Na własnym podwórku widzę, że ci moi znajomi, których spaja nienawiść do PiS-u powoli przestają kochać tych, których do tej pory wynosili na ołtarze. Czyli Platformę Obywatelską, Nowoczesną, a nawet KOD.
Choć serwowana od poranka do zaśnięcia propaganda TVN i GW nie pozwala im złapać oddechu i przez to żyją jak Krystyna Janda w ciągłym pobudzeniu, to po ostatnich wydarzeniach w Sejmie snują się wyraźnie przybici.
Co teraz będzie, pytają się mnie, choć na satysfakcjonująca odpowiedź nie za bardzo mogą w tym przypadku liczyć. – A co ma być – odzywam się zawsze tak samo i z uśmiechem. – Nic nie będzie. Wczoraj na przykład wpadłem do sąsiadki, miłej pani na emeryturze i zrobiło mi się jej nawet żal. Sprawiała wrażenie smutnej i poważnie zatroskanej przyszłością. – Co to będzie panie Andrzeju? Co to będzie? – pytała jak inni. – Nic nie będzie – powtórzyłem po raz enty. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wydaje mi się, że po klęsce „rokoszu Szczerby”, fakturach Kijowskiego i wpadkach Petru coś się kończy. Do tego dochodzą zmiany w kierownictwie Unii Europejskiej, które najprawdopodobniej znacznie osłabią czepiająca się klamek i pełzającą u stóp przedstawicieli liberalno-lewicowego establishmentu Brukseli w swoich błaganiach o pomoc. Nawet sondaże ośrodków, na które żaden szanujący się dziennikarz nie powinien zwracać uwagi, wskazują jednoznacznie na wzrost siły Prawa i Sprawiedliwości, spadek notowań radykalnej opozycji oraz totalną utratę zaufania do jej liderów. W najbliższej perspektywie grozi rozsypka Komitetu Obrony Demokracji. Walka na noże o przywództwo, uparta postawa Mateusza Kijowskiego, który jak Wałęsa, wbrew oczywistym faktom stara się iść w zaparte powodują dalsze straty poparcia, a co za tym idzie utratę zdolności do mobilizacji mas w ulicznych protestach. Dowodem są liczące 30 do 250 osób zgromadzenia i to w momentach, kiedy przywódcy oraz wrogie rządowi media wzywają do pełnej mobilizacji. Powstaje więc próżnia. Z jednej strony mamy popyt – sfrustrowany powodzeniem partii rządowej i silnie „nakręcany” przez opozycyjne środki masowego przekazu elektorat, a z drugiej pustkę organizacyjną połączoną z kryzysem przywództwa. To wszystko dzieje się w zaduchu rozkładu i totalnej frustracji tłumów, która nigdzie nie może znaleźć ujścia. Wręcz idealna sytuacja dla politycznych macherów by próbować zmierzać w kierunku radykalizmu. Na horyzoncie powoli rysuje się formacja, która w niedalekiej przyszłości może sięgnąć po przemoc konsekwentnie, aczkolwiek nie za szybko, napinając strunę. Na razie Obywatele RP, bo o nich jest tu mowa, trenują i testują jak daleko mogą się posunąć. Mają już na koncie kilka „dokonań”. Większość z nich ociera się o łamanie prawa. Wymieńmy kilka z nich. Usiłowanie zablokowania Marszu Niepodległości 11 listopada (kompletna klapa). Zakłócanie Miesięcznic Smoleńskich (co raz lepiej). Wtargnięcie na terytorium Sejmu bez zezwoleń (sprawa w prokuraturze). Zadymy pod parlamentem w czasie rozpoczęcia puczu. I w końcu najbardziej bulwersujące - próby blokady (jedna udana, druga nie) dojazdu Jarosława Kaczyńskiego do grobu jego brata na Wawelu. Dzięki policji wiadomo, że w zadymach tych bierze udział ciągle ta sama grupa 30-40 osób. Tak ich lider Paweł Kasprzak tworzy organizację kadrową, której celów możemy się na razie tylko domyślać. Sam Kasprzak wywodzi się z antykomunistycznego, ale skażonego lewactwem ruchu Wolność i Pokój. Tuż przed końcem komuny organizowali brawurowe happeningi i zadymy. Teraz Kasprzak wraca do korzeni reaktywując bliskich mu ideowo dawnych członków. On sam na stronach internetowych Obywateli RP wypowiada takie oto słowa:
Staniemy w miejscu smoleńskiego krzyża i nie zejdziemy z niego. Miesięcznic nie będzie. Ta listopadowa będzie ostatnią.
To jest demonstracja faszyzmu czy w każdym razie czegoś bardzo bliskiego faszyzmowi, to co oni tam robią. Oni uważają, że my powinniśmy zostać uwięzieni, zabici, powinniśmy zostać odarci z godności. Odzieranie ludzi z godności to jest bardzo istotna treść tego, co się dzieje w czasie tych uroczystości, więc ja nie mam do nich szacunku.
Chcemy naprawdę powstrzymać to bezprzykładne szarganie ludzkiej godności. Chcemy wymusić na Kaczyńskim ustępstwa. Nie symbolicznie i nie na żarty – naprawdę. Teraz..
