Żal ściska serce, jak wielu ludzi jest w Polsce niedocenianych. Jak wielu przeciętnych, ale przydatnych ludzi się marnuje. Obecna władza w tym niedobrym zwyczaju przoduje. Nie potrafi zagospodarować ludzi, którzy w każdej dziedzinie i każdej sytuacji dają sobie całkiem nieźle radę. Na przykład taki Sikorski.
Radosław Sikorski, mąż Anny Applebaum. Nie twierdzę, że to Einstein. Był fatalnym szefem MSZ, kiepskim i w dodatku złośliwym marszałkiem Sejmu, ale z pewnością byłby bardzo przydatny w różnych prostych pracach, nie wymagających dużej inteligencji. W większości przypadków wystarczają dobre chęci i nieco doświadczenia, aby służyć radą i pomocą ludziom na wysokich stanowiskach, przyczyniając się do dobrego wypełniania ich codziennych obowiązków. Szczególnie cenne są uwagi płynące z życzliwości i ogólnie, jak w przypadku Sikorskiego, z naturalnej miłości do każdego człowieka.
Nie dawno była taka historia, że szef MON Antoni Macierewicz miał wypadek samochodowy koło Torunia. A właściwie to nie Macierewicz tylko samochód, którym jechał. A jeszcze ściślej, kierowca, który prowadził rządową limuzynę. Zrobił się szum. Zaczęto szeptać, próbując drobny incydent ma drodze wykorzystać przeciwko Macierewiczowi, całemu rządowi, a nawet obecnemu prezydentowi. Rozpowszechniano takie różne plotki, których nie wypada mi nawet przytaczać, bo były tak bzdurne.
Jeden Sikorski, Radosław Sikorski, mąż Anny Applebaum, zachował się przyzwoicie. Trzymał stronę obecnego szefa MON. Odpierając różne nieprzytomne ataki, wykazał się ogromną odwagą osobistą. Mimo, że jest politykiem PO (prawdę mówiąc, na dalekiej odstawce, skąd głos Schetyny dochodzi do niego tylko przez bardzo mocny odtwarzacz) nie wahał się wygarnąć niedowiarkom ze swojej partii:
Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz miał prawo używać samochodu służbowego do podróży do Torunia i do Warszawy.
Druga część tego zdania, nosiła już charakter doradczy:
Ale zabrakło umiaru
— zakończył Sikorski.
Nie ma drugiego człowieka w Polsce, tak w pełni uprawnionego do tego, aby wskazywać innym umiar, jako najlepszą drogę, którą powinien podążać człowiek, nawet jeśli siedzi w samochodzie, więc właściwie samochód podąża za niego.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Żal ściska serce, jak wielu ludzi jest w Polsce niedocenianych. Jak wielu przeciętnych, ale przydatnych ludzi się marnuje. Obecna władza w tym niedobrym zwyczaju przoduje. Nie potrafi zagospodarować ludzi, którzy w każdej dziedzinie i każdej sytuacji dają sobie całkiem nieźle radę. Na przykład taki Sikorski.
Radosław Sikorski, mąż Anny Applebaum. Nie twierdzę, że to Einstein. Był fatalnym szefem MSZ, kiepskim i w dodatku złośliwym marszałkiem Sejmu, ale z pewnością byłby bardzo przydatny w różnych prostych pracach, nie wymagających dużej inteligencji. W większości przypadków wystarczają dobre chęci i nieco doświadczenia, aby służyć radą i pomocą ludziom na wysokich stanowiskach, przyczyniając się do dobrego wypełniania ich codziennych obowiązków. Szczególnie cenne są uwagi płynące z życzliwości i ogólnie, jak w przypadku Sikorskiego, z naturalnej miłości do każdego człowieka.
Nie dawno była taka historia, że szef MON Antoni Macierewicz miał wypadek samochodowy koło Torunia. A właściwie to nie Macierewicz tylko samochód, którym jechał. A jeszcze ściślej, kierowca, który prowadził rządową limuzynę. Zrobił się szum. Zaczęto szeptać, próbując drobny incydent ma drodze wykorzystać przeciwko Macierewiczowi, całemu rządowi, a nawet obecnemu prezydentowi. Rozpowszechniano takie różne plotki, których nie wypada mi nawet przytaczać, bo były tak bzdurne.
Jeden Sikorski, Radosław Sikorski, mąż Anny Applebaum, zachował się przyzwoicie. Trzymał stronę obecnego szefa MON. Odpierając różne nieprzytomne ataki, wykazał się ogromną odwagą osobistą. Mimo, że jest politykiem PO (prawdę mówiąc, na dalekiej odstawce, skąd głos Schetyny dochodzi do niego tylko przez bardzo mocny odtwarzacz) nie wahał się wygarnąć niedowiarkom ze swojej partii:
Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz miał prawo używać samochodu służbowego do podróży do Torunia i do Warszawy.
Druga część tego zdania, nosiła już charakter doradczy:
Ale zabrakło umiaru
— zakończył Sikorski.
Nie ma drugiego człowieka w Polsce, tak w pełni uprawnionego do tego, aby wskazywać innym umiar, jako najlepszą drogę, którą powinien podążać człowiek, nawet jeśli siedzi w samochodzie, więc właściwie samochód podąża za niego.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/325217-sikorski-sie-marnuje-czy-naprawde-polska-moze-sobie-pozwolic-aby-taki-znawca-chodzil-samopas-niewykorzystany