Wygląda to na klasyczną intrygę Donalda Tuska, podobną do tych, które z upodobaniem stosował będąc przewodniczącym Platformy Obywatelskiej, a przez siedem lat premierem. Tusk wrzucał mediom coś, co często miało pochodzić od jego wrogów. Po to, żeby się wzmocnić. Wrzutki były „od czapy”, ale służyły temu, żeby grać ofiarę, a nie napastnika. Na przykład Tuskowi przypisuje się intrygę rozegraną w 2005 r., a wymierzoną w prof. Zytę Gilowską, ówczesną wiceprzewodniczącą PO, żeby zbytnio nie urosła jako jego konkurentka. Chodziło o wrzutkę dotyczącą nepotyzmu. Intrygami „wykończył” Tusk w 2009 r. Grzegorza Schetynę, wcześniej swego ulubionego człowieka od brudnej roboty. Jan Rokita twierdził wręcz, np. w wywiadzie rzece „Anatomia przypadku”, że cała filozofia władzy Donalda Tuska sprowadzała się do politycznych intryg, i że wszystko, co w polityce osiągnął, zawdzięczał intrygom. Znakiem firmowym Tuska miały być, wedle Rokity, „intryga, podstęp, prowokacja”. Jan Rokita wie, co mówi, bo sam padł ofiarą intryg i prowokacji Donalda Tuska. Kilka dni temu w „Financial Times”, za sprawą Henry’ego Foya, opuszczającego właśnie Warszawę korespondenta tej gazety w Polsce (od 2014 r.), pojawiła się wrzutka pasująca jak ulał do intryganckiej metody działania Donalda Tuska.
Dwaj brukselscy urzędnicy mieli powiedzieć brytyjskiemu dziennikowi, że Polska, czyli de facto Jarosław Kaczyński może ścigać Donalda Tuska europejskim nakazem aresztowania (ENA). Sam Jarosław Kaczyński miał rozpowszechniać takie sensacje w rozmowach z zachodnimi politykami, m.in. z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Prezes PiS robi to ponoć dlatego, żeby uniemożliwić Tuskowi pozostanie na drugą kadencję przewodniczącym Rady Europejskiej. Prawdopodobieństwo tego, że Jarosław Kaczyński mówił z Angelą Merkel o europejskim nakazie aresztowania dla Donalda Tuska jest właściwie zerowe. Tak jak zerowe jest prawdopodobieństwo przekazywania Donaldowi Tuskowi przez kanclerz Angelę Merkel treści jej nieoficjalnych rozmów z ważnymi politykami. Pani kanclerz może byłego polskiego premiera do różnych spraw wykorzystywać, ale nie w roli powiernika. Tym bardziej że doskonale wie o tych jego metodach działania, które opisał m.in. Jan Rokita. W końcu w niemieckich tajnych służbach nie pracują idioci. Wrzutka o ENA wcale Tuskowi nie szkodzi, bo przedstawia go jako ofiarę „pisowskiego reżimu”. Tak poniewierany i straszony Tusk bardziej zasługuje na drugą kadencję, niż gdyby nic się wokół niego nie działo. Wrzutka o ENA, na tle obrazu PiS i Jarosława Kaczyńskiego jako „podpalaczy” Unii Europejskiej (m.in. na łamach „Financial Times”) ma dowodzić, że Donald Tusk jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Poza tym ta intryga ma wywołać empatię i współczucie dla Tuska, a część europejskich przywódców zachęcić do głosowania „na złość” Kaczyńskiemu i obecnym władzom Polski.
Artykuł w „Financial Times” doskonale wpisuje się w kampanię wyborczą Tuska i jej cele. Ta kampania polega na ustawieniu się Tuska w opozycji do polskiego rządu, na kreowaniu się na ofiarę „pisowskiego reżimu” i odgrywaniu wielkiego Europejczyka, wolnego od „narodowego skrzywienia”, skoro zwalczają go ponoć obecne władze naszego kraju. Zwalczają go m.in. jako Europejczyka właśnie, co oznacza, że jest optymalnym kandydatem. Intryga Tuska jest szyta tak grubymi nićmi, że – jak mawia Tadeusz Cymański – „nawet dzidzi to widzi”. I tę intrygę potwierdza niby żartobliwy wpis Donalda Tuska na Twitterze: „I ładnie to tak na Polaka Niemcom donosić?”. Ten wpis także dowodzi, że kampania Tuska została oparta na kreowaniu się na ofiarę polskiego rządu i Jarosława Kaczyńskiego. Zważywszy na wrzutkę w „Financial Times” i opartą na intrydze strategię Tuska, tym bardziej niesmaczne, a wręcz żenujące jest dokładanie się do tej prowokacji polityków PO, w tym Grzegorza Schetyny. Akurat przewodniczący PO dobrze wie, jak działa Tusk, więc dopisuje się do intrygi z czystego wyrachowania. Paweł Zalewski posunął się nawet do tego, że oskarżył Jarosława Kaczyńskiego o „działanie wbrew polskiemu interesowi narodowemu”. Wygląda na to, iż Donald Tusk słusznie założył, iż w swoją prowokację wkręci nawet tych, którzy byli jego ofiarami w przeszłości, i że dadzą się oni wykorzystać w roli użytecznych idiotów.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wygląda to na klasyczną intrygę Donalda Tuska, podobną do tych, które z upodobaniem stosował będąc przewodniczącym Platformy Obywatelskiej, a przez siedem lat premierem. Tusk wrzucał mediom coś, co często miało pochodzić od jego wrogów. Po to, żeby się wzmocnić. Wrzutki były „od czapy”, ale służyły temu, żeby grać ofiarę, a nie napastnika. Na przykład Tuskowi przypisuje się intrygę rozegraną w 2005 r., a wymierzoną w prof. Zytę Gilowską, ówczesną wiceprzewodniczącą PO, żeby zbytnio nie urosła jako jego konkurentka. Chodziło o wrzutkę dotyczącą nepotyzmu. Intrygami „wykończył” Tusk w 2009 r. Grzegorza Schetynę, wcześniej swego ulubionego człowieka od brudnej roboty. Jan Rokita twierdził wręcz, np. w wywiadzie rzece „Anatomia przypadku”, że cała filozofia władzy Donalda Tuska sprowadzała się do politycznych intryg, i że wszystko, co w polityce osiągnął, zawdzięczał intrygom. Znakiem firmowym Tuska miały być, wedle Rokity, „intryga, podstęp, prowokacja”. Jan Rokita wie, co mówi, bo sam padł ofiarą intryg i prowokacji Donalda Tuska. Kilka dni temu w „Financial Times”, za sprawą Henry’ego Foya, opuszczającego właśnie Warszawę korespondenta tej gazety w Polsce (od 2014 r.), pojawiła się wrzutka pasująca jak ulał do intryganckiej metody działania Donalda Tuska.
