Trzeba więc w tej krytycznej sytuacji powrócić do pytania, czym ma być w ogóle polityka, czy ma tylko polegać na zdobywaniu i utrzymywaniu władzy za wszelką cenę, czy też ma być jednak służbą dla dobra wspólnego? Czy może używać do osiągnięcia swych celów oszustwa, kłamstwa, manipulacji, a także słownej przemocy? I jeszcze jedno pytanie: czego chciałaby dokonać „totalna opozycja”, gdyby odzyskała lub zdobyła władzę. W przypadku „Nowoczesnej” to niewiadoma, bo jej program jest zagadkowy, można się jednak domyślać, że prócz unijnych i globalnych finansów, mają na celu jakąś rewolucję obyczajową, pakiet LGBT, gender, feminizm, aborcję na życzenie itp. Jednak PO, prócz odzyskania dawnych pozycji i zemsty na przeciwnikach politycznych, chciałaby przede wszystkim ukryć, zatuszować stan państwa po ośmiu latach swoich rządów, jaki ukazuje się stopniowo oczom obywateli, uniknąć wszelkiej odpowiedzialności za ten stan, zatrzeć swój udział w niszczeniu i kompromitacji państwa. Jaki jest jego stan, każdy widzi. Po latach układu postkomunistycznego powstało państwo paramafijne i aferalne z niejasnymi powiązaniami polityki i tzw. biznesu, bo chodziło o wyprowadzanie gigantycznych dochodów za pośrednictwem instytucji państwa, samorządów, dotacji, fikcyjnych umów i przetargów. To państwo oligarchiczne, które walczy o demokrację i demagogiczne, bo wspiera populizm w rodzaju KOD, państwo, które odrzuca podmiotowość społeczeństwa jako swego suwerena, jego potrzeby, stan materialny, a też moralny, i zajmuje się tylko własnymi potrzebami. To państwo prawników, mających stanowić prawo i rozsądzać spory, którzy stawiają się jednak coraz częściej ponad prawem, oraz właścicieli i propagandystów niektórych mediów, którzy nie tylko uprawiają własną propagandę, ale chcą być też politykami, którzy zmieniają umysłowość obywateli. Razem to wspólne dzieło takiego państwa i tego rodzaju władzy, które prowadzi do swego rodzaju przewrotu umysłowego, swoistego umysłowego zamachu stanu, zamętu, kiedy wszystko zostaje pomieszane i odwrócone do góry nogami: bezprawie można usankcjonować jako prawo, anarchię jako porządek, mowę nienawiści jako wolność, manipulację jako słuszną rację, fałsz jako prawdę, a prawdę i wszystko podobne jako fikcję, demokrację zaś jako oligarchię i zarazem ochlokrację i pajdokrację (rządy tłumu i rządy dzieci), siłę złego, jako prawo do siły, do bezwzględnego użycia siły, poza którą nie ma już nic. Podobnie przez lata wtłaczano w umysły Polaków, że nic nie rozumieją i nie nadążają, nie wiedzą, że patriotyzm to ksenofobia, poczucie tożsamości i tradycja historyczna to pomyłka i antyeuropejskość, że pewne wartości, prawda i dobro to zniewolenie i groźny fundamentalizm, wywołujący wojny, że antykultura to kultura. Nie wiadomo, czy elity władzy, wychowujące innych w takim duchu, są świadome swej odpowiedzialności za taki stan demoralizacji społeczeństwa, czy teraz zobaczą, że wywołują już przemoc, siły zła, których można nie powstrzymać, które wybuchną gdzieś, pociągając za sobą ofiary. Czy zapomniały już, że taki krwawy precedens miał już miejsce w 2010 roku. Czy nie boją się ciężaru odpowiedzialności, gdyby coś podobnego miało się powtórzyć?
Każdy już widzi, że demokracja może być tylko lewacko-liberalna, bo inaczej to faszyzm!