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na własnym podwórku widzę, że ci moi znajomi, których spaja nienawiść do PiS-u powoli przestają kochać tych, których do tej pory wynosili na ołtarze. Czyli Platformę Obywatelską, Nowoczesną, a nawet KOD.
Choć serwowana od poranka do zaśnięcia propaganda TVN i GW nie pozwala im złapać oddechu i przez to żyją jak Krystyna Janda w ciągłym pobudzeniu, to po ostatnich wydarzeniach w Sejmie snują się wyraźnie przybici.
Co teraz będzie, pytają się mnie, choć na satysfakcjonująca odpowiedź nie za bardzo mogą w tym przypadku liczyć. – A co ma być – odzywam się zawsze tak samo i z uśmiechem. – Nic nie będzie. Wczoraj na przykład wpadłem do sąsiadki, miłej pani na emeryturze i zrobiło mi się jej nawet żal. Sprawiała wrażenie smutnej i poważnie zatroskanej przyszłością. – Co to będzie panie Andrzeju? Co to będzie? – pytała jak inni. – Nic nie będzie – powtórzyłem po raz enty. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wydaje mi się, że po klęsce „rokoszu Szczerby”, fakturach Kijowskiego i wpadkach Petru coś się kończy. Do tego dochodzą zmiany w kierownictwie Unii Europejskiej, które najprawdopodobniej znacznie osłabią czepiająca się klamek i pełzającą u stóp przedstawicieli liberalno-lewicowego establishmentu Brukseli w swoich błaganiach o pomoc. Nawet sondaże ośrodków, na które żaden szanujący się dziennikarz nie powinien zwracać uwagi, wskazują jednoznacznie na wzrost siły Prawa i Sprawiedliwości, spadek notowań radykalnej opozycji oraz totalną utratę zaufania do jej liderów. W najbliższej perspektywie grozi rozsypka Komitetu Obrony Demokracji. Walka na noże o przywództwo, uparta postawa Mateusza Kijowskiego, który jak Wałęsa, wbrew oczywistym faktom stara się iść w zaparte powodują dalsze straty poparcia, a co za tym idzie utratę zdolności do mobilizacji mas w ulicznych protestach. Dowodem są liczące 30 do 250 osób zgromadzenia i to w momentach, kiedy przywódcy oraz wrogie rządowi media wzywają do pełnej mobilizacji. Powstaje więc próżnia. Z jednej strony mamy popyt – sfrustrowany powodzeniem partii rządowej i silnie „nakręcany” przez opozycyjne środki masowego przekazu elektorat, a z drugiej pustkę organizacyjną połączoną z kryzysem przywództwa. To wszystko dzieje się w zaduchu rozkładu i totalnej frustracji tłumów, która nigdzie nie może znaleźć ujścia. Wręcz idealna sytuacja dla politycznych macherów by próbować zmierzać w kierunku radykalizmu. Na horyzoncie powoli rysuje się formacja, która w niedalekiej przyszłości może sięgnąć po przemoc konsekwentnie, aczkolwiek nie za szybko, napinając strunę. Na razie Obywatele RP, bo o nich jest tu mowa, trenują i testują jak daleko mogą się posunąć. Mają już na koncie kilka „dokonań”. Większość z nich ociera się o łamanie prawa. Wymieńmy kilka z nich. Usiłowanie zablokowania Marszu Niepodległości 11 listopada (kompletna klapa). Zakłócanie Miesięcznic Smoleńskich (co raz lepiej). Wtargnięcie na terytorium Sejmu bez zezwoleń (sprawa w prokuraturze). Zadymy pod parlamentem w czasie rozpoczęcia puczu. I w końcu najbardziej bulwersujące - próby blokady (jedna udana, druga nie) dojazdu Jarosława Kaczyńskiego do grobu jego brata na Wawelu. Dzięki policji wiadomo, że w zadymach tych bierze udział ciągle ta sama grupa 30-40 osób. Tak ich lider Paweł Kasprzak tworzy organizację kadrową, której celów możemy się na razie tylko domyślać. Sam Kasprzak wywodzi się z antykomunistycznego, ale skażonego lewactwem ruchu Wolność i Pokój. Tuż przed końcem komuny organizowali brawurowe happeningi i zadymy. Teraz Kasprzak wraca do korzeni reaktywując bliskich mu ideowo dawnych członków. On sam na stronach internetowych Obywateli RP wypowiada takie oto słowa:
Staniemy w miejscu smoleńskiego krzyża i nie zejdziemy z niego. Miesięcznic nie będzie. Ta listopadowa będzie ostatnią.
To jest demonstracja faszyzmu czy w każdym razie czegoś bardzo bliskiego faszyzmowi, to co oni tam robią. Oni uważają, że my powinniśmy zostać uwięzieni, zabici, powinniśmy zostać odarci z godności. Odzieranie ludzi z godności to jest bardzo istotna treść tego, co się dzieje w czasie tych uroczystości, więc ja nie mam do nich szacunku.
Chcemy naprawdę powstrzymać to bezprzykładne szarganie ludzkiej godności. Chcemy wymusić na Kaczyńskim ustępstwa. Nie symbolicznie i nie na żarty – naprawdę. Teraz..
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/324302-czy-twor-zwany-obywatele-rp-zmierza-w-kierunku-terroryzmu