Monika Olejnik jest niezawodna:
„Znacie kraj, w którym donosi się na swojego obywatela? I to komu? Niemcowi!? A tak się wydarzyło ostatnio w Polsce”.
—zachęca „Gazeta Wyborcza” do lektury najnowszej produkcji pani Moniki na swych łamach, zatytułowanej: „Kto dostanie helikopterek?”. MO wyjaśnia już w pierwszym zdaniu, tak trochę „riśtig po polskamu”, do czego się ustosunkuje:
„Rzecz miała miejsce nie w ambasadzie niemieckiej, ale w hotelu Bristol”.
Oo!, pomyślałem, może być „sehr interessant”, może czegoś się dowiem. Jasne, o rozmowie Angeli Merkel z przywołanymi do ambasady Niemiec szefem PO Grzegorzem Schetyną totalnym oraz liderem PSL Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem na doczepce niczego nowego być nie mogło. Wszak ci jedynie wymienili poglądy z dobrze przecież zorientowaną panią kanclerz w działaniach tych faszystów z PiS. Co innego spotkanie Merkel w Bristolu z tym, za przeproszeniem, Kaczyńskim, który w tej faszystowskiej partii pociąga za wszystkie sznurki. Wprawdzie, o ile wiem, Olejnik nie uczestniczyła w żadnej z tych rozmów, jednak wie, gdzie i co w piszczy, i swoje zdanie ma. A piszczy właśnie ten ostatni:
„Podczas spotkania z kanclerz Angelą Merkel prezes Jarosław Kaczyński jechał równo po Donaldzie Tusku”, że „toczą się >>różne postępowania, w których może ponosić odpowiedzialność polityczną, prawną, karną<<”,
— zwróciła uwagę pani Monika. No, straszne! Po co w ogóle mówić, że coś się toczy! I to komu, Niemcowi…?! Lepiej by było, podsuwa pani Monika, żeby Kaczyński zajął się ministrem Antonim Macierewiczem i „zmusił go do rozstania się z Bartłomiejem Misiewiczem”. Reszta tekstu, jakieś dwie trzecie, dotyczy właśnie tych dwóch: że Misiewicz „ma się dobrze, bawi na urlopie”, a tu w resorcie obrony i w partii gore. Tak paprze tę robotę ten Macierewicz. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej:
„Polską armią zarządza człowiek, który ją rozbraja, w armii jest tsunami”,
a Kaczyński nie reaguje, widać się go boi. „Jak się okazuje, najmocniejszym człowiekiem w Polsce jest minister obrony narodowej”, podpuszcza komentatorka?/felietonistka?/artystka? „GW” w tekście o rzeczy, która „miała miejsce nie w ambasadzie niemieckiej, ale w hotelu Bristol”. Pojawia się w nim również ojciec dyrektor Rydzyk, który, cytuję za autorką: „podkreślił też urodę Misiewicza”, że „ładny”. Ostatnie zdanie opiniotwórczej publikacji Moniki Olejnik w temacie: Niemcy a sprawa polska, brzmi:
„A kto rozwiąże zagadkę relacji Macierewicz - Misiewicz, dostanie helikopterek”.
Trochę się w życiu naczytałem, jednak komentarz pani Moniki odnośnie do tego, co w ambasadzie i Bristolu, daje mi wiele do myślenia. Targają mną bowiem rozterki: czy była to zawoalowana aluzja Olejnik do donosicielstwa Schetyny? Niee, przecież ten tylko sprawdzał, czy „dobrze zorientowana” pani kanclerz jest rzeczywiście dobrze zorientowana, jak PiS łamie u nas konstytucję, prawo i lewo, wolność słowa, kariery dziennikarzy, w ogóle wszystko łamie. Może więc była to krytyka autorki odnośnie do ujawnienia Merkel przez Kaczyńskiego, że Tusk to trefny wybór i nie powinna na niego stawiać…? To bardziej prawdopodobne, ale Olejnik tego aspektu akurat nie rozwinęła. A może zakamuflowała w swym tekście dygresję odnośnie do twórczości na obcych łamach kolegów z „Gazety Wyborczej”, „donoszących na obywatela i to komu, Niemcowi?!”
Trudno się przyznać, ale „nie kumam”. Jest jeszcze jedna możliwość: jak powiedział wicepremier Jarosław Gowin, dotarły do niego wieści, jakoby przeciwnicy polityczni mieli wynająć agencję wyspecjalizowaną w czarnym pijarze do medialnej batalii przeciw PiS. Może Monika Olejnik dostała tam po cichu jakiś ryczałcik? Jeśli tak, to błąd: jest już zaangażowana w rzeczy samej po uszy, czyli pieniądze wyrzucone w błoto…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/327045-helikopterek-w-rozumie-co-ma-wspolnego-merkel-z-misiewiczem-wiele-czego-dowodzi-monika-olejnik