Ostatnie ataki hakerskie w Polsce i Holandii były bez wątpienia elementem wojny hybrydowej. Pokazuje to, że Rosja dysponuje siłami zdolnymi do prowadzenia cyberwojny i pamiętajmy, że to dzieje się w dwóch wymiarach: po pierwsze są to ataki mające na celu sparaliżowania instytucji państwowych, a po drugie są to wszelkie działania mające na celu szerzenie dezinformacji

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch.

wPolityce.pl: Rosja rozpoczęła przygotowania do ćwiczeń Zapad-17. Powinno nas to niepokoić?

Paweł Soloch: Wszelkie militarne działania Rosji należy z całą pewnością pilnie obserwować i stosownie do ich rozmiarów podejmować odpowiednie decyzje. Ćwiczenia Zapad-17 są ćwiczeniami na bardzo wielką skalę i są one odpowiedzią na postanowienia szczytu NATO w Warszawie. Zwróćmy uwagę, że są one organizowane w momencie startu nowej administracji Donalda Trumpa, a także w przeddzień bardzo ważnych wyborów we Francji i Niemczech. Ponadto Moskwa doskonale sobie zdaję sprawę z kryzysów trawiących Unię Europejskich z Brexitem na czele. Jest jeszcze inna kwestia. Zauważmy, że rozpoczynającym się manewrom Zapad-17 towarzyszą działania militarne na wschodzie Ukrainy.

Rosyjskie ćwiczenia zmuszają z kolei prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę do lawirowania pomiędzy Zachodem a Rosją.

Dostrzegamy fakt, że władze Białorusi na czele z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką chcą utrzymać Mińsk z dala od zagrożeń i niebezpieczeństw jakie dzisiaj spotykają Ukrainę. Z całą pewnością na wolę zbliżenia z Zachodem wpływa kryzys i sytuacja ekonomiczna na Białorusi. Wola ta jednak jest wypadkową relacji białorusko-rosyjskich. Również z Białorusią będą związane ćwiczenia Zapad-17, co może przynieść dla tego kraju określone konsekwencje. Ruchy władz białoruskich należy odczytywać jako próbę uniknięcia destabilizacji kraju i wplątania go w konflikt zbrojny. Dzisiaj trudno jest wyrokować jakie skutki mogą przynieść zarówno manewry Zapad-17 i działania na Ukrainie. W świetle tych działań należy jednak zakładać różne scenariusze, również te najczarniejsze.

Ostatnie dni, to wzmożenie działań militarnych Rosji na wschodzie Ukrainy, ale także ataki hakerskie w Polsce i Holandii.

Ostatnie ataki hakerskie w Polsce i Holandii były bez wątpienia elementem wojny hybrydowej. Pokazuje to, że Rosja dysponuje siłami zdolnymi do prowadzenia cyberwojny prowadzonej w dwóch wymiarach: po pierwsze są to ataki mające na celu sparaliżowanie instytucji państwowych, a po drugie są to wszelkie działania mające na celu szerzenie dezinformacji. Oskarżenia w tej kwestii wysuwała przecież administracja Stanów Zjednoczonych po ostatnich wyborach prezydenckich. Są jednak tacy, którzy twierdzą, że specyficzna jawność z jaką swoje działania podejmowała Rosja, miała na celu pokazanie jakimi możliwościami dysponuje dzisiaj Kreml, a nie realnego wpłynięcia na wynik wyborów prezydenckich. Tak czy inaczej, siły jakimi dzisiaj zarządza Rosja są tak duże, że w realny sposób mogą destabilizować sytuację w krajach demokratycznych, które nie są odporne na tego typu działania i nie radzą sobie z prowadzeniem działań koordynowanych z jego centrum propagandowego. Rosja ma tą przewagę, że za pomocą scentralizowanych oficjalnych kanałów takich jak np. Russia Today, czy zastępy internetowych trolli może prowadzić działania dezinformacyjne i w ten sposób kształtować opinię publiczną, co w dłuższej perspektywie może stanowić większe niebezpieczeństwo, niż zdolności do paraliżu konkretnych instytucji państwowych.

Opozycja alarmuje, że polska armia jest w tragicznej sytuacji. Jest czym się niepokoić?

Armia polska nie jest w kryzysie, wbrew temu co mówi opozycja. Ministerstwo Obrony Narodowej w konsultacjach z Biurem Bezpieczeństwa Narodowego przygotowuje ostateczną formę systemu dowodzenia. Decyzje personalne jakie zapadały i jakie będą zapadały są z jednej strony związane z tymi zmianami, a niektóre z nich są efektem indywidualnych decyzji oficerów, którzy zdecydowali się odejść z wojska.

Rozmawiał Kamil Kwiatek