Zamiast zmiany na lepsze będą kolejne cyrkowe numery, wynikające wyłącznie z tego, że chce się coś przykryć, przekręcić, zatuszować, zmanipulować.
Najbardziej agresywni podczas próby puczu politycy PO zauważyli, że chwały i uznania tamte wyczyny im nie przyniosły. Stąd odwrócenie ról w wypadku posłanki Agnieszki Pomaskiej (z agresorki w ofiarę), czyścicielskie gesty posła Sławomira Nitrasa czy milczenie posłów Cezarego Tomczyka i Pawła Olszewskiego, a wręcz udawanie, że byli na Księżycu, a nie w Sejmie. Najbardziej pikantne i zabawne jest w tym wszystkim to, że nikt nie musiał dokumentować „wścieklizny” niektórych parlamentarzystów, gdyż oni sami to sfilmowali własnymi smartfonami. Co jest aktem nie tylko wyjątkowego „samozaorania” (w kategoriach kulturowo-obyczajowo-medialno-językowych), ale przede wszystkim samooskarżenia. I to z wszelkimi szczegółami. A tacy byli z siebie dumni posłowie Pomaska, Nitras czy Tomczyk, gdy dokumentowali własne szarże. Po obejrzeniu tego wszystkiego na chłodno pozostaje przerażenie, że posłowie mogą się wprowadzić aż w taki amok, iż wszystko jest możliwe, a przez to realne są zachowania bardzo niebezpieczne. Pozostaje też ogromny niesmak, zażenowanie i wstyd, bo chodzi jednak o „elitę”, przynajmniej nominalnie. I sami posłowie zapewne to obejrzeli, obejrzeli członkowie ich rodzin oraz partyjni koledzy. Ale zamiast zapaść się pod ziemię ze wstydu, postanowili odwrócić kota ogonem.
Wyłącznie marketingowo patrzę na dobrze przygotowaną medialnie akcję Sławomira Nitrasa, który umył ochlapane farbą drzwi biura poselskiego PiS w Szczecinie. Umył zresztą niechlujnie, raczej farbę rozmazując niż usuwając i nie ruszając plan ma ścianach obok drzwi. W tej akcji nie chodziło jednak o rzeczywiste usunięcie szkody, lecz o medialny wygibas. Nitras był bodaj najbardziej „podjaranym” i „wzmożonym” posłem podczas wydarzeń w Sejmie i okolicach 16 i 17 grudnia 2017 r. Jego akcje ze smartfonem nastawionym na filmowanie nosiły wszelkie znamiona ograniczania wolności nagabywanym posłom, a wręcz fizycznego napastowania, choć nie doszło do rękoczynów (jak w wypadku posła Pawła Olszewskiego, chwalącego się przed filmującym to posłem Cezarym Tomczykiem, że jakimś specjalnym chwytem powalił na ziemię posła Marka Suskiego z PiS). Zachowanie posła Nitrasa w największym stopniu budziło przerażenie. Do tego dokładało się jego szperanie w rzeczach parlamentarzystów PiS na sali sejmowej. I to wszystko Sławomir Nitras postanowił przykryć aktem mycia drzwi ochlapanych farbą oraz wypowiadanymi przed i po tej akcji słowami o pilnej potrzebie zatrzymania agresji oraz nienawiści. A wystarczyło stanąć przed lustrem i powiedzieć to samemu sobie.
cd na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zamiast zmiany na lepsze będą kolejne cyrkowe numery, wynikające wyłącznie z tego, że chce się coś przykryć, przekręcić, zatuszować, zmanipulować.
Najbardziej agresywni podczas próby puczu politycy PO zauważyli, że chwały i uznania tamte wyczyny im nie przyniosły. Stąd odwrócenie ról w wypadku posłanki Agnieszki Pomaskiej (z agresorki w ofiarę), czyścicielskie gesty posła Sławomira Nitrasa czy milczenie posłów Cezarego Tomczyka i Pawła Olszewskiego, a wręcz udawanie, że byli na Księżycu, a nie w Sejmie. Najbardziej pikantne i zabawne jest w tym wszystkim to, że nikt nie musiał dokumentować „wścieklizny” niektórych parlamentarzystów, gdyż oni sami to sfilmowali własnymi smartfonami. Co jest aktem nie tylko wyjątkowego „samozaorania” (w kategoriach kulturowo-obyczajowo-medialno-językowych), ale przede wszystkim samooskarżenia. I to z wszelkimi szczegółami. A tacy byli z siebie dumni posłowie Pomaska, Nitras czy Tomczyk, gdy dokumentowali własne szarże. Po obejrzeniu tego wszystkiego na chłodno pozostaje przerażenie, że posłowie mogą się wprowadzić aż w taki amok, iż wszystko jest możliwe, a przez to realne są zachowania bardzo niebezpieczne. Pozostaje też ogromny niesmak, zażenowanie i wstyd, bo chodzi jednak o „elitę”, przynajmniej nominalnie. I sami posłowie zapewne to obejrzeli, obejrzeli członkowie ich rodzin oraz partyjni koledzy. Ale zamiast zapaść się pod ziemię ze wstydu, postanowili odwrócić kota ogonem.
Wyłącznie marketingowo patrzę na dobrze przygotowaną medialnie akcję Sławomira Nitrasa, który umył ochlapane farbą drzwi biura poselskiego PiS w Szczecinie. Umył zresztą niechlujnie, raczej farbę rozmazując niż usuwając i nie ruszając plan ma ścianach obok drzwi. W tej akcji nie chodziło jednak o rzeczywiste usunięcie szkody, lecz o medialny wygibas. Nitras był bodaj najbardziej „podjaranym” i „wzmożonym” posłem podczas wydarzeń w Sejmie i okolicach 16 i 17 grudnia 2017 r. Jego akcje ze smartfonem nastawionym na filmowanie nosiły wszelkie znamiona ograniczania wolności nagabywanym posłom, a wręcz fizycznego napastowania, choć nie doszło do rękoczynów (jak w wypadku posła Pawła Olszewskiego, chwalącego się przed filmującym to posłem Cezarym Tomczykiem, że jakimś specjalnym chwytem powalił na ziemię posła Marka Suskiego z PiS). Zachowanie posła Nitrasa w największym stopniu budziło przerażenie. Do tego dokładało się jego szperanie w rzeczach parlamentarzystów PiS na sali sejmowej. I to wszystko Sławomir Nitras postanowił przykryć aktem mycia drzwi ochlapanych farbą oraz wypowiadanymi przed i po tej akcji słowami o pilnej potrzebie zatrzymania agresji oraz nienawiści. A wystarczyło stanąć przed lustrem i powiedzieć to samemu sobie.
cd na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/324376-uwazam-akcje-nitrasa-z-usuwaniem-farby-za-zwykly-cyrk-medialny-zorganizowany-z-pelnym-cynizmem