Zarówno wśród bandytów, jak i ludzi honoru mnożą się wątpliwości co do własnej przynależności społecznej. W Polsce bowiem, w przeciwieństwie do słonecznej Sycylii, nie postawiono znaku równości pomiędzy tymi grupami. Jeśli więc Bogdan Klich, prominentny działacz partii obywatelskiej orzeka, iż generał Kiszczak był bandytą, to mnóstwo obywateli ma dylemat moralny.
Jak w tym kontekście wygląda redaktor Adam Michnik, który przecież uznał Kiszczaka za człowieka honoru? Ba! Kim był generał Jaruzelski, który niezwykle cenił tego bandytę Kiszczaka? A sam Jaruzelski był przecież niezwykle ceniony przez Michnika jako polski patriota. Czy polscy patrioci gustowali w bandytach z bezpieki?
Z kolei Kiszczak uzbierał całą teczkę kwitów na Lecha Wałęsę, którego niektórzy nazywają człowiekiem z nadziei, a inni człowiekiem z teczki, co zresztą wydaje się bardziej adekwatne. Można się naprawdę pogubić w tej obfitości „człowieków” różnego autoramentu na naszej scenie politycznej. Lech Wałęsa właśnie powiedział, że nie wierzy, aby grafolog bez przymusu potwierdził jego współpracę z bezpieką. No, ale w tej logice każdy ma prawo nie wierzyć, że przed laty bez przymusu wydano Wałęsie status pokrzywdzonego. Skoro naczelny ubek zbierał kwity na człowieka z teczki i potem jako człowiek honoru bez przymusu zawarł z nim, już jako człowiekiem z nadziei, umowę przy okrągłym stole, to chyba możemy mieć wątpliwości co do autentyczności tych wszystkich człowieków i samej umowy?
Tym bardziej, że to akurat Michnik najpierw uznał Wałęsę za symbol polskiej demokracji, a potem mówił o nim, iż „stał się jej groteskową karykaturą”. A teraz widzimy tych wszystkich człowieków w jednej osobie na wiecu w obronie demokracji, bo i jako byłego prezydenta, TW Bolka, człowieka z nadziei oraz z teczki, a także jako karykaturę i symbol. Zwariować przyjdzie od tego chaosu poznawczego, jeśli jakoś nie uporządkujemy wrażeń. A przecież to daleko nie wszystkie dziwne człowieki biorące udział w obronie demokracji. Jest tam człowiek kultury, czyli pułkownik Mazguła. Pokazał się człowiek z WSI Dukaczewski, a ochotniczo i masowo akces zgłosili ubecy i zomowcy, pałkarze tajni, widni i dwupłciowi. A wszystkich razem serdecznie powitał alimenciarz, co sam sobie za obronę demokracji faktury wystawiał.
I czy jest możliwe, żeby ci wszyscy żarliwi orędownicy demokracji i praworządności, człowieki z nadziei i z solidarności żadnej intuicji moralnej nie doznali, z kim mają do czynienia? Człowiek normalny ma wrażenie, że gdyby żył Kiszczak, to też wziąłby udział w marszu obrony demokracji. Oczywiście, jako gość honorowy, pod rękę z alimenciarzem oraz człowiekiem z teczki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/325465-wielka-konfuzja-moralna-w-srodowiskach-bandytow-i-ludzi-honoru