Im więcej wiemy o pewnych zaangażowaniach Sorosa, choćby w ten ostatni proces migracji w Europie, tym bardziej widać, że tego typu działania mają na celu przewrócenie pewnego porządku świata Zachodu i nie tylko
— mówi w rozmowie z portalem „wPolityce.pl” prof. Mieczysław Ryba, politolog, kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. KUL.
wPolityce.pl: Według doniesień mediów George Soros stracił miliard dolarów przez zwycięstwo Donalda Trumpa. Działania spekulantów to nieodzowny element współczesnej polityki?
Prof. Mieczysław Ryba: Nie jestem ekonomistą, żeby oceniać w szczegółach, dlaczego tak się stało, natomiast rzeczywiście Trump jest pewnym wyrazicielem w ekonomii tego, co klasyczne, więc jeśli bierzemy pod uwagę wszelkiego typu spekulantów, zwłaszcza giełdowych czy finansowych, to jak wiemy, nie obstawiali oni Trumpa. Wręcz odwrotnie. Finansowali w dużym stopniu Hilary Clinton i oczekiwali, że ten proces globalizacji będzie się posuwał. Pamiętajmy o tym, że ten proces – w głównej mierze – dawał im niepomierne zyski. Rozpiętość finansowa w świecie Zachodu pogłębiała się, a tak zwana warstwa średnia, czyli ci, którzy stanowią o pewnych realnych usługach i realnej działalności produkcyjnej, się marginalizowali. W związku z tym, jeśli rzeczywiście byśmy porównali to, co stało się w polityce do jakiejś loterii, czegoś w rodzaju giełdy, bo tak niestety jest to przez niektórych traktowane, to ludzie tacy jak Soros źle obstawili i na tym stracili.
Jednak mimo tych strat jego światowa pozycja wydaje się być niezachwiana. Czy państwa mogą skutecznie bronić się przed jego wpływami?
Moim zdaniem, trzeba tutaj przede wszystkim obnażać to, co się dzieje, jeśli bierzemy pod uwagę działania tego typu ludzi jak Soros. Pamiętajmy, że jest zdefiniowany jaki filantrop. Pamiętam, że kiedy przed laty przyjeżdżał do Polski, to podejmował go i premier, i najwyższe urzędy w Polsce, jako niezwykle istotną postać, która działa na rzecz społeczeństwa otwartego, bo rzeczywiście tak to definiuje. Przy czy to społeczeństwo otwarte to nic innego, jak społeczeństwo liberalne, które zasadniczo mieści się w paradygmacie rewolucji kulturowej. Im więcej wiemy o pewnych zaangażowaniach Sorosa, choćby w ten ostatni proces migracji w Europie, tym bardziej widać, że tego typu działania mają na celu przewrócenie pewnego porządku świata Zachodu i nie tylko. Oczywiście im bardziej się to obnaża, im więcej o tym wiemy, tym mniej da się propagandowo twierdzić, że chodzi tu tylko o jakąś dobroczynność i tylko o to, żeby wprowadzać jakąś etykę w przestrzeni życia społecznego, a chodzi o konkretną grę ideologiczną i ona mieści się też w pewnej perspektywie układania stosunków politycznych w świecie.
Więc nade wszystko warto o tym pisać, warto to obnażać i warto to pokazywać. To jest pierwsza i najskuteczniejsza obrona. Czy i do jakiego stopnia można stosować kroki prawne, każdy kraj musi sam o tym decydować. Zawsze powstaje pytanie, do jakiego stopnia zewnętrzne czynniki finansowe są uprawnione do tego, żeby w przestrzeni społecznej, a zarazem politycznej, operować zupełnie bez jakiejś odpowiedzialności? Na to pytanie sam w szczegółach nie jestem w stanie odpowiedzieć, natomiast na pewno każdy kraj z osobna, ponieważ nie dotyczy to tylko Polski czy Węgier, ma prawo sobie na to pytanie odpowiedzieć.
A jak ocenia Pan pomysł wiceszefa Fideszu Szilarda Nemetha, który chce wyrzucić z Węgier wszystkie organizacje pozarządowe finansowane przez Sorosa? Wydaje się, że to trochę walka z wiatrakami.
Wydaje mi się, że chciał on nade wszystko, bo wiemy o tym, że Viktor Orban nie był entuzjastą tego pomysłu, wskazać na tę działalność – z punktu widzenia Fideszu i z punktu widzenia interesów węgierskiego rządu szkodliwą, a na pewno starającą się zewnętrznie wpływać na zmianę stosunków społeczno-politycznych w tym kraju. Wskazując na to w tak mocnych słowach – być może jest to figura retoryczna, która ma nam coś pokazać, być może jakaś realna intencja, żeby działalność tych stowarzyszeń ograniczyć – tego ostatecznie nie wiem. Być może ma pani rację, że byłoby to bardzo trudne i w świecie oprotestowane, nie tylko przez Sorosa, jako ograniczenie swobody działalności tego typu organizacji. Natomiast to, na co on wskazał, wydaje mi się, że pokazuje realnie jakie cele stawiają sobie te różne organizacje, mające nieraz formalnie cele społecznie użyteczne, a realnie starające się wpływać na bieg spraw politycznych.
Możemy zaryzykować stwierdzenie, że George Soros ma swoje wpływy również w Polsce?
Oczywiście. Jest przecież Fundacja Batorego, wiemy o tym, że wszedł realnie w „Gazetę Wyborczą”, ratując ją przed finansowym upadkiem. Wiemy o tym, że pewne pomysły – w perspektywie stosunków międzynarodowych, a zarazem w perspektywie ideologii, którą przyjął za swoją Soros – są absolutnie adekwatne z tym, co zwiemy szeroko rozumianym środowiskiem „Gazety Wyborczej”. Wiemy, że angażując się tutaj chciał mniej więcej realizować i wspierać ideę, która jest charakterystyczna dla „Gazety Wyborczej”. Jeśli ktoś czyta GW, jeśli ktoś widzi, jaką wizje ideową społeczeństwa polskiego, a zarazem państwa polskiego ona lansuje, to to są cele zupełnie zbieżne z tym, co proponuje i wspiera George Soros.
Rozmawiała Weronika Tomaszewska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/323426-nasz-wywiad-prof-ryba-proces-globalizacji-dawal-takim-ludziom-jak-soros-wielkie-zyski-chodzi-o-konkretna-gre-ideologiczna