Ważne jest i z punktu widzenia Polski bardzo istotne, żeby także partnerzy europejscy w dużo większym stopniu niż do tej pory inwestowali w własne siły zbrojne i budowali własne zdolności obronne. By na kolejne ćwiczenia nie przyjeżdżało kilkudziesięciu żołnierzy niemieckich, ale żeby to były jakieś duże jednostki. Taka solidarność w mojej ocenie będzie hamowała kolejne inicjatywy Putina. On rozkręca się wtedy, kiedy pozostaje bezkarny, gdy wszystkie jego działania od Gruzji, aneksji Krymu po destabilizację Donbasu uchodzą mu płazem
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.
wPolityce.pl: Amerykańscy żołnierze zostali już przywitani w Żaganiu, to historyczna chwila. W jaki sposób ich obecność w Polsce zmienia rozkład sił w regionie?
Gen. Roman Polko: Dla mnie jest to początek powrotu do silnego NATO, które gwarantuje kolektywną obronę. W ostatnich latach państwa europejskie zaniedbały budowanie własnych zdolności, czyli artykuł 3 traktatu, a Stany Zjednoczone i Polska również brały często udział w misjach ekspedycyjnych. Kluczem jest jednak obrona własnego terytorium oraz wspólne ćwiczenia i manewry. Putin cały czas prowadzi tego typu ćwiczenia, różnie je wzmacnia, czy dokonuje różnych prowokacji.
Jakich?
Chociażby umieszcza rakiety w obwodzie kaliningradzkim i chce wciągnąć w swoją orbitę, czy wręcz umocnić się z Białorusią, co jest dla nas dużym zagrożeniem. Przez Białoruś mogą bowiem być wyprowadzone niebezpieczne dla Polski uderzenia wojsk lądowych. Z samego obwodu kaliningradzkiego trudno byłoby tego typu działania prowadzić, mimo rozmieszczenia tam wielu sił. NATO w ostatnich latach nie miało ciężkiej amerykańskiej dywizji na terytorium Europy. Ostatni Szczyt pokazał dużą zwartość i solidarność i mimo wielu obaw okazał się sukcesem. Zastanawialiśmy się, czy to będą tylko słowa, czy pójdą za nimi konkretne działania. Z tego, co widać za deklaracjami poszły czyny, mamy blisko 4 tys. żołnierzy. Może to nie jest dużo, ale to jest brygada, której możemy Amerykanom pozazdrościć. Siła ognia, jaką dysponuje i sam jej sprzęt, to równowartość dwóch konwencjonalnych brygad polskich, które niestety nie dysponują aż tak dobrym wyposażeniem. Mam jednak nadzieję, że poprzez tę obecność amerykańską również one będą modernizowane.
Rosyjskie media krzyczą, że NATO wprowadzając amerykańskich żołnierzy do Polski wykonało prowokacyjny krok wojskowo- polityczny w stronę Rosji. Twierdzą, że Sojusz tworzy bataliony, które staną się zgrupowaniami ofensywnymi.
Obserwuję tę propagandę, która wykorzystuje do tego również humor. Pokazuje ona spokojnego rosyjskiego obywatela i NATO, które niby straszy, że uderzy. To jest odwracanie rzeczywistości o 180 stopni. W kontekście rozmieszczania naszych sił miałem nieraz pytania, czy byłoby dobrze, gdyby nasze ciężkie dywizje stały na wschodniej flance i były narażone na uderzenie przeciwnika. Obwód kaliningradzki to wielka zbrojownia i 120 tysięcy żołnierzy. Pewnie Rosja zastanowiłaby się głęboko, czy koncentrować siły w obwodzie kaliningradzkim - jeśli rzeczywiście obawiałaby się ofensywy NATO - ponieważ one są stosunkowo łatwe do zniszczenia. Jeżeli NATO w ogóle rozważałoby wariant ofensywny pierwszego uderzenia i działania na tym kierunku. Natomiast żadne ćwiczenia NATO-wskie nie przekroczyły wschodniej granicy i nie rozpatrują scenariusza ofensywnego, tylko scenariusz obronny.
Ćwiczenia prowadzone przez Rosjan mają inny scenariusz?
Zupełnie. Bardzo niebezpieczne jest to, że generałowie rosyjscy systematycznie ćwiczą manewry mające na celu opanowanie chociażby rubieży Wisły wraz z użyciem wszelkich środków, którymi Rosja dysponuje. W tym nawet taktycznej broni jądrowej. I to tutaj jest realne zagrożenie. Tak naprawdę doktryna Układu Warszawskiego jest jak gdyby w tej chwili reaktywowana. Może skutkować to tym, że któremuś z generałów rzeczywiście zaświta pomysł żeby tę machinę, którą w tej chwili można rozpatrywać jako straszak Putina, rzeczywiście wprawić w ruch. Dyslokacja jednostek amerykańskich na terytorium Polski, wspólne ćwiczenia i manewry, to jest standard jeżeli zakłada się obronę kolektywną. Poprzez ćwiczenie takich manewrów, przerzuty z dużej odległości chociażby brygady buduje się w ogóle zdolności do wspólnego działania. Trudno wyobrazić sobie, żeby dopiero na wypadek wojny z brygad koordynować pododdziały i budować zewnętrzne linie komunikacyjne, które pozwalałyby wspólnie realizować misje w warunkach wojennych.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ważne jest i z punktu widzenia Polski bardzo istotne, żeby także partnerzy europejscy w dużo większym stopniu niż do tej pory inwestowali w własne siły zbrojne i budowali własne zdolności obronne. By na kolejne ćwiczenia nie przyjeżdżało kilkudziesięciu żołnierzy niemieckich, ale żeby to były jakieś duże jednostki. Taka solidarność w mojej ocenie będzie hamowała kolejne inicjatywy Putina. On rozkręca się wtedy, kiedy pozostaje bezkarny, gdy wszystkie jego działania od Gruzji, aneksji Krymu po destabilizację Donbasu uchodzą mu płazem
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.
wPolityce.pl: Amerykańscy żołnierze zostali już przywitani w Żaganiu, to historyczna chwila. W jaki sposób ich obecność w Polsce zmienia rozkład sił w regionie?
