8 lutego miał być wielkim dniem ambasadora Niemiec na Ukrainie – Ernsta Reichela. Tego dnia obchodzono 25. rocznicę otwarcia ambasady RFN w Kijowie i gospodarz wydał z tej okazji wielkie przyjęcie. Zamiast fety był jednak skandal. Bojkot imprezy przez ukraińskich polityków, pustki na uroczystościach, odwołana konferencja prasowa, wezwanie w trybie pilnym niemieckiego ambasadora do ukraińskiego MSZ…
Do tego doszła głośna akcja Ołeksija Gonczarenki – deputowanego z Bloku Petra Poroszenki. Przed budynkiem ambasady RFN w Kijowie stoi płyta z Muru Berlińskiego. Ukraiński parlamentarzysta czerwonym sprayem napisał na niej wielkimi literami: NEIN! Kiedy ochroniarze chcieli go powstrzymać, zasłonił się immunitetem poselskim, więc musieli bezradnie przyglądać się, jak polityk zamienia się w grafficiarza.
O co poszło? W wywiadzie udzielonym 7 lutego Reichel powiedział, że wybory na Donbasie powinny odbyć się nawet, jeśli stacjonują tam wojska rosyjskie. Porównał sytuację w tym regionie do NRD, gdzie w 1990 roku odbyły się wybory, mimo że stacjonowała tam Armia Sowiecka.
Takie stanowisko jest nie do przyjęcia dla władz w Kijowie, które mówią: najpierw demilitaryzacja, a dopiero potem wybory. Do wypowiedzi Reichela odniósł się nawet prezydent Petro Poroszenko:
„Przeprowadzenie wyborów na okupowanym terytorium w obecności obcych wojsk okupacyjnych jest kategorycznie absolutnie niemożliwe“.
Oburzył się też na porównanie okupacji wschodu Ukrainy przez armię rosyjską z sytuacją byłej NRD. W odróżnieniu od dawnych władz komunistycznych w Berlinie Wschodnim, które zgodziły się na stacjonowanie Armii Sowieckiej w Niemczech Wschodnich, nikt w Kijowie nie dawał zgody na wkroczenie rosyjskich żołnierzy do Donbasu. Nie jest też przyjęte, dodał Poroszenko, by wybory odbywały się pod lufami wrogich wojsk okupacyjnych.
Politycy nad Dnieprem są zdumieni wypowiedzią Reichela i podkreślają, że ukraiński punkt widzenia podzielała od początku kanclerz Angela Merkel, a także zgadzał się z nim poprzedni ambasador Niemiec w Kijowie – Christof Weil, który pełnił swój urząd do sierpnia.
Kijowscy politycy w nieoficjalnych rozmowach żalą się na sposób bycia Reichela. Przedtem był on ambasadorem Niemiec w Kosowie, które traktowane jest jako coś w rodzaju protektoratu UE i NATO. W takim kraju ambasador największej europejskiej potęgi może czuć się prawie jak namiestnik. Wystarczy jeden telefon, a prezydent czy premier od razu są gotowi na spotkanie. Ukraińcy mówią, że takiego protekcjonalnego traktowania nie będą znosić.
Chyba chodzi jednak o coś więcej niż tylko protekcjonalny ton. Rzecznik niemieckiego MSZ Martin Schaefer stwierdził bowiem, że Berlin podziela stanowisko swego ambasadora. Jest ono – według niego – zgodne z warunkami porozumienia mińskiego, które mówią, że odzyskanie kontroli nad granicą ukraińsko-rosyjską może być dopiero zwieńczeniem całego procesu pokojowego.
Schaefer powiedział, że nikt w niemieckim rządzie nie ma wątpliwości, iż separatyści na Donbasie otrzymują logistyczną, finansową i wojskową pomoc z Rosji. Poproszony o skomentowanie słów Reichela o obecności żołnierzy rosyjskich w Donbasie, odpowiedział jednak, że nie może stwierdzić, czy takie regularne wojska są na terytoriach zajętych przez separatystów.
Zarówno Moskwa, jak i Kijów inaczej interpretują zapisy porozumień mińskich. Prezentują odmienne stanowisko w sprawie tego, co powinno nastąpić wcześniej na Donbasie: demilitaryzacja czy wybory. Władze w Berlinie od początku powtarzały, że wszystko zależy od porozumienia między Rosjanami a Ukraińcami, ale sprzyjały raczej zdaniu tych drugich.
Teraz publicyści w Kijowie zastanawiają się, co kryje się za wystąpieniami Reichela i Schaefera. Czy oznaczają one zmianę stanowiska Berlina w kwestii Donbasu? Czy są efektem różnic w obozie władzy między niemieckimi chadekami a socjaldemokratami? Czy może był to jedynie pojedynczy wyskok zbyt pewnego siebie ambasadora i próba zbagatelizowania dyplomatycznego kiksu przez urzędnika MSZ?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/327020-napis-nein-na-berlinskim-murze-czyli-ostry-zgrzyt-w-stosunkach-ukrainsko-niemieckich