„Nie wiem jeszcze dlaczego, ale mam takie wewnętrzne przeczucie, że wypadek pani premier to jest to muśnięcie skrzydła motyla, od którego się tzw. Efekt Motyla zaczyna. Ten chłopak to jest Everyman. Jeden z nas, jeden z ludu, nie żaden establishment, elita, facet z Warszawy z kolczykiem w uchu i kitką, prezes jakiegoś abstrakcyjnego trybunału, prezydentka Warszawy. On jest stąd, z prowincjonalnej Polski, mieszka w bloku i jeździ seicento. Nagle cały aparat państwa huzia na Józia. Czyli na jednego z nas”
-– napisała na Facebooku Ewa Wanat, dziennikarka o poglądach zdecydowanie antypisowskich.
Jej zdaniem odbiór tego, co dzieje się wokół wypadku pani premier będzie inny niż np. wszystkich kompromitacji Bartłomieja Misiewicza, bo dla przeciętnych Polaków
„Misio to jeszcze za mało, to nas, zwykłych ludzi nie dotyka, co to nas obchodzi… No rozbija się bezczelny smarkacz, nie on pierwszy, nie ostatni. Nie pierwszy taki rząd, co takiego smarkacza ma. Ale tu (czyli w sprawie kierowcy seicento – PS) jest co innego… Coś diametralnie, głęboko innego”.
Wanat półżartobliwie konkluduje, że
„w sumie nie wiem, za konsultacje dla rządu nikt mi nie płaci. Może nie powinnam się z tą analizą wyrywać… Jedyna nadzieja w tym, że ego im tak napuchło, że pójdą w zaparte choćby mieli popełnić zbiorowe samobójstwo. Lemingi jedne:)”.
Obawiam się, że intuicja opozycyjnej publicystki może niestety być w jakimś zakresie słuszna. Istotnie powstało wrażenie, że cały aparat państwa nastawił się na realizację misji, jaką jest uznanie Sebastiana K. za jedynego winnego wypadku. Przy czym nie rozstrzygam – może rzeczywiście jest tym jedynym winnym. Nie mam danych, by orzec. Nie o trudny do ustalenia stan faktyczny idzie, tylko, powtórzmy, o wrażenie, że ten chłopak nie jest traktowany fair. Że zwala się na niego cały ciężar Rzeczypospolitej Polskiej.
Rzecz jasna sytuację zaognia opozycja, polityzując od początku całą sprawę. Ale aparat rządowy ewidentnie daje się prowokować (co ciekawe, sam Jarosław Kaczyński wypowiedział się w tej sprawie w innym tonie; mówił o chłopaku który nie chciał przecież nic złego i w tym kontekście o kiepskim stanie BOR-u; również Beata Szydło dała się komuś przekonać, że wykazanie empatii wobec chłopaka może się opłacać).
Ale ewidentnie innych przedstawicieli PiS temperament, źle pojmowana logika walki politycznej pcha w drugą stronę. A kiedy minister spraw wewnętrznych publicznie krytykuje adwokata za to, że ten podważa przedstawianą przez prokuraturę wersję przebiegu wydarzeń, to wygląda to naprawdę fatalnie. Nie tylko wygląda. Jest też fatalne merytorycznie.
Wszystko to razem może być naprawdę kontrskuteczne i politycznie szkodliwe. Pewnie nie zaraz. Ale przecież Platforma też trzymała się sondażowo bardzo, bardzo długo. Są sprawy, które nie powodują natychmiastowego efektu, ale odkładają się w świadomości i podświadomości wyborców.
Radziłbym więc rządzącym zmianę co najmniej tonu narracji.
-
Nie musisz wychodzić z domu, by przeczytać nowy numer tygodnika „wSieci”!
Kup e - wydanie naszego pisma a otrzymasz dostęp do aktualnych jak i archiwalnych numerów największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce. Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/327755-rzadowa-narracja-w-sprawie-sebastiana-k-szkodzi-wladzy-zgadzam-sie-z-ewa-wanat