Publicystyczne okładanie Ryszarda Petru to bardzo tania rozrywka. Ale w szeregu kolejnych wpadek lidera Nowoczesnej warto zauważyć coś więcej niż kompletną amatorszczyznę. Permanentne problemy, z którymi boryka się Ryszard Petru to potwierdzenie tezy, że samym opakowaniem, kozetką w stacjach telewizyjnych i wsparciem ze strony Wiertniczej i Czerskiej nie da się na poważnie i skutecznie uprawiać polityki.
Nerwowe działania wokół sejmowych rozmów o kompromisie to tylko jeden z wielu przykładów, jak bardzo brak obycia politycznego plącze nogi namaszczonym liderom opozycji. Przypomnijmy - Petru kilka dni temu wyszedł przez szereg z pomysłem, by poprawki do budżetu zostały zgłoszone w Senacie, a następnie wróciły do sali plenarnej. Wilk syty, owca cała. Kilka godzin później ten sam Petru - pod naciskiem Schetyny i PO - zrywa negocjacje, choć PiS poszło na postulaty Nowoczesnej.
Jak mało wiarygodnym, jak krótko przewidującym trzeba być, by dać się ograć w ten sposób? Jak mało trzeba wiedzieć o polityce, by jednego dnia rozmawiać w gronie bardzo poważnych ludzi - mam tu na myśli negocjacje pod patronatem kard. Nycza - a potem wycofywać się z tego, bo ktoś tam tupnął nogą?
Cała sytuacja dziwi jednak mniej, jeśli spojrzymy na sejmowe pląsy Petru w szerszym kontekście. Lider Nowoczesnej naprawdę nie był w stanie przewidzieć, że inny z pasażerów może poznać go w samolocie lecącym w Sylwestra do Portugalii. Tak zresztą wyglądały kulisy całej sprawy - za ujawnieniem zdjęcia z Joanną Schmidt nie stał żaden spisek, ale po prostu uważny sąsiad z rzędu obok w samolocie. Zdjęcie pojawiło się na zamkniętej grupie na Facebooku, a jeden z jej członków po prostu je upublicznił. Historia, której Petru nie potrafił sobie wyobrazić.
A nie potrafił, bo został wykreowany na lidera opozycji jako złote dziecko III RP, bezpieczne i pewne o swoim immunitecie ze strony mediów. Nawiasem mówiąc, podobny przypadek karlejącej kariery politycznej - na własne życzenie - to również Mateusz Kijowski. Nieodpowiedzialność, landrynkowość, poczucie, że wszystko można. Ano nie można.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Publicystyczne okładanie Ryszarda Petru to bardzo tania rozrywka. Ale w szeregu kolejnych wpadek lidera Nowoczesnej warto zauważyć coś więcej niż kompletną amatorszczyznę. Permanentne problemy, z którymi boryka się Ryszard Petru to potwierdzenie tezy, że samym opakowaniem, kozetką w stacjach telewizyjnych i wsparciem ze strony Wiertniczej i Czerskiej nie da się na poważnie i skutecznie uprawiać polityki.
Nerwowe działania wokół sejmowych rozmów o kompromisie to tylko jeden z wielu przykładów, jak bardzo brak obycia politycznego plącze nogi namaszczonym liderom opozycji. Przypomnijmy - Petru kilka dni temu wyszedł przez szereg z pomysłem, by poprawki do budżetu zostały zgłoszone w Senacie, a następnie wróciły do sali plenarnej. Wilk syty, owca cała. Kilka godzin później ten sam Petru - pod naciskiem Schetyny i PO - zrywa negocjacje, choć PiS poszło na postulaty Nowoczesnej.
Jak mało wiarygodnym, jak krótko przewidującym trzeba być, by dać się ograć w ten sposób? Jak mało trzeba wiedzieć o polityce, by jednego dnia rozmawiać w gronie bardzo poważnych ludzi - mam tu na myśli negocjacje pod patronatem kard. Nycza - a potem wycofywać się z tego, bo ktoś tam tupnął nogą?
Cała sytuacja dziwi jednak mniej, jeśli spojrzymy na sejmowe pląsy Petru w szerszym kontekście. Lider Nowoczesnej naprawdę nie był w stanie przewidzieć, że inny z pasażerów może poznać go w samolocie lecącym w Sylwestra do Portugalii. Tak zresztą wyglądały kulisy całej sprawy - za ujawnieniem zdjęcia z Joanną Schmidt nie stał żaden spisek, ale po prostu uważny sąsiad z rzędu obok w samolocie. Zdjęcie pojawiło się na zamkniętej grupie na Facebooku, a jeden z jej członków po prostu je upublicznił. Historia, której Petru nie potrafił sobie wyobrazić.
A nie potrafił, bo został wykreowany na lidera opozycji jako złote dziecko III RP, bezpieczne i pewne o swoim immunitecie ze strony mediów. Nawiasem mówiąc, podobny przypadek karlejącej kariery politycznej - na własne życzenie - to również Mateusz Kijowski. Nieodpowiedzialność, landrynkowość, poczucie, że wszystko można. Ano nie można.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322805-dziwne-plasy-petru-to-dowod-ze-n-to-partia-telewizyjna-nastawiona-jak-kpi-kosiniak-na-facebookowe-lajki-tak-nie-da-sie-uprawiac-polityki?strona=1