Nie uważam, by wtorkowa wizyta kanclerz Angeli Merkel w Polsce była jakimś wielkim politycznym przełomem. To raczej potwierdzenie, że Berlin i Warszawa, mimo różnych nieporozumień, oczekiwań i wzajemnych wątpliwości, są w pozytywnym znaczeniu tego słowa skazane na dobrą współpracę.
Niektóre komentarze, analizy i oceny były jednak napisane zawczasu. Nieoceniona „Gazeta Wyborcza” przygotowała zresztą coś na kształt cytatu, z którym Merkel miała przyjechać do Kaczyńskiego.
Oczywiście nic takiego (nawet w przenośni) nie padło, ale nie przeszkodziło to, by już po wizycie wszyscy rozgrzani redaktorzy poszli jeszcze dalej. Nie patrząc ani na deklaracje Berlina i Warszawy, ani na atmosferę spotkań, ani na ustalenia, oznajmiono - jak Grzegorz Schetyna w debacie po exposé MSZ - że „relacje z Niemcami zrujnowano”, a jedno spotkanie z Merkel („i serek”) niczego nie zmienią.
Wystarczy porównać pierwsze strony środowych „GW” i niemogącej zwać się przychylną rządowi „Rzeczpospolitej”.
Zarówno Witoldowi Waszczykowskiemu podczas debaty w Sejmie, jak i Konradowi Szymańskiemu i całej polskiej dyplomacji w kontekście wizyty Angeli Merkel w Polsce przydaliby się poważni recenzenci. Być może i mocno krytyczni, ale z pewnością nie tacy, którzy a priori zakładają, że Prawu i Sprawiedliwości nie może cokolwiek się udać.
Bo choć z Berlina popłynęły ciepłe sygnały, chociaż okazało się, że ponoć świetnie poinformowana „GW nic nie wiedziała o wcześniejszym (letnim) spotkaniu Kaczyńskiego z Merkel, choć rachunek wspólnych spraw Berlina i Warszawy (jak i rozbieżności, co trzeba przyznać zwłaszcza w kontekście polityki energetycznej) jest spory, choć udało się „sprzedać” szerokiej opinii publicznej (patrz: poniższa relacja rosyjskiej prasy) przekaz o wspólnym sprzeciwie wobec agresji Rosji, to przecież nie może być tak, że rząd Szydło mógłby zostać choćby minimalnie pochwalony.
WIĘCEJ: „Niezawisimaja Gazieta”: Berlin i Warszawę łączy antyrosyjska retoryka
Najtrafniej ujął to Konrad Szymański, który rzucił hasło: skoro nie wierzycie Warszawie, to uwierzcie Berlinowi, że relacje nie są najgorsze.
Pani Kanclerz bardzo jasno potwierdziła tradycyjne niemieckie stanowisko wykluczające budowanie „ekskluzywnych klubów” w UE. Po nieporozumieniach, jakie narosły na gruncie jej jednego ogólnego zdania o niemieckim poparciu dla podwójnej prędkości, to bardzo ważne. Warszawa podziela sprzeciw wobec dzielenia UE w całej rozciągłości. (…) Nie przeszkodziło to „Gazecie Wyborczej” urządzić dziś kolejnego histerycznego seansu o tym, jak to Berlin będzie budował twarde jądro UE naszym kosztem. Doradzałbym więcej zaufania - jeśli nie do nas, to chociaż do Berlina
— powiedział wiceszef MSZ.
Dobra wizyta Angeli Merkel w Polsce stanęła w poprzek narracji o izolacji Polski, o traktowaniu Kaczyńskiego przez Zachód jako faszystowskiego dziwoląga, o dewastacji relacji Berlina i Warszawy. Doszukiwano się więc ukrytych przekazów w słowach pani kanclerz, sugerowano, że cała wizyta to tylko dobra mina do złej gry.
Pól do rzeczywistej krytyki i głębszej refleksji nie brakuje. Otwartym pozostaje pytanie o odpowiedzi na kryzys UE, o stosunek Niemiec do takich kwestii jak gazociąg OPAL czy Nord Stream 2, o politykę migracyjną wspólnoty, o obronę przed takimi projektami jak Le Pen we Francji, etc.
Wydaje się jednak, że rację ma minister Krzysztof Szczerski, przekonując, że wizyta Merkel to ostateczne domknięcie pewnego etapu, w którym sprawdzano, czy konserwatywne władze w Polsce to pomysł na stałe, a nie na rok czy dwa. Dobrze byłoby, by polska dyplomacja miała kilka precyzyjnych pomysłów na to, jak pracować na kolejnych okrążeniach tego niekończącego się wysiłku.
Czy istotnie tak jest? Na to pytanie nie można dziś udzielić jednoznacznie pozytywnej odpowiedzi. Z pewnością fala rytualnej krytyki, jaka spadła na rząd po wizycie Merkel nie pomaga w uzyskaniu sensownych wniosków. Bo to tylko rozpisany na role teatr. Trochę - mimo wszystko - szkoda, że tylko na tyle stać opozycję.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/326958-nie-wierzycie-warszawie-uwierzcie-berlinowi-dobra-wizyta-merkel-w-polsce-to-nie-powod-do-euforii-ale-i-nie-do-zalamania-rak