Na razie nie widać woli powstrzymania rozkręconej na siłę spirali przemocy, mimo kompromitacji przywódców i wielu postaci życia publicznego. Wygląda na to, że różne nadużycia, agresja i anarchia mają być tolerowane jako cena liberalnego rozumienia wolności i mają przyzwyczajać do braku wyraźniejszego kodeksu moralnego. Takiej to rewolucji moralnej ma towarzyszyć rewolucja obyczajowa i polityczna. Przecież w walce o demokrację, po wszystkich zamieszkach ulicznych i sejmowych widać, że nie chodzi już o rządy prawa i rządy wyborczej większości, lecz przeciwnie chodzi o rządy mniejszości, o demokrację, w której wygrywa i decyduje mniejszość. To propozycja rzeczywiście rewolucyjna. Ostatni rewolucjoniści pokolenia 1968 jeszcze wierzą w możliwość takiego przewrotu. Ale w Polsce i ich dotknęły pewne wątpliwości. Na sesji w Fundacji Batorego, a właściwie Sorosa, pod mocno naciąganym tytułem „Od KOR do KOD”, w końcu września zeszłego roku jej prezes Aleksander Smolar wyrażał się dość sceptycznie o przyszłości KOD. Ale do dalszej walki wezwała Agnieszka Holland, potępiła marazm i defetyzm, który wkradł się w szeregi rewolucji, choć jej wezwanie zabrzmiało też dość rozpaczliwie, bo w końcu wykrzyczała:
Dajcie nam przywódcę i dajcie nam cel walki!.
Co to znaczy? Ci, którzy nadal uważają się za właścicieli Polski, stale mają Polskę na ustach i chcą ją po swojemu cywilizować, faktycznie wiele (pozycję, nazwiska, nieraz kariery) jej zawdzięczają, ale woleliby tę Polskę podpalić niż po prostu oddać w ręce reszty Polaków. Taka demokracja! Mimo wszystko, trudno więc uwierzyć, że ustaną wysiłki przerabiania Polski i Polaków na jakąś nową modłę, w jakiejś jeszcze nowszej i bardziej postępowej rewolucji. Ale jeśli mają tak puste ręce (i głowy), przyznają się do ideowej i moralnej pustki, a nie mogą wyzwolić się z żądzy walki, rewolucyjnej wściekłości i nienawiści, to następnym krokiem może być już terror…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Trzeba więc w tej krytycznej sytuacji powrócić do pytania, czym ma być w ogóle polityka, czy ma tylko polegać na zdobywaniu i utrzymywaniu władzy za wszelką cenę, czy też ma być jednak służbą dla dobra wspólnego? Czy może używać do osiągnięcia swych celów oszustwa, kłamstwa, manipulacji, a także słownej przemocy? I jeszcze jedno pytanie: czego chciałaby dokonać „totalna opozycja”, gdyby odzyskała lub zdobyła władzę. W przypadku „Nowoczesnej” to niewiadoma, bo jej program jest zagadkowy, można się jednak domyślać, że prócz unijnych i globalnych finansów, mają na celu jakąś rewolucję obyczajową, pakiet LGBT, gender, feminizm, aborcję na życzenie itp. Jednak PO, prócz odzyskania dawnych pozycji i zemsty na przeciwnikach politycznych, chciałaby przede wszystkim ukryć, zatuszować stan państwa po ośmiu latach swoich rządów, jaki ukazuje się stopniowo oczom obywateli, uniknąć wszelkiej odpowiedzialności za ten stan, zatrzeć swój udział w niszczeniu i kompromitacji państwa. Jaki jest jego stan, każdy widzi. Po latach układu postkomunistycznego powstało państwo paramafijne i aferalne z niejasnymi powiązaniami polityki i tzw. biznesu, bo chodziło o wyprowadzanie gigantycznych dochodów za pośrednictwem instytucji państwa, samorządów, dotacji, fikcyjnych umów i przetargów. To państwo oligarchiczne, które walczy o demokrację i demagogiczne, bo wspiera populizm w rodzaju KOD, państwo, które odrzuca podmiotowość społeczeństwa jako swego suwerena, jego potrzeby, stan materialny, a też moralny, i zajmuje się tylko własnymi potrzebami. To państwo prawników, mających stanowić prawo i rozsądzać spory, którzy stawiają się jednak coraz częściej ponad prawem, oraz właścicieli i