Dzisiaj Niemcy Francuzi, Hiszpanie obawiają się inwazji z krajów muzułmańskich, a nie tego, co dzieje się w Polsce, czy na Węgrzech

— mówił Ryszard Czarnecki, eurodeputowany PiS i wiceszef PE w programie Krzysztofa Skowrońskiego w TVP Info.

Jak tłumaczył polityk, Frans Timmermans, który namawiał członków UE do tworzenia wspólnego frontu przeciw Polsce, jest przedstawicielem lewicowej Partii Pracy, rozczarowanym tym, że w parlamencie polskim nie ma lewicy.

To przekłada się na emocje, na osobistą niechęć

— uważa Czarnecki.

Trzeba zobaczyć kontekst. Za parę tygodni w ojczyźnie Timmermansa odbędą się wybory. Tam na pierwszym miejscu jest partia mocno eurosceptyczna. Pan Timmermans odwraca uwagę od własnego kraju. Woli przenieść tę akademicką dyskusję na to co się dzieje w Warszawie. Żeby nie mówić o tym, co się dzieje w Hadze

— przekonywał.

Przypomniał, że wybory w Holandii odbędą się w marcu, a zaraz potem we Francji.

We Francji liderem jest pani Marine Le Pen, zwolenniczka wyjścia Francji nie tylko z UE ale i z NATO

— przypomniał. Czarnecki nie obawia się jednak szybkiego rozpadu Wspólnoty. Nie jest też przekonany czy Marine Le Pen ostatecznie wygra. Bardziej realne jest jego zdaniem zwycięstwo Ruchu Pięciu Gwiazd we Włoszech, który zapowiada wyprowadzenie Italii ze strefy euro.

To będzie poważny cios dla europejskiej gospodarki

— uważa eurodeputowany.

Komentując sytuacje w Niemczech Czarnecki podkreślił natomiast, że ewentualne zwycięstwo SPD Martina Schulza oznaczałoby stworzenie koalicji zdecydowanie bardziej proputinowskiej niż obecna.

Oceniając kondycje Polski na arenie międzynarodowej Czarnecki stwierdził ostatecznie:

To, że Polska stała się prime-makerem, rozgrywającym, to zasługa polskich władz i aktywnych europosłów. Myślę, że jesteśmy dziś ważniejszym państwem niż półtora roku temu

—ocenił.

ansa/TVP Info