To powtórzenie banału i żadne odkrycie Ameryki, ale polityka bywa bardzo cyniczna, momentami wręcz po prostu załgana. Nie ma się tym co specjalnie oburzać, ale warto jednak czasem wytykać palcem najbardziej jaskrawe przykłady - nawet nie po to, by specjalnie to napiętnować, ale by upadły złudzenia niektórych o zero-jedynkowym świecie i walce Dobra ze Złem w każdym drobnym szczególe pracy posłów w polskim Sejmie.
Kilkunastu parlamentarzystów ruchu Kukiz‘15 wniosło niedawno projekt ustawy poświęcony kilku drobnym kwestiom. Komu nie chce czytać się całości tego niedługiego zresztą dokumentu (dostępny jest na stronach sejmowych), niech wystarczy krótkie streszczenie. Chodzi o likwidację gabinetów politycznych - miejsca, w których politycy zatrudniają do pomocy dodatkowe osoby.
Gabinet polityczny to bardzo dobry pomysł, miejsce, gdzie czynniki polityczne mogą czerpać z fachowej pomocy eksperckiej. A na pewno w teorii. (…) Tyle że idea eksperckiego gabinetu, który jest wsparciem dla szefa resortu, została wypaczona. Obecnie znajdują się tam działacze organizacji, a o ich kandydaturach decyduje klucz partyjny, który nagradza za rozmaite osiągnięcia
— mówił jeszcze w 2013 roku dr Błażej Poboży, politolog z UW, w rozmowie z „Polską The Times”.
Zdanie to zresztą podzielali czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości - tyle, że gdy byli w szeregach opozycyjnych.
Jeszcze w tym tygodniu złożymy odpowiedni projekt ustawy. Nie ma w tej chwili żadnego powodu, by zatrudniać kilkanaście tysięcy pracowników politycznych, bardzo różnie dobieranych
— mówił 23 marca 2009 roku prezes Kaczyński.
Ówczesny rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak wskazywał, że posłowie PiS chcą wykreślenia w ustawie o pracownikach samorządowych przepisu umożliwiającego tworzenie gabinetów politycznych. Wnioskują też o analogiczne zmiany w ustawie o Radzie Ministrów.
Uważamy, że należy skasować wszystkie stanowiska w gabinetach politycznych
— podkreślił Błaszczak, wskazując, że da to oszczędności dla budżetu rzędu prawie 500 mln zł.
Podobne plany miało zresztą Polskie Stronnictwo Ludowe, które wychodziło z inicjatywą likwidacji gabinetów politycznych.
Posłowie PiS do sprawy wrócili w 2012 roku. Wówczas do Sejmu znów trafił projekt zmian dot. gabinetów politycznych.
Ponawiamy ten projekt i mam nadzieję, że tym razem projekt nie trafi do zamrażarki i PO z otwartą przyłbicą będzie bronić nominacji działaczy młodzieżówki do gabinetów politycznych
— mówił ówczesny rzecznik PiS Adam Hofman. Wskazywał, że za rządów PO-PSL gabinety kosztowały około 3 mld złotych. Jak dodał, należałoby zlikwidować gabinety polityczne i „dać możliwość ministrom zatrudniania ekspertów pod warunkiem, że spełniają odpowiednie kryteria”.
No dobrze, dlaczego w ogóle przypominam o sprawie? Ano z powodu pewnego rozstrzygnięcia dotyczącego wspomnianego na początku projektu posłów Kukiz‘15. Jeden z parlamentarzystów tego ruchu nagrał dziś posiedzenie podkomisji, na którym doszło do głosowania w sprawie. Przedstawiciele wszystkich partii: PiS, PO, Nowoczesnej i PSL byli przeciw - zresztą na wniosek posłanki Pępek z Platformy.
Proszę posłuchać krótkiego nagrania:
Kukiz‘15 medialnie, propagandowo dorobił do tego projektu twarz Bartłomieja Misiewicza, ale przecież nie o współpracownika Antoniego Macierewicza tutaj chodzi, a o specyficzną mentalność.
Mentalność, w której punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Gdy okupywało się ławy opozycyjne, projekt usunięcia gabinetów politycznych wydawał się świetny. Wystarczyły jednak wygrane wybory, by zauważyć, że to dodatkowe możliwości zatrudnienia: czasem jako realna pomoc dla ministra, wójta czy innego polityka, a czasem po prostu jako „zasługa” dla danej partii.
Pytałem całkiem niedawno szefową KPRM - Beatę Kempę - o postulaty PiS dotyczące gabinetów politycznych jeszcze z kampanii wyborczej.
Tak, były takie postulaty, przystępujemy do reform państwa w różnych obszarach i kwestia tego, kto ma doradzać, czy premier RP i poszczególni ministrowie mają mieć doradców czy nie, nadal stoi przed nami.
— powiedziała pani minister w rozmowie z wPolityce.pl.
Odpowiedź chyba już znamy. PiS nie chce się pozbywać stanowisk, które może dziś obsadzać, Platforma i PSL wiedzą, na czym polega gra i konsekwentnie czekają na powrót czasów (słusznie) minionych, a Nowoczesna wpisuje si
Być może i posłowie Kukiz‘15 po zmianie foteli z opozycyjnych na rządowe zmienią punkt widzenia - to całkiem prawdopodobne, tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Na razie jednak jesteśmy świadkami małej koalicji Platformy, PiS, Nowoczesnej i PSL. W sprawie, która w gruncie rzeczy jest marginalna i dotyczy w zasadzie detalu, ale jednak symbolicznego. Dużo jeszcze wody musi upłynąć w Wiśle, zanim zmieni się mentalność naszych szanownych rządzących. I nie, nie chodzi tu o same gabinety polityczne, w sprawie których nie mam wyrobionego zdania. Chodzi o jakąś tam przyzwoitość głoszonych poglądów. Że za duże słowo? Być może, ale raz na jakiś czas byłoby dobrze przekonać się, że hipokryzja może przegrać. Nawet w polskiej polityce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/326956-mala-koalicja-po-pis-psl-i-nowoczesnej-sprawa-gabinetow-politycznych-to-detal-ale-symboliczny-wideo