16 grudnia 2016 roku jest datą, która przejdzie do historii parlamentaryzmu polskiego. Niestety w sposób niezbyt chlubny. To wtedy, wystąpieniem posła Platformy Obywatelskiej Michała Szczerby rozpoczęła się próba paraliżu obrad, mająca doprowadzić do nieuchwalenia budżetu, rozwiązania parlamentu, skrócenia kadencji i w konsekwencji nowych wyborów.
Szczególną rolę w tamtych wydarzeniach odegrały liberalne media, a wśród nich wydawnictwa należące do do szwajcarsko-niemieckiego koncernu wydawniczego Ringier Axel Springer Polska (RASP). Szokującym momentem eskalacji napięcia stał się wpis na portalu społecznościowym nie byle kogo, bo redaktora naczelnego miesięcznika „Forbes” Michała Broniatowskiego, w którym podał instrukcje zrobienia Majdanu w Warszawie.
Według definicji zamachem stanu (niem. Putsch, franc. coup de Etat) jest niezgodne z konstytucją, często z użyciem siły, przejęcie władzy politycznej w państwie przez jednostkę lub grupę osób. „Jest pogwałceniem normalnego toku życia politycznego i porządku instytucjonalnego”. W odróżnieniu od rewolucji przeprowadzają go osoby, które należały do istniejącej elity władzy, podczas gdy rewolucja jest organizowana przez ludzi spoza układu rządzącego. Pucz „nie zmierza też do urzeczywistnienia nowego ustroju politycznego, ma na celu jedynie usunięcie ludzi sprawujących rządy”.
Śledząc sekwencje wydarzeń, które doprowadziły do kryzysu z 16 grudnia dostrzeżemy kilka ważnych elementów wskazujących na organizowanie próby zamachu stanu. Co ciekawe planiści nie unikali nawet starcia par force. Ponieważ dzień uchwalenia ustawy budżetowej zbiegał się przypadkiem z wprowadzeniem nowych regulacji pozbawiających byłych ubeków i esbeków wysokich uposażeń emerytalnych działacze radykalnej opozycji, która stara się swoje korzenie wywodzić z „Solidarności”, nie wahali się wystąpić wcześniej na wiecu mundurowych z wyrazami pełnego poparcia dla ich protestu.
Drugim elementem siłowym podczas sejmowej rozróby miała być presja tłumu zebranego na zewnątrz Sejmu w dzień rewolty. I choć pod parlamentem stawiło się stosunkowo niewielu demonstrantów (ok. 1,5 tys osób), to byli oni nad wyraz agresywni i głośni. Wyraziści przywódcy opozycji w rodzaju Stefana Niesiołowskiego wręcz w chamski sposób podburzali tłum do działań. – Będziecie wyskakiwać przez okna! – grzmiał poseł obecnie Europejskich Demokratów. – Niedługo każdy z nas będzie się musiał bać co powie, bo trafi do więzienia! – straszył lider Nowoczesnej Ryszard Petru.
Oprócz przedstawicieli byłych resortów siłowych, tłuszczy pod Sejmem, posłów w środku, czwartą siłę tego coup d’Etat stanowiły właśnie media związane z opozycją. – Polacy trwa zamach stanu! Teraz! – nawoływał Tomasz Lis, redaktor naczelny „Newsweeka” (również należącego do RASP). Jednak najbardziej kuriozalnym, obnażającym rzeczywisty kierunek protestu w stronę rozwiązania siłowego była wypowiedź Katarzyny Kolendy-Zaleskiej (TVN), która pełni dramatyzmu głosem obwieściła nagle na antenie swojej stacji, kiedy posłowie PiS opuścili Salę Obrad: – Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. I jest szalenie groźna. Jeżeli zacznie się tu w Sejmie ludzi wyprowadzać siłowo, to naprawdę ludzie, którzy stoją na zewnątrz chyba tego nie wytrzymają. Myślę, że Jarosław Kaczyński bierze na siebie ogromną odpowiedzialność za to co dzisiaj w nocy może się w Polsce wydarzyć.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
16 grudnia 2016 roku jest datą, która przejdzie do historii parlamentaryzmu polskiego. Niestety w sposób niezbyt chlubny. To wtedy, wystąpieniem posła Platformy Obywatelskiej Michała Szczerby rozpoczęła się próba paraliżu obrad, mająca doprowadzić do nieuchwalenia budżetu, rozwiązania parlamentu, skrócenia kadencji i w konsekwencji nowych wyborów.
