Ujawniona analiza MSZ z marca 2008 roku, w której analitycy proponują ówczesnemu szefowi resortu spraw zagranicznych dokonanie resetu w stosunkach z Rosją, ukazuje przerażający brak kompetencji polskiej dyplomacji za rządów Platformy Obywatelskiej.
Analizę, pod którą podpisał się Jarosław Bratkiewicz, sporządzono dla niewielkiego grona osób. Obok ministra Sikorskiego znalazł się wśród nich m.in. Ryszard Schnepf – do niedawna ambasador RP w Stanach Zjednoczonych, który podczas pełnienia tej misji zasłynął głównie zarzucaniem obecnemu rządowi antysemityzmu i ostentacyjnym podejmowaniem na waszyngtońskiej placówce Andrzeja Rzeplińskiego.
Analiza, nad którą – jak wynika z ujawnionego dokumentu – mieli naradzać się wspomniani panowie, jest zdumiewająca. Nie dlatego nawet, że zaleca się w niej nowe otwarcie w stosunkach z Rosją, ale dlatego, że świadczy ona o niesłychanym dyletanctwie twórców ówczesnej polskiej dyplomacji. W analizie czytamy m.in.:
Możliwości ekspansji Rosji w rozumieniu politycznym i gospodarczym – a już tym bardziej militarnym – są dosyć ograniczone. Napotykają one poważne przeszkody w krajach WNP, takich jak Ukraina czy Gruzja; natomiast możliwości wpływania Moskwy (w sensie uzyskania przez nią „specjalnych praw”) na kraje Europy Środkowo-Wschodniej, przynależące do UE i NATO są znikome lub zgoła żadne.<
Trudno w to uwierzyć, ale minister Sikorski i jego dyplomaci uznali w marcu 2008 roku, że Rosja jest niezdolna do podjęcia jakiejkolwiek akcji militarnej. Tymczasem niespełna pół roku później Rosja zaatakowała Gruzję. „Wybitni analitycy” wspominają również Ukrainę, której rzekomo – w ich mniemaniu – także nic ze strony Rosji nie zagraża.
W tych kilku zdaniach kryje się kompromitująca prawda o dyplomacji za czasów Sikorskiego. O kompletnej amatorszczyźnie, która mogła prowadzić jedynie wprost ku katastrofie. Bo jeśli nie dostrzega się agresywnej polityki Moskwy, polityki nakreślonej wszak publicznie przez Putina podczas pamiętnego wystąpienia w Monachium w 2007 roku i widocznej już wówczas dla każdego, kto choć trochę interesował się sytuacją na Wschodzie, to oznacza to, że naszą politykę międzynarodową kreowali dyletanci, ludzie pozbawieni elementarnej wiedzy i przygotowania.
Wiele wskazuje też na to, że ich motywacje brały się z projekcji sporów wewnętrznych na politykę zagraniczną. Bo z ujawnionego dokumentu wynika również, że otwarcie wobec – podobno bardzo spokojnej i przewidywalnej – Rosji stanowi odpowiedź Platformy na „małostkowe polskie kompleksy”, które cechowały jakoby politykę PiS. Zatem dla ludzi Sikorskiego ważna była nie tyle realna ocena sytuacji w Rosji, ale konieczność „dokopania” Kaczyńskiemu. Jakoś dziwnie wpisuje się to w późniejsze rozdwojenie polskiej dyplomacji, które skończyło się tragicznym w skutkach rozdzieleniem wizyt w Smoleńsku.
Z analizy możemy się także dowiedzieć, jak wielkie mniemanie o swoich możliwościach miała ekipa Sikorskiego. MSZ bardzo wysoko oceniał potencjał Polski, w swoim – pożal się Boże dokumencie – stwierdzał nawet, że Rosja odczuwa przed Polską Tuska pewną obawę. Szczytem absurdu był podany jakby na potwierdzenie tej tezy argument, że „nowym świętem państwowym Rosji stała się data wyzwolenia Kremla od zajmujących go wojsk polskich w 1612 roku.” W analizie zabrakło jeszcze tylko wezwania do Sikorskiego: „Wodzu, prowadź na Kowno!” (albo raczej na Moskwę).
Pewnie sporo racji mają ci, którzy twierdzą, że co do zasady nie powinno ujawniać się tajnych dokumentów dyplomatycznych. Ten „dokument” jednak jest tak porażający, że zyski przeważają nad ewentualnymi stratami wynikającymi z jego odtajnienia. Dowiadujemy się czegoś ważnego o ludziach, którzy niedawno kierowali państwem i reprezentowali je za granicą. Ludzi wciąż aktywnych w polityce.
Lepiej byłoby jednak, gdyby na przyszłość trzymali się z daleka od uprawiania dyplomacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/324661-megalomania-i-amatorszczyzna-ujawniony-dokument-msz-swiadczy-o-skrajnej-niekompetencji-ekipy-sikorskiego