Dwaj brukselscy urzędnicy mieli powiedzieć brytyjskiemu dziennikowi, że Polska, czyli de facto Jarosław Kaczyński może ścigać Donalda Tuska europejskim nakazem aresztowania (ENA). Sam Jarosław Kaczyński miał rozpowszechniać takie sensacje w rozmowach z zachodnimi politykami, m.in. z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Prezes PiS robi to ponoć dlatego, żeby uniemożliwić Tuskowi pozostanie na drugą kadencję przewodniczącym Rady Europejskiej. Prawdopodobieństwo tego, że Jarosław Kaczyński mówił z Angelą Merkel o europejskim nakazie aresztowania dla Donalda Tuska jest właściwie zerowe. Tak jak zerowe jest prawdopodobieństwo przekazywania Donaldowi Tuskowi przez kanclerz Angelę Merkel treści jej nieoficjalnych rozmów z ważnymi politykami. Pani kanclerz może byłego polskiego premiera do różnych spraw wykorzystywać, ale nie w roli powiernika. Tym bardziej że doskonale wie o tych jego metodach działania, które opisał m.in. Jan Rokita. W końcu w niemieckich tajnych służbach nie pracują idioci. Wrzutka o ENA wcale Tuskowi nie szkodzi, bo przedstawia go jako ofiarę „pisowskiego reżimu”. Tak poniewierany i straszony Tusk bardziej zasługuje na drugą kadencję, niż gdyby nic się wokół niego nie działo. Wrzutka o ENA, na tle obrazu PiS i Jarosława Kaczyńskiego jako „podpalaczy” Unii Europejskiej (m.in. na łamach „Financial Times”) ma dowodzić, że Donald Tusk jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Poza tym ta intryga ma wywołać empatię i współczucie dla Tuska, a część europejskich przywódców zachęcić do głosowania „na złość” Kaczyńskiemu i obecnym władzom Polski.
Artykuł w „Financial Times” doskonale wpisuje się w kampanię wyborczą Tuska i jej cele. Ta kampania polega na ustawieniu się Tuska w opozycji do polskiego rządu, na kreowaniu się na ofiarę „pisowskiego reżimu” i odgrywaniu wielkiego Europejczyka, wolnego od „narodowego skrzywienia”, skoro zwalczają go ponoć obecne władze naszego kraju. Zwalczają go m.in. jako Europejczyka właśnie, co oznacza, że jest optymalnym kandydatem. Intryga Tuska jest szyta tak grubymi nićmi, że – jak mawia Tadeusz Cymański – „nawet dzidzi to widzi”. I tę intrygę potwierdza niby żartobliwy wpis Donalda Tuska na Twitterze: „I ładnie to tak na Polaka Niemcom donosić?”. Ten wpis także dowodzi, że kampania Tuska została oparta na kreowaniu się na ofiarę polskiego rządu i Jarosława Kaczyńskiego. Zważywszy na wrzutkę w „Financial Times” i opartą na intrydze strategię Tuska, tym bardziej niesmaczne, a wręcz żenujące jest dokładanie się do tej prowokacji polityków PO, w tym Grzegorza Schetyny. Akurat przewodniczący PO dobrze wie, jak działa Tusk, więc dopisuje się do intrygi z czystego wyrachowania. Paweł Zalewski posunął się nawet do tego, że oskarżył Jarosława Kaczyńskiego o „działanie wbrew polskiemu interesowi narodowemu”. Wygląda na to, iż Donald Tusk słusznie założył, iż w swoją prowokację wkręci nawet tych, którzy byli jego ofiarami w przeszłości, i że dadzą się oni wykorzystać w roli użytecznych idiotów.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/328121-wszystko-wskazuje-na-to-ze-wrzutka-o-europejskim-nakazie-aresztowania-dla-tuska-to-jego-wlasna-intryga