Gen. Roman Polko: Dla mnie jest to początek powrotu do silnego NATO, które gwarantuje kolektywną obronę. W ostatnich latach państwa europejskie zaniedbały budowanie własnych zdolności, czyli artykuł 3 traktatu, a Stany Zjednoczone i Polska również brały często udział w misjach ekspedycyjnych. Kluczem jest jednak obrona własnego terytorium oraz wspólne ćwiczenia i manewry. Putin cały czas prowadzi tego typu ćwiczenia, różnie je wzmacnia, czy dokonuje różnych prowokacji.
Jakich?
Chociażby umieszcza rakiety w obwodzie kaliningradzkim i chce wciągnąć w swoją orbitę, czy wręcz umocnić się z Białorusią, co jest dla nas dużym zagrożeniem. Przez Białoruś mogą bowiem być wyprowadzone niebezpieczne dla Polski uderzenia wojsk lądowych. Z samego obwodu kaliningradzkiego trudno byłoby tego typu działania prowadzić, mimo rozmieszczenia tam wielu sił. NATO w ostatnich latach nie miało ciężkiej amerykańskiej dywizji na terytorium Europy. Ostatni Szczyt pokazał dużą zwartość i solidarność i mimo wielu obaw okazał się sukcesem. Zastanawialiśmy się, czy to będą tylko słowa, czy pójdą za nimi konkretne działania. Z tego, co widać za deklaracjami poszły czyny, mamy blisko 4 tys. żołnierzy. Może to nie jest dużo, ale to jest brygada, której możemy Amerykanom pozazdrościć. Siła ognia, jaką dysponuje i sam jej sprzęt, to równowartość dwóch konwencjonalnych brygad polskich, które niestety nie dysponują aż tak dobrym wyposażeniem. Mam jednak nadzieję, że poprzez tę obecność amerykańską również one będą modernizowane.
Rosyjskie media krzyczą, że NATO wprowadzając amerykańskich żołnierzy do Polski wykonało prowokacyjny krok wojskowo- polityczny w stronę Rosji. Twierdzą, że Sojusz tworzy bataliony, które staną się zgrupowaniami ofensywnymi.
Obserwuję tę propagandę, która wykorzystuje do tego również humor. Pokazuje ona spokojnego rosyjskiego obywatela i NATO, które niby straszy, że uderzy. To jest odwracanie rzeczywistości o 180 stopni. W kontekście rozmieszczania naszych sił miałem nieraz pytania, czy byłoby dobrze, gdyby nasze ciężkie dywizje stały na wschodniej flance i były narażone na uderzenie przeciwnika. Obwód kaliningradzki to wielka zbrojownia i 120 tysięcy żołnierzy. Pewnie Rosja zastanowiłaby się głęboko, czy koncentrować siły w obwodzie kaliningradzkim - jeśli rzeczywiście obawiałaby się ofensywy NATO - ponieważ one są stosunkowo łatwe do zniszczenia. Jeżeli NATO w ogóle rozważałoby wariant ofensywny pierwszego uderzenia i działania na tym kierunku. Natomiast żadne ćwiczenia NATO-wskie nie przekroczyły wschodniej granicy i nie rozpatrują scenariusza ofensywnego, tylko scenariusz obronny.
Ćwiczenia prowadzone przez Rosjan mają inny scenariusz?
Zupełnie. Bardzo niebezpieczne jest to, że generałowie rosyjscy systematycznie ćwiczą manewry mające na celu opanowanie chociażby rubieży Wisły wraz z użyciem wszelkich środków, którymi Rosja dysponuje. W tym nawet taktycznej broni jądrowej. I to tutaj jest realne zagrożenie. Tak naprawdę doktryna Układu Warszawskiego jest jak gdyby w tej chwili reaktywowana. Może skutkować to tym, że któremuś z generałów rzeczywiście zaświta pomysł żeby tę machinę, którą w tej chwili można rozpatrywać jako straszak Putina, rzeczywiście wprawić w ruch. Dyslokacja jednostek amerykańskich na terytorium Polski, wspólne ćwiczenia i manewry, to jest standard jeżeli zakłada się obronę kolektywną. Poprzez ćwiczenie takich manewrów, przerzuty z dużej odległości chociażby brygady buduje się w ogóle zdolności do wspólnego działania. Trudno wyobrazić sobie, żeby dopiero na wypadek wojny z brygad koordynować pododdziały i budować zewnętrzne linie komunikacyjne, które pozwalałyby wspólnie realizować misje w warunkach wojennych.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/323065-nasz-wywiad-gen-polko-o-propagandzie-rosyjskiej-dot-wojsk-nato-w-polsce-putin-uzmyslowil-sobie-ze-walka-informacyjna-jest-duzo-tansza-i-przynosi-efekty?strona=1