniach ich adwokatów (…). Nie zgłosili do protokołu żadnych zastrzeżeń co do przebiegu przesłuchań z ich udziałem.
– napisała w komunikacie Prokuratura Krajowa.
Jak twierdzi radio RMF, aferzysta – mimo początkowej zgody – nie chce już zeznawać przed sejmową komisją śledczą badającą aferę. Powodem jest fakt, że prokuratorzy… ośmielili się go wezwać na „zaskakujące dla niego przesłuchanie”. Skąd radio wie o rzekomej decyzji Marcina P., skoro dziennikarze nie mają do niego dostępu? Czy rozpuszczanie takich informacji, być może przez adwokata, jest metodą wywierania presji na szefa Amber Gold, by nie zgadzał się więcej na rozmowy z prokuratorami bez „kurateli” prawnika?
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/329677-ujawniamy-ktos-chroni-szefa-amber-gold-i-jego-mocodawcow-stad-atak-na-prokuratorow-i-wrzutki-medialne