III RP - czyli państwo systemowej asymetrii - wciąż, niestety, trwa.
Partie obrony i odbudowy starego porządku uważają, że wolno im więcej. Konkretnie: że wolno im wszystko. Wolno np. bezwstydnie blokować mównicę i fotel marszałka, i próbować w ten sposób zerwać Sejm, dochodząc tam, gdzie nie doszła nawet Samoobrona. Zgodnie z najgorszą polską tradycją, która już raz przyniosła nam mniej więcej 3 wieki nieszczęść, niewoli, nędzy i poniżeń, licząc od Wojny Północnej.
Systemowa asymetria pozwala partiom opozycyjnym udawać, że właściwie nie zrobiły nic złego, a nawet, że czynią dobro, bo „bronią demokracji”. Każdego innego osądzono by za taki czyn właściwie, przynajmniej medialnie. Władcy III RP wciąż mają jednak immunitet na chuligaństwo i anarchizm.
Po jednej stronie wykluczenie irytującego posła i prawo mediów do wszechobecności w Sejmie, po drugiej ZRYWANIE Sejmu. Wszystko, w oczach tak wielu, na jednej płaszczyźnie. W tle ciche założenie, że za rządów prawicy żadne reguły nie obowiązują. Nawet te, które w poprzednich latach miały być sprawą świętą.
Kompromis partii opozycyjnych nie interesuje. Ci, których interesował, zostali brutalnie przywołani do porządku. Prominentni publicyści III RP rwą szaty, że każda próba szukania porozumienia to zdrada, i wzywają, by okupować salę do końca, nawet nie wiadomo jakiego. Tym samym, wzywają by dać to prawo ZRYWANIA SEJMÓW każdej kolejnej opozycji. Prawo do spętania i sparaliżowania KAŻDEGO kolejnego rządu…
To nie są demokraci, to ludzie z ducha autorytarnego. Po przegranej pokazują nam prawdziwą naturę III RP: państwa realnie opresywnego, gardzącego wolą narodu, skłonnego do deptania podstawowych reguł w obliczu zagrożenia.
Jak widzimy, nie szanują nawet demokracji parlamentarnej z jej podstawowym założeniem: w parlamencie się głosuje, a nie blokuje. Tym samym nie szanują także niepodległości, bo przecież Polska zepchnięta w kierunku anarchii i bezrządu szybko padnie czyimś łupem.
Nie możemy tracić z oczu sensu tego zderzenia: tu chodzi nie o jakieś przepychanki, o jakieś marne gierki. Tu chodzi o obronę samej demokracji i samej państwowości. Bo przecież przyznanie opozycji prawa do zrywania Sejmu pod byle pretekstem cofnie nas do czasów liberum veto.
Parlament musi działać - albo w sali plenarnej, albo w sali kolumnowej, albo w zupełnie innym miejscu. Nie można skapitulować, nie można pozwolić na upadek państwa polskiego. Jak by nie bolało, jakby było niemiło, nie ma już innej drogi.
Zachowujmy właściwe proporcje. Niech medialny huk nie przesłoni nam prawdziwych twarzy tych, co na scenie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322828-tu-chodzi-nie-o-jakies-przepychanki-o-jakies-marne-gierki-tu-chodzi-o-obrone-spraw-najwazniejszych-panstwowosci-i-demokracji