Jak głębokie trzeba mieć przeświadczenie o ograniczeniach własnego elektoratu, by snuć przed nim publicznie takie dyrdymały, jak Ewa Kopacz? Wiem, już się przyzwyczailiśmy – w dobie pana Wątłego i zachwytów nad przerabianiem polskiego teatru w dom publiczny, nic nas – ludzi wychowanych na polskiej kulturze – nie zaskoczy. Nawet to, że była premier (Boże, Ty widzisz i nie grzmisz?) Ewa Kopacz udaje w ostatnich wywiadach jeszcze głupszą niż… (tu proszę wpisać nazwisko wybranej posłanki, bo jest w kim wybierać).
Przypomnę czasy nie tak odległe, bo jeszcze wtedy, kiedy PiS był w opozycji. Nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek z posłów PiS powiedział o urzędującym premierze, że to premier, powiedzmy Ewa Kopacz. Było Kopacz, był Tusk, był Sikorski
— mówi Ewa Kopacz.
Bajka ta jednak ma poważny minus, bo wynika z niej niezbicie, że albo była premier ma poważne braki z pamięcią, takie na co najmniej metr w głąb, albo cynicznie kłamie. Nie byłby to, rzecz jasna, pierwszy raz, gdy prawa ręka Donalda Tuska mija się z prawdą, by – we własnym mniemaniu – powalczyć o nieco elektoratu. Warto jednak zadać pytanie uniwersalne: czy pani Kopacz ma swoich wyborców za skończonych półgłówków, gdy plecie takie dyrdymały?
Chcemy być opozycją moralną, opozycją, która będzie stawać po stronie tych, których krzywdzi, oszukuje i niekiedy wykorzystuje PiS. Staramy się to robić, choćby wypadek pani premier i sytuacja tego młodego człowieka, któremu przykleja się etykietkę przestępcy, tylko dlatego, bo jechał tą samą drogą, którą jechała kolumna pani premier.
Zapytam Państwa, choć nie spodziewam się tu zbyt wielu wyborców PO – co trzeba mieć w głowie, by tak pomiatać słuchaczami, widzami i czytelnikami? Czy Tusk naprawdę chciał pogrążyć Platformę, dając tej kobiecie funkcję szefa rządu? Czy jej ostatnie wywiady nie dowodzą, że nie powinna być szefem nawet upadającego warzywniaka? A toporna gra Platformy wokół niefortunnej odpowiedzi prezesa PiS na żenującą odzywkę w Sejmie – czyż nie dowodzi, że ludzie ci mają swoich odbiorców za – delikatnie mówiąc – ćwierćinteligentów? Za ciemną masę, która łyknie wszystko, nawet Wątłego?
To wyrafinowana gra Schetyny – ktoś powie. Specjalnie rzuca Kopacz na pierwszą linię, by raz jeszcze udowodnić, że po pierwsze nie ma dziś dla niego alternatywy na fotelu bossa PO, a po drugie – że cała ta mityczna „stajnia Tuska” bez króla Donalda jest w stanie wyłącznie się kompromitować. Owszem – odpowiem – byłoby to możliwe, gdyby nie fakt, że sam Schetyna także zdążył już wspomnieć, iż skoro PiS to „ludzkie pany”, to może i „rasa panów”? Pan Grzegorz najwyraźniej nie pamięta, że „rasa panów” samych Polaków wymordowała w liczbie 6 milionów, zaś „ludzkie pany” z PiS co roku, 19 października obchodzą rocznicę śmierci Marka Rosiaka, zamordowanego przez byłego działacza PO.
Jak długo jeszcze polscy politycy będą wycierać sobie usta krwią ofiar III Rzeszy? Ile razy trzeba będzie powtarzać, że w kraju tak okaleczonym niemieckim faszyzmem przyzwoity człowiek nie wyzywa drugiego od hitlerowców tylko dlatego, że się z nim nie zgadza? W przeciwnym razie albo jest chory na władzę, albo z nienawiści. W obu jednak przypadkach nie powinien pełnić w życiu publicznym roli większej niż przykład ostrej, politycznej patologii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/328874-nikt-tak-nie-obraza-elektoratu-platformy-jak-czynia-to-jej-wladze