Czy chcieliby państwo żyć w kraju, w którym bezczelny mecenas przewrażliwionego kombatanta walki z PRL-em skutecznie naciska na rektorów uniwersytetów, by zwalniali przeciwników politycznych? A może takiego właśnie kraju pragną aktywiści Komitetu Obrony Demokracji, wobec którego Michnikowa „Wyborcza” pełni rolę biuletynu informacyjnego?
— zastanawia się prof. Andrzej Zybertowicz, który w swoim tekście na łamach „Gazety Polskiej” odsłania kulisy jakże charakterystycznej dla III RP postawy mecenasa reprezentującego interesy Adama Michnika.
Chodzi o postawę Michnika (i jego ludzi) po jednym z kolejnych procesów, jakie naczelny „Wyborczej” wytoczył prof. Zybertowiczowi.
Michnik zamiast demokratycznej debaty wybrał nękanie krytyków poprzez procesy. Ale to nie dawało mu chyba pełni satysfakcji. Już po uprawomocnieniu się wyroku w mojej sprawie pojawiła się forma nacisku przypominająca czasy stalinowskie - osaczenie w miejscu pracy
— pisze socjolog.
Efektem jednego z procesów były przeprosiny, jakie Zybertowicz miał zamieścić w „Rzeczpospolitej” (poszło o słowa, w których Michnik został nazwany „zaciekłym obrońcą dwóch agentów”). Sąd wydał wyrok, Zybertowicz - jak zapewnia - wniósł wszelkie opłaty, ale publikacja przeprosin opóźniała się z winy „Rz”.
Jak zareagował Michnik? Wysyłając - poprzez swojego mecenasa Piotra Rogowskiego - odpowiednie pisma do rektora UMK w Toruniu. Cel? „Podjęcie rektorskiej interwencji w sprawie zachowania pracownika Uniwersytetu - prof. Andrzeja Zybertowicza”.
Odmowa wykonania prawomocnego wyroku nie przystoi profesorowi wyższej uczelni. Wykładowca uniwersytecki zawsze kojarzył mi się z osobą przyzwoitą, praworządną i uczciwa. Tylko taka osoba moim skromnym zdaniem może być prawdziwym nauczycielem przyszłych pokoleń, które mają wziąć odpowiedzialność za Polskę
— czytamy w mailu, który przytacza Zybertowicz.
Mecenas Michnika domagał się rozmowy dyscyplinującej rektora z Zybertowiczem, a także skierowania sprawy do Rzecznika Dyscyplinarnego.
Winien on zbadać, czy nauczyciel akademicki nie wykonujący prawomocnego rzeczenia sądu może być dalej uniwersyteckim wykładowcą
— pisał Rogowski.
Na listowną odpowiedź rektora UMK, że ten spotkał się z Zybertowiczem i przyjął jego wyjaśnienia, adwokat Adama Michnika wysłał kolejny list:
Andrzej Zybertowicz trwa w konfrontacyjnej postawie, nie wykonuje nadal prawomocnego orzeczenia. Jeśli Pan Rektor jest wobec takiej postawy całkowicie bezradny lub wręcz ją akceptuje - to wnoszę, aby sprawą zajęły się inne, powołane do tego uczelniane organy
— czytamy.
Jakże charakterystyczne dla III RP… Zybertowicz zastanawia się jednak, jakie byłyby efekty całej sprawy, gdyby rektor zachował się inaczej…
Co by jednak było, gdyby prof. Radzimiński nie zachował się jak należy? Jak w państwie Tuska potoczyłby się mój los zawodowy, gdyby rektor UMK miał mniej charakteru? Posiadał mniejsze poczucie swojej godności lub był osobą podatną na naciski? Albo gdyby podzielał stereotypy - obecne także w świecie akademickim - histerycznego anty-PiS-izmu?
— zastanawia się socjolog.
A nas ciekawi, jak wiele było przypadków formalnego i nieformalnego nacisku ze strony Michnika i jego ludzi. By zwolnić, utemperować, usadzić niepokornie myślących…
svl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/326692-szok-prof-zybertowicz-ujawnia-jak-mecenas-michnika-wywieral-presje-na-rektora-uczelni-forma-nacisku-przypomina-czasy-stalinowskie