Ważne jest, aby przypominać, kto rozpoczął II wojnę światową, kto był agresorem, a kto ofiarą. Nie byli to jacyś naziści, byli to Niemcy
— mówią w rozmowie z Fundacją im. Janusza Kurtyki mecenas Lech Obara oraz Szymon Topa. Adwokaci są pełnomocnikami Karola Tendery, od którego sprawy, w związku z pozwem przeciwko niemieckiej telewizji ZDF, rozpoczęła się batalia z określeniem „polskie obozy śmierci”.
Jak podkreślają rozmówcy na wstępie, telewizja ZDF nie wykonała wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Na stronie głównej www.zdf.de nie znajdziemy określonego w wyroku oświadczeni. Znajdziemy tylko link do podstrony, zawierającej określony w wyroku tekst. Nadto, tabelce zawierającej treść przeprosin towarzyszy komentarz redakcji, w którym tłumaczy się ona, z jakiego powodu na jej stronie internetowej nalazło się określenie, za które musi przepraszać. W naszej ocenie ma to na celu osłabić sens tych przeprosin
— tłumaczą.
Zdaniem Obary i Topy akcja #germandeathcamps świadczy o niepokoju i oburzeniu polskiego społeczeństwa.
Nie jest to nam, jako wspólnocie narodowej, obojętne i chcemy się temu przeciwstawiać. Nie jest to więc tylko oburzenie garstki „fanatyków”. Akcja ta pokazuje również, że przeciwdziałanie „polskim obozom” jest wspólną sprawą, w której różne osoby, o różnych poglądach i różnych temperamentach, mają jeden wspólny cel, tj. zamanifestować oburzenie w związku z fałszowaniem pamięci o sprawcach zbrodni obozów koncentracyjnych
— mówią.
Rozmówcy odnoszą się także do różnych teorii na temat powstania tego fałszywego zwrotu o „polskich obozach”. Ich zdaniem wersja, która doszukuje się źródła tego określenia w działaniach niemieckiego wywiadu, jest nie do udowodnienia.
Jakkolwiek jest faktem, że upowszechnił się w języku powszechnym, w szczególności w języku dziennikarzy, zwrot o „polskich obozach”. Nawet przyjęło się wygodne wytłumaczenie, że jest to po prostu geograficzne określenie położenia obozu. Nie można jednak nie zauważyć, że nie słyszymy o francuskich, czeskich czy austriackich obozach
— mówią.
(…) Niektórzy sprawcy występku tłumaczą się, że przecież inni też tak robią. Innymi słowy, wierzymy, że „polskie obozy” są realizacją tej samej strategii, która spowodowała m.in. powstanie Muzeum Wypędzonych w Berlinie, eksponowanie przez Niemców ofiar alianckiego bombardowania Drezna czy wyprodukowanie przez ZDF filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”
—dodają.
Pełnomocnicy Tendery podkreślają, że nie ma znaczenia, czy jest to sterowana strategia, czy niezależne dążenia różnych środowisk.
W każdym z tych przypadków niezbędne jest przeciwdziałanie tym działaniom, ponieważ uderza to w efekcie w wizerunek Polski i Polaków na świecie
— stwierdzają.
Czytaj dalej na następnej sprawie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ważne jest, aby przypominać, kto rozpoczął II wojnę światową, kto był agresorem, a kto ofiarą. Nie byli to jacyś naziści, byli to Niemcy
— mówią w rozmowie z Fundacją im. Janusza Kurtyki mecenas Lech Obara oraz Szymon Topa. Adwokaci są pełnomocnikami Karola Tendery, od którego sprawy, w związku z pozwem przeciwko niemieckiej telewizji ZDF, rozpoczęła się batalia z określeniem „polskie obozy śmierci”.
Jak podkreślają rozmówcy na wstępie, telewizja ZDF nie wykonała wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Na stronie głównej www.zdf.de nie znajdziemy określonego w wyroku oświadczeni. Znajdziemy tylko link do podstrony, zawierającej określony w wyroku tekst. Nadto, tabelce zawierającej treść przeprosin towarzyszy komentarz redakcji, w którym tłumaczy się ona, z jakiego powodu na jej stronie internetowej nalazło się określenie, za które musi przepraszać. W naszej ocenie ma to na celu osłabić sens tych przeprosin
— tłumaczą.
Zdaniem Obary i Topy akcja #germandeathcamps świadczy o niepokoju i oburzeniu polskiego społeczeństwa.
Nie jest to nam, jako wspólnocie narodowej, obojętne i chcemy się temu przeciwstawiać. Nie jest to więc tylko oburzenie garstki „fanatyków”. Akcja ta pokazuje również, że przeciwdziałanie „polskim obozom” jest wspólną sprawą, w której różne osoby, o różnych poglądach i różnych temperamentach, mają jeden wspólny cel, tj. zamanifestować oburzenie w związku z fałszowaniem pamięci o sprawcach zbrodni obozów koncentracyjnych
— mówią.
Rozmówcy odnoszą się także do różnych teorii na temat powstania tego fałszywego zwrotu o „polskich obozach”. Ich zdaniem wersja, która doszukuje się źródła tego określenia w działaniach niemieckiego wywiadu, jest nie do udowodnienia.
Jakkolwiek jest faktem, że upowszechnił się w języku powszechnym, w szczególności w języku dziennikarzy, zwrot o „polskich obozach”. Nawet przyjęło się wygodne wytłumaczenie, że jest to po prostu geograficzne określenie położenia obozu. Nie można jednak nie zauważyć, że nie słyszymy o francuskich, czeskich czy austriackich obozach
— mówią.
(…) Niektórzy sprawcy występku tłumaczą się, że przecież inni też tak robią. Innymi słowy, wierzymy, że „polskie obozy” są realizacją tej samej strategii, która spowodowała m.in. powstanie Muzeum Wypędzonych w Berlinie, eksponowanie przez Niemców ofiar alianckiego bombardowania Drezna czy wyprodukowanie przez ZDF filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”
—dodają.
Pełnomocnicy Tendery podkreślają, że nie ma znaczenia, czy jest to sterowana strategia, czy niezależne dążenia różnych środowisk.
W każdym z tych przypadków niezbędne jest przeciwdziałanie tym działaniom, ponieważ uderza to w efekcie w wizerunek Polski i Polaków na świecie
— stwierdzają.
Czytaj dalej na następnej sprawie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/325251-tworcy-pozwu-przeciw-zdf-o-akcji-germandeathcamps-przeciwdzialanie-polskim-obozom-jest-wspolna-sprawa?strona=1