Szczególną rolę w tamtych wydarzeniach odegrały liberalne media, a wśród nich wydawnictwa należące do do szwajcarsko-niemieckiego koncernu wydawniczego Ringier Axel Springer Polska (RASP). Szokującym momentem eskalacji napięcia stał się wpis na portalu społecznościowym nie byle kogo, bo redaktora naczelnego miesięcznika „Forbes” Michała Broniatowskiego, w którym podał instrukcje zrobienia Majdanu w Warszawie.
Według definicji zamachem stanu (niem. Putsch, franc. coup de Etat) jest niezgodne z konstytucją, często z użyciem siły, przejęcie władzy politycznej w państwie przez jednostkę lub grupę osób. „Jest pogwałceniem normalnego toku życia politycznego i porządku instytucjonalnego”. W odróżnieniu od rewolucji przeprowadzają go osoby, które należały do istniejącej elity władzy, podczas gdy rewolucja jest organizowana przez ludzi spoza układu rządzącego. Pucz „nie zmierza też do urzeczywistnienia nowego ustroju politycznego, ma na celu jedynie usunięcie ludzi sprawujących rządy”.
Śledząc sekwencje wydarzeń, które doprowadziły do kryzysu z 16 grudnia dostrzeżemy kilka ważnych elementów wskazujących na organizowanie próby zamachu stanu. Co ciekawe planiści nie unikali nawet starcia par force. Ponieważ dzień uchwalenia ustawy budżetowej zbiegał się przypadkiem z wprowadzeniem nowych regulacji pozbawiających byłych ubeków i esbeków wysokich uposażeń emerytalnych działacze radykalnej opozycji, która stara się swoje korzenie wywodzić z „Solidarności”, nie wahali się wystąpić wcześniej na wiecu mundurowych z wyrazami pełnego poparcia dla ich protestu.
Drugim elementem siłowym podczas sejmowej rozróby miała być presja tłumu zebranego na zewnątrz Sejmu w dzień rewolty. I choć pod parlamentem stawiło się stosunkowo niewielu demonstrantów (ok. 1,5 tys osób), to byli oni nad wyraz agresywni i głośni. Wyraziści przywódcy opozycji w rodzaju Stefana Niesiołowskiego wręcz w chamski sposób podburzali tłum do działań. – Będziecie wyskakiwać przez okna! – grzmiał poseł obecnie Europejskich Demokratów. – Niedługo każdy z nas będzie się musiał bać co powie, bo trafi do więzienia! – straszył lider Nowoczesnej Ryszard Petru.
Oprócz przedstawicieli byłych resortów siłowych, tłuszczy pod Sejmem, posłów w środku, czwartą siłę tego coup d’Etat stanowiły właśnie media związane z opozycją. – Polacy trwa zamach stanu! Teraz! – nawoływał Tomasz Lis, redaktor naczelny „Newsweeka” (również należącego do RASP). Jednak najbardziej kuriozalnym, obnażającym rzeczywisty kierunek protestu w stronę rozwiązania siłowego była wypowiedź Katarzyny Kolendy-Zaleskiej (TVN), która pełni dramatyzmu głosem obwieściła nagle na antenie swojej stacji, kiedy posłowie PiS opuścili Salę Obrad: – Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. I jest szalenie groźna. Jeżeli zacznie się tu w Sejmie ludzi wyprowadzać siłowo, to naprawdę ludzie, którzy stoją na zewnątrz chyba tego nie wytrzymają. Myślę, że Jarosław Kaczyński bierze na siebie ogromną odpowiedzialność za to co dzisiaj w nocy może się w Polsce wydarzyć.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/327587-analiza-glownym-motorem-napedzajacym-opozycje-w-polsce-staly-sie-liberalne-media-co-odpowiedzial-koncern-rasp