Jak zawsze gdy wraca sprawa agenturalności Lecha Wałęsy, pojawia się argument: nie niszczcie najbardziej znanej polskiej „marki eksportowej”. Bo przecież pierwszy przewodniczący „Solidarności” to najbardziej znany Polak obok św. Jana Pawła II i ludzie na całym świecie będą się dziwili, nie zrozumieją, uznają, że z nami coś nie tak, skoro „niszczymy” tak wielką legendę.
Ogólnie szkoda, i bardzo wstyd, że będą się dziwili i dopytywali.
Co charakterystyczne, te pohukiwania są niemal wyłącznie krajowego chowu, bo Zachód - ten realny, a nie wyobrażony - tak naprawdę niespecjalnie się dziwi. Nie takie rzeczy widział, nie takich upadków był świadkiem. A poza tym mądrzy ludzie rozumieją, że każdy kraj ma swoje święte sprawy, swoje wojny, i swoje „legendy”, od których robi się krajowcom po prostu niedobrze.
Sama technika „zawstydzania obcym” jest stara jak III RP. I tak jak w przypadku Wałęsy jest po prostu próbą oszukania Polaków. Satysfakcja z poklepywania po ramieniu naszych przedstawicieli (czego i tak nikt poza nami nie widzi), z pustych komplementów zagranicznej prasy, z paru banałów wypowiedzianych przez zachodnich polityków, ma nam zastąpić porządne państwo polskie. Mamy godzić się na każdą patologię i peryferyjny status ciesząc się z pustych, jałowych gestów.
W sprawie Wałęsy identycznie: za blaknący mit dzielnego młodego robotnika, który rzucił wyzwanie komunizmowi, mamy zapłacić zgodą na zakłamanie i cynizm. I także zgodą na przemoc, bo przecież sądowe i medialne prześladowanie ludzi głoszących, że Wałęsa to TW Bolek, były rzeczywistością. Dotknęły sporej grupy ludzi, niektórych skazując na wieloletnią udrękę, włącznie z wiszącą nad nimi miesiącami groźbą utraty całego majątku.
Mamy też milczeć w obliczu ceny, którą już zapłaciła Polska. A cena to - choć niewymierna - to ogromna. Ileż fatalnych dla Polski decyzji podjęto ze świadomością, że Czesław Kiszczak trzyma w swojej szafce teczkę agenta Wałęsy? Na ile patologii przyzwolono, by to jedno kłamstwo nie biło tak bardzo po oczach? By się rozmyło w powszechnym rozmyciu dobra i zła?
Gdzie bylibyśmy gdyby III RP choć próbowała prowadzić ambitną i odważną politykę gospodarczą, społeczną, zagraniczną, i każdą inną, co jak dziś widzimy, jest zwyczajnie możliwe?
Sprawa przeszłości Wałęsy nie była i nie jest tylko sprawą symboliczną. To kwestia zwykłego pragmatyzmu. Bez powrotu do zatrutego źródła Polska nie dojdzie ani do wielkości, ani nawet do normalności.
Wracając do przeszłości, rozstrzygamy naszą przyszłość. Znów ją otwieramy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/325841-sprawa-przeszlosci-walesy-nie-byla-i-nie-jest-tylko-sprawa-symboliczna-tu-chodzi-o-przyszlosc-polski