Na akcje lewicy, socis i alternatywnych zareagował również znany historyk Manfred Grötemaker z Uniwersytetu w Poczdamie. Określił je jako „nieprzydatny pacyfizm i moralizatorstwo”. Prezydent Władimir Putin to zimny, wyrachowany władca, należy właściwie zrozumieć jego strategię, której można przeciwstawić się podejściem równie zimnym i wyrachowanym, wypalił bez ogródek w „Märkische Allgemeine Zeitung”:
Aby móc obejść się z Putinem, potrzebujemy dostosowanej do niego, adekwatnej, realistycznej polityki, tylko wtedy będzie na nią reagował
— skomentował Grötemaker.
Mądrej głowie dość dwie słowie… Historyczną dygresję prof. Eichwede powinniśmy wziąć sobie do serc i my, choć w nieco innym kontekście. Przyjazd amerykańskich chłopców wcale nie oznacza, że Polska stała się bezpieczna. Możemy jedynie mówić o wzroście naszego poczucia bezpieczeństwa. Zanim bowiem do nas przyjechali, najpierw… wyjeżdżali z Europy: w ciągu ostatniej dekady liczba stacjonujących w RFN żołnierzy USA została zredukowana z 72 tys. w 2006r. do niespełna połowy. Sam prezydent Barack Obama, zanim poszedł po rozum do głowy, wymyślił sobie naiwny „reset”, po którym rozdzwoniły się dzwonki alarmowe nie tylko w Warszawie.
Zwłaszcza, że nie tylko Amerykanie wycofywali swoje zbrojne kontyngenty. Dziesięć lat temu było w Niemczech łącznie ponad 98 tys. żołnierzy z USA, Kanady, Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii i Holandii. Brytyjczycy w ogóle zabrali swoich ludzi, a pozostało - prócz 35 tys. Amerykanów - już tylko niespełna 5 tys. żołnierzy w obcych mundurach.
Członkostwo w NATO jest istotnym elementem naszego bezpieczeństwa, wręcz trudnym do przecenienia. Nie możemy jednak zdawać się wyłącznie nie pańską łaskę i niełaskę, która - jak uczy ludowa mądrość - na pstrym koniu jeździ. Nasze bezpieczeństwo zależy przede wszystkim od nas samych, od naszej, własnej siły i zdolności obronnej. Więc zakończę, jak zacząłem: Amerykańscy chłopcy wreszcie przyjechali! Cóż za radość!
Welcome, welcome…!, w Żaganiu, na starym rynku w królewskim Krakowie i gdzie tam jeszcze. Ale wyciągajmy wnioski z własnej przeszłości i róbmy swoje.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na akcje lewicy, socis i alternatywnych zareagował również znany historyk Manfred Grötemaker z Uniwersytetu w Poczdamie. Określił je jako „nieprzydatny pacyfizm i moralizatorstwo”. Prezydent Władimir Putin to zimny, wyrachowany władca, należy właściwie zrozumieć jego strategię, której można przeciwstawić się podejściem równie zimnym i wyrachowanym, wypalił bez ogródek w „Märkische Allgemeine Zeitung”:
Aby móc obejść się z Putinem, potrzebujemy dostosowanej do niego, adekwatnej, realistycznej polityki, tylko wtedy będzie na nią reagował
— skomentował Grötemaker.
Mądrej głowie dość dwie słowie… Historyczną dygresję prof. Eichwede powinniśmy wziąć sobie do serc i my, choć w nieco innym kontekście. Przyjazd amerykańskich chłopców wcale nie oznacza, że Polska stała się bezpieczna. Możemy jedynie mówić o wzroście naszego poczucia bezpieczeństwa. Zanim bowiem do nas przyjechali, najpierw… wyjeżdżali z Europy: w ciągu ostatniej dekady liczba stacjonujących w RFN żołnierzy USA została zredukowana z 72 tys. w 2006r. do niespełna połowy. Sam prezydent Barack Obama, zanim poszedł po rozum do głowy, wymyślił sobie naiwny „reset”, po którym rozdzwoniły się dzwonki alarmowe nie tylko w Warszawie.
Zwłaszcza, że nie tylko Amerykanie wycofywali swoje zbrojne kontyngenty. Dziesięć lat temu było w Niemczech łącznie ponad 98 tys. żołnierzy z USA, Kanady, Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii i Holandii. Brytyjczycy w ogóle zabrali swoich ludzi, a pozostało - prócz 35 tys. Amerykanów - już tylko niespełna 5 tys. żołnierzy w obcych mundurach.
Członkostwo w NATO jest istotnym elementem naszego bezpieczeństwa, wręcz trudnym do przecenienia. Nie możemy jednak zdawać się wyłącznie nie pańską łaskę i niełaskę, która - jak uczy ludowa mądrość - na pstrym koniu jeździ. Nasze bezpieczeństwo zależy przede wszystkim od nas samych, od naszej, własnej siły i zdolności obronnej. Więc zakończę, jak zacząłem: Amerykańscy chłopcy wreszcie przyjechali! Cóż za radość!
Welcome, welcome…!, w Żaganiu, na starym rynku w królewskim Krakowie i gdzie tam jeszcze. Ale wyciągajmy wnioski z własnej przeszłości i róbmy swoje.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/323225-amerykanscy-chlopcy-przyjechali-welcome-welcome-ale-wyciagajmy-wnioski-z-wlasnej-przeszlosci-i-robmy-swoje?strona=2