Trudno uwierzyć, że afera reprywatyzacyjna, sięgająca być może 4 miliardów złotych, pozbawiająca mieszkań ok. 40 tysięcy osób, to tylko zmowa urzędników Ratusza i kilku cwanych mecenasów. Była to najwyraźniej operacja dokładnie zaprojektowana, mająca tzw. czapę bardzo wysoko. Wygląda to na hucpę dużego kalibru. Gdyby nie aktywność organizacji Miasto jest Nasze, które sprawę nagłośniło i stworzyło „Warszawską Mapę Reprywatyzacji”, pokazującą powiązania konkretnych osób, nie wiadomo czy tym procederem organa ścigania zajęłyby się tak ochoczo. W sytuacji, gdy przekręty ujrzały światło dzienne, trudno aby PiS mający na sztandarach rozliczenie afer, nadal biernie się przyglądał rozkradaniu Warszawy. Tym bardziej dysponując powołaną przez siebie instytucją do tropienia łapówek czyli CBA. Postawienie zarzutów pani Marzenie Kruk, która będąc urzędniczką Ministerstwa Sprawiedliwości, z tytułu reprywatyzacji zgromadziła 38 mln zł, a upomina się jeszcze o następne 34 mln, wyglądało mało poważnie. Kaucja pół miliona złotych, zakaz opuszczania kraju i do domu, w sytuacji, gdy grozi jej do 8 lat więzienia. Śmiechu warte.
Obecne zatrzymanie pięciu osób wygląda już na operację wyższej rangi. Chodzi o łapówkę 2.5 miliona złotych, podrabianie dokumentów i oszukanie generała Tadeusza Adama Kasprzyckiego, przy zakupie nieruchomości w Kościelisku. Prokuratura jest oszczędna w udzielaniu informacji. Zobaczymy, co się wydarzy w najbliższych godzinach. Dalsze potraktowanie zatrzymanych będzie swoistym barometrem w jakim kierunku zmierza osądzenie winnych pazernego pozbawiania ludzi majątków.
Jeśli zostaną także zwolnieni za kaucją, będzie można mieć odczucie, że nadal mamy do czynienia z działaniami kosmetycznymi, a nie próbą wymierzenia sprawiedliwości. I tutaj dochodzimy, do osoby najbardziej niewinnej w całym tym procederze. Wiadomo, że pani prezydent Warszawy, profesor prawa, nie miała nawet znikomego pojęcia, że w mieście, którym zawiaduje od tylu lat, dzieje się coś niewłaściwego. Jeśli ktoś zawinił to urzędnicy podrzuceni jej przez rządzący niegdyś stolicą PiS, których z dobrego serca nie zwolniła ze struktur miejskich. W każdym razie samopoczucie pani prezydent ma bardzo dobre. Przynajmniej publicznie. Projekt ustawy o metropolii warszawskiej, określa ze swadą: „To cwaniacka próba przejęcia władzy w stolicy”.
Ciężko jest żyć w mieście gdzie smog korupcji nieustannie się unosi i dławi wszelkie uczciwe poczynania. Partia od „kręcenia lodów”, zachowuje się cały czas arogancko i nie poczuwa do najmniejszej odpowiedzialności.
Hanna Gronkiewicz-Waltz sprawia wrażenie kogoś, kto ma cały czas pewność bycia ponad prawem. Jakby wiedziała, że jest ktoś, kto roztocza nad nią parasol ochronny i ten ktoś cały czas ma zakulisowe wpływy. Miał być w Ratuszu zewnętrzny audyt. Nie ma i co mi możecie?
Dopiero, gdy obudzimy się któregoś dnia i usłyszymy, że dziś rano CBA zatrzymało Hannę G-W, pod zarzutem niegospodarności, narażającej Warszawę na straty rzędu setek milionów złotych, będziemy mieli przeświadczenie, że coś się w Polsce zmieniło.
Na razie nawet pomimo spektakularnego zatrzymania osób zamieszanych w aferę reprywatyzacyjną, wygląda to na rzeź płotek, a grube ryby mają się całkiem dobrze w mętnej wodzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/325643-prezydent-warszawy-trwajac-na-urzedzie-w-obliczu-grabiezy-stolecznego-mienia-za-jej-rzadow-na-cos-wyraznie-liczy-ciekawe-na-co