propagandystów niektórych mediów, którzy nie tylko uprawiają własną propagandę, ale chcą być też politykami, którzy zmieniają umysłowość obywateli. Razem to wspólne dzieło takiego państwa i tego rodzaju władzy, które prowadzi do swego rodzaju przewrotu umysłowego, swoistego umysłowego zamachu stanu, zamętu, kiedy wszystko zostaje pomieszane i odwrócone do góry nogami: bezprawie można usankcjonować jako prawo, anarchię jako porządek, mowę nienawiści jako wolność, manipulację jako słuszną rację, fałsz jako prawdę, a prawdę i wszystko podobne jako fikcję, demokrację zaś jako oligarchię i zarazem ochlokrację i pajdokrację (rządy tłumu i rządy dzieci), siłę złego, jako prawo do siły, do bezwzględnego użycia siły, poza którą nie ma już nic. Podobnie przez lata wtłaczano w umysły Polaków, że nic nie rozumieją i nie nadążają, nie wiedzą, że patriotyzm to ksenofobia, poczucie tożsamości i tradycja historyczna to pomyłka i antyeuropejskość, że pewne wartości, prawda i dobro to zniewolenie i groźny fundamentalizm, wywołujący wojny, że antykultura to kultura. Nie wiadomo, czy elity władzy, wychowujące innych w takim duchu, są świadome swej odpowiedzialności za taki stan demoralizacji społeczeństwa, czy teraz zobaczą, że wywołują już przemoc, siły zła, których można nie powstrzymać, które wybuchną gdzieś, pociągając za sobą ofiary. Czy zapomniały już, że taki krwawy precedens miał już miejsce w 2010 roku. Czy nie boją się ciężaru odpowiedzialności, gdyby coś podobnego miało się powtórzyć?
Każdy już widzi, że demokracja może być tylko lewacko-liberalna, bo inaczej to faszyzm!
Na razie nie widać woli powstrzymania rozkręconej na siłę spirali przemocy, mimo kompromitacji przywódców i wielu postaci życia publicznego. Wygląda na to, że różne nadużycia, agresja i anarchia mają być tolerowane jako cena liberalnego rozumienia wolności i mają przyzwyczajać do braku wyraźniejszego kodeksu moralnego. Takiej to rewolucji moralnej ma towarzyszyć rewolucja obyczajowa i polityczna. Przecież w walce o demokrację, po wszystkich zamieszkach ulicznych i sejmowych widać, że nie chodzi już o rządy prawa i rządy wyborczej większości, lecz przeciwnie chodzi o rządy mniejszości, o demokrację, w której wygrywa i decyduje mniejszość. To propozycja rzeczywiście rewolucyjna. Ostatni rewolucjoniści pokolenia 1968 jeszcze wierzą w możliwość takiego przewrotu. Ale w Polsce i ich dotknęły pewne wątpliwości. Na sesji w Fundacji Batorego, a właściwie Sorosa, pod mocno naciąganym tytułem „Od KOR do KOD”, w końcu września zeszłego roku jej prezes Aleksander Smolar wyrażał się dość sceptycznie o przyszłości KOD. Ale do dalszej walki wezwała Agnieszka Holland, potępiła marazm i defetyzm, który wkradł się w szeregi rewolucji, choć jej wezwanie zabrzmiało też dość rozpaczliwie, bo w końcu wykrzyczała:
Dajcie nam przywódcę i dajcie nam cel walki!.
Co to znaczy? Ci, którzy nadal uważają się za właścicieli Polski, stale mają Polskę na ustach i chcą ją po swojemu cywilizować, faktycznie wiele (pozycję, nazwiska, nieraz kariery) jej zawdzięczają, ale woleliby tę Polskę podpalić niż po prostu oddać w ręce reszty Polaków. Taka demokracja! Mimo wszystko, trudno więc uwierzyć, że ustaną wysiłki przerabiania Polski i Polaków na jakąś nową modłę, w jakiejś jeszcze nowszej i bardziej postępowej rewolucji. Ale jeśli mają tak puste ręce (i głowy), przyznają się do ideowej i moralnej pustki, a nie mogą wyzwolić się z żądzy walki, rewolucyjnej wściekłości i nienawiści, to następnym krokiem może być już terror…
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/324363-wywrotowcy-woleliby-polske-podpalic-niz-po-prostu-oddac-w-rece-reszty-polakow?strona=2