Sam proces przekierowania IPN na nowe cele i zadania napotykał na rozmaite kłopoty, także te wynikające z rywalizacji dwóch kandydatów na prezesa IPN…
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu.
Panie marszałku, pytam dziś Pana jako polityka, który nadzorował zmiany wprowadzane w Instytucie Pamięci Narodowej. Ostatnie dni - a zwłaszcza dymisja prof. Szwagrzyka - wskazują, ze coś zgrzyta w IPN, że dzieje się coś niedobrego. Pilotuje Pan tę sprawę?
TYLKO U NAS. O co chodzi w sporze o prof. Szwagrzyka? Odsłaniamy kulisy posiedzenia kolegium IPN
Ryszard Terlecki, wicemarszałek Senatu, PiS: Może nie tyle pilotuję, co obserwuję i bardzo interesuję się tymi kwestiami - wszystko ze względu na lata pracy w IPN, które robią swoje i obligują mnie do zaangażowania.
Sytuacja w IPN jest bardzo trudna. Przez ostatnie lata Instytut trochę dryfował, zmieniał swój główny kierunek działań na, można powiedzieć, mniej drażliwy… Krótko mówiąc, w mojej ocenie odchodził od głównego swojego celu, czyli badania przede wszystkim przeszłości z punktu widzenia, jakie zachowały się w dokumentach po Urzędzie Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa. W zamian zajmował się popularyzacją wiedzy o najnowszej historii Polski, niekoniecznie zgodną z priorytetami polskiej polityki historycznej. To wymagało zmian i nowy prezes IPN dr Jarosław Szarek te zmiany próbuje wprowadzać.
Jednym z zarzutów wobec poprzedniego kierownictwa była kwestia zbioru zastrzeżonego. Ale jeśli Pan spojrzy na chłodno na ujawniane dziś dokumenty ze zbioru, to okaże się, że ponad połowa z nich była już ujawniona za czasów Łukasza Kamińskiego i poprzedniej ekipy.
Tak, ale moim zdaniem problem zbioru zastrzeżonego jest przez opinię publiczną przeceniany. Tam nie ma nadzwyczajnych rewelacji, które mogłyby wstrząsnąć polską polityką czy życiem publicznym naszego kraju. To głównie materiały dotyczące ludzi, którzy pracowali w czasach PRL i którzy kontynuowali swoją pracę w służbach już w III RP. To ich materiały zostały tam umieszczone, ale i rożne inne - one nie mają wielkiej siły rażenia…
Zgoda, ale przyzna Pan, panie marszałku, że bywali również politycy PiS, którzy nakręcali atmosferę, przekonując, że po ujawnieniu „Zetki” pospadają korony z głów elitom III RP. Tak się nie stało.
Mówili to, nie mając świadomości tego, co znajduje się w zbiorze, to były niekompetentne oceny. Najważniejsze dokumenty, które mogłyby wywołać burzę polityczną, są bowiem w Moskwie, a nie w archiwach IPN.
Zostawmy zbiór zastrzeżony. Mówi Pan o potrzebie zdynamizowania prac Instytutu, ale na razie wydaje się, że IPN zdominowany jest przez wewnętrzne spory.
Sam proces przekierowania IPN na nowe cele i zadania napotykał na rozmaite kłopoty, także te wynikające z rywalizacji dwóch kandydatów na prezesa IPN…
Kogo ma Pan na myśli?
Sławomira Cenckiewicza i Krzysztofa Szwagrzyka. Ta rywalizacja wyglądała na potencjalnie rodzącą problemy w IPN. Ostatecznie prezesem został ktoś trzeci, dr Jarosław Szarek, czyli ktoś, kto stanął ponad tym sporem. Cenckiewicz wszedł do kolegium IPN, a Szwagrzyk został wiceprezesem Instytutu.
I te frakcyjne podziały, które Pan kreśli, mają również wpływ na dzisiejszą pracę Instytutu?
Być może wychodzi pewne rozczarowanie osób, które kandydowały, ale myślę, że nie to jest w tej chwili najważniejsze. Najpoważniejszym problemem jest spór, jaki toczy się między prof. Szwagrzykiem a Szczecińskim Uniwersytetem Medycznym. To zasadnicza przyczyna problemu i złożonej, a później zawieszonej dymisji pana profesora.
W czym rzecz? Spekuluje się, że w tle sprawy są spore pieniądze.
Nie do końca. Ośrodek w Szczecinie w pewnym sensie zmonopolizował badania genetyczne, a prof. Szwagrzyk ma opinię, że tak nie powinno być. Moim zdaniem ta placówka jest na tyle wyspecjalizowana w swojej pracy, że odbieranie jej wspomnianych zadań nie byłoby pożyteczne.
Do tego dochodzą spory dotyczące innych ekshumacji, prowadzonych niezależnie od prof. Szwagrzyka: w Białymstoku czy Lublinie, są również problematyczne kwestie dotyczące rangi placówki, którą kieruje prof. Szwagrzyk… Choć przypomnę, że za poprzedniej prezesury miał 5 pracowników, a dziś ma do dyspozycji 28 i pół etatu.
Jak Pan określiłby te problemy? Techniczne? Administracyjne?
Organizacyjno-ambicjonalne.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sam proces przekierowania IPN na nowe cele i zadania napotykał na rozmaite kłopoty, także te wynikające z rywalizacji dwóch kandydatów na prezesa IPN…
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu.
Panie marszałku, pytam dziś Pana jako polityka, który nadzorował zmiany wprowadzane w Instytucie Pamięci Narodowej. Ostatnie dni - a zwłaszcza dymisja prof. Szwagrzyka - wskazują, ze coś zgrzyta w IPN, że dzieje się coś niedobrego. Pilotuje Pan tę sprawę?
TYLKO U NAS. O co chodzi w sporze o prof. Szwagrzyka? Odsłaniamy kulisy posiedzenia kolegium IPN
Ryszard Terlecki, wicemarszałek Senatu, PiS: Może nie tyle pilotuję, co obserwuję i bardzo interesuję się tymi kwestiami - wszystko ze względu na lata pracy w IPN, które robią swoje i obligują mnie do zaangażowania.
Sytuacja w IPN jest bardzo trudna. Przez ostatnie lata Instytut trochę dryfował, zmieniał swój główny kierunek działań na, można powiedzieć, mniej drażliwy… Krótko mówiąc, w mojej ocenie odchodził od głównego swojego celu, czyli badania przede wszystkim przeszłości z punktu widzenia, jakie zachowały się w dokumentach po Urzędzie Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa. W zamian zajmował się popularyzacją wiedzy o najnowszej historii Polski, niekoniecznie zgodną z priorytetami polskiej polityki historycznej. To wymagało zmian i nowy prezes IPN dr Jarosław Szarek te zmiany próbuje wprowadzać.
Jednym z zarzutów wobec poprzedniego kierownictwa była kwestia zbioru zastrzeżonego. Ale jeśli Pan spojrzy na chłodno na ujawniane dziś dokumenty ze zbioru, to okaże się, że ponad połowa z nich była już ujawniona za czasów Łukasza Kamińskiego i poprzedniej ekipy.
Tak, ale moim zdaniem problem zbioru zastrzeżonego jest przez opinię publiczną przeceniany. Tam nie ma nadzwyczajnych rewelacji, które mogłyby wstrząsnąć polską polityką czy życiem publicznym naszego kraju. To głównie materiały dotyczące ludzi, którzy pracowali w czasach PRL i którzy kontynuowali swoją pracę w służbach już w III RP. To ich materiały zostały tam umieszczone, ale i rożne inne - one nie mają wielkiej siły rażenia…
Zgoda, ale przyzna Pan, panie marszałku, że bywali również politycy PiS, którzy nakręcali atmosferę, przekonując, że po ujawnieniu „Zetki” pospadają korony z głów elitom III RP. Tak się nie stało.
Mówili to, nie mając świadomości tego, co znajduje się w zbiorze, to były niekompetentne oceny. Najważniejsze dokumenty, które mogłyby wywołać burzę polityczną, są bowiem w Moskwie, a nie w archiwach IPN.
Zostawmy zbiór zastrzeżony. Mówi Pan o potrzebie zdynamizowania prac Instytutu, ale na razie wydaje się, że IPN zdominowany jest przez wewnętrzne spory.
Sam proces przekierowania IPN na nowe cele i zadania napotykał na rozmaite kłopoty, także te wynikające z rywalizacji dwóch kandydatów na prezesa IPN…
Kogo ma Pan na myśli?
Sławomira Cenckiewicza i Krzysztofa Szwagrzyka. Ta rywalizacja wyglądała na potencjalnie rodzącą problemy w IPN. Ostatecznie prezesem został ktoś trzeci, dr Jarosław Szarek, czyli ktoś, kto stanął ponad tym sporem. Cenckiewicz wszedł do kolegium IPN, a Szwagrzyk został wiceprezesem Instytutu.
I te frakcyjne podziały, które Pan kreśli, mają również wpływ na dzisiejszą pracę Instytutu?
Być może wychodzi pewne rozczarowanie osób, które kandydowały, ale myślę, że nie to jest w tej chwili najważniejsze. Najpoważniejszym problemem jest spór, jaki toczy się między prof. Szwagrzykiem a Szczecińskim Uniwersytetem Medycznym. To zasadnicza przyczyna problemu i złożonej, a później zawieszonej dymisji pana profesora.
W czym rzecz? Spekuluje się, że w tle sprawy są spore pieniądze.
Nie do końca. Ośrodek w Szczecinie w pewnym sensie zmonopolizował badania genetyczne, a prof. Szwagrzyk ma opinię, że tak nie powinno być. Moim zdaniem ta placówka jest na tyle wyspecjalizowana w swojej pracy, że odbieranie jej wspomnianych zadań nie byłoby pożyteczne.
Do tego dochodzą spory dotyczące innych ekshumacji, prowadzonych niezależnie od prof. Szwagrzyka: w Białymstoku czy Lublinie, są również problematyczne kwestie dotyczące rangi placówki, którą kieruje prof. Szwagrzyk… Choć przypomnę, że za poprzedniej prezesury miał 5 pracowników, a dziś ma do dyspozycji 28 i pół etatu.
Jak Pan określiłby te problemy? Techniczne? Administracyjne?
Organizacyjno-ambicjonalne.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/327687-nasz-wywiad-ryszard-terlecki-o-sporach-w-ipn-i-dymisji-prof-szwagrzyka-mam-nadzieje-ze-cale-napiecie-uda-sie-